skąd się wzięłam?

Moje zdjęcie
Jestem śliwką. Tworzono juz teorie, że śliwka była owocem grzechu pierworodnego, a nawet że jego przyczyną. Cóż... w dziecięcym wierszyku do fartuszka spadła gruszka, spadły grzecznie dwa jabłuszka a śliweczka... spaść nie chciała! Bo ja zawsze muszę po swojemu :D
Kiedyś przeczytałam, że każda podróż oznacza pewną filozofię życia, jest jakby soczewką, w której ogniskują się nasze marzenia, potrzeby, niepokoje. Co nas łączy, tych którzy wracamy do domu tylko po to, by przepakować plecak i wrócić na szlak, to fakt nieposiadania dostatecznej ilości pieniędzy, które umożliwiłyby realizację planów. Ostatecznie jednak nie ma to większego znaczenia, ponieważ prześladujący nas demon włóczęgi sprawia, że wbrew logice i zdrowemu rozsądkowi i tak ruszamy w nieznane, nie dopuszczając przy tym myśli o niepowodzeniu swojej wyprawy. Instynkt wędrowania jest silniejszy od nas samych i choć skazujemy się na ryzyko utraty życia, walkę z samotnością, nierzadko zimno i głód, to robimy to... Człowiek nie jest w stanie żyć, gdy przeżywa coś takiego. Jedyne co nam pozostaje, to po prostu zapakować plecak i być gotowym do Drogi...


Prowadź nas drogą prostą Drogą tych, których obdarzyłeś dobrodziejstwami; nie zaś tych, na których jesteś zagniewany, i nie tych, którzy błądzą.

Keep us on the right path. The path of those upon whom Thou hast bestowed favors. Not (the path) of those upon whom Thy wrath is brought down, nor of those who go astray.

اهْدِنَا الصِّرَاطَ الْمُسْتَقِيمَ صِرَاطَ الَّذِينَ أَنْعَمْتَ عَلَيْهِمْ غَيْرِ الْمَغْضُوبِ عَلَيْهِمْ وَلَا الضَّالِّينَ

środa, 16 czerwca 2010

Tureckie reminescencje

W czasie mojego pierwszego wyjazdu do Turcji poznałam wybrzeże Morza Marmara, luknęłam ledwie nad Morze Śródziemne. W czasie drugiego – zobaczyłam (przy czym zobaczyć nie oznacza poznać, przeżyć, ale wystarcza, by się zachwycić) wybrzeże Morza Czarnego. Pozostało jeszcze tyle pięknych miejsc… które planuję odkryć dla siebie już w tym roku. Co zatem jest takiego w Turcji, że wciąż tam wracam? Cóż, jest blisko :D i zawsze na trasie wiodącej na wschód – jeśli podróżujemy lądem. A Istambuł to znakomita stacja przesiadkowa, także jeśli podróżujemy autostopem.
Jeśli zatem chcecie być jednym z siedmiu milionów turystów odwiedzających każdego roku Turcję – uśmiechnijcie się. Biura podróży mają szeroką ofertę wyjazdów dla każdego. Bez problemu na miejscu wykupicie wycieczki w lokalnych biurach podróży za cenę bez porównania niższą niż w hotelu. Jeśli chcecie ruszyć „na własną rękę” – polecam wrzesień, dobry przewodnik i przeczytanie wszystkiego co dostępne na forach Travelbit, Bezdroża, Globtroter i in. Na bazę wypadową bardzo polecam Didymę. Koniecznie trzeba pojechać do Efezu, Bodrum, Pamukale i Hierapolis. By poczuć klimat Istambułu zarezerwujcie sobie co najmniej dwa-trzy dni. By zyskać szacunek Turków poćwiczcie przed wyjazdem sztukę targowania się :D
Przyznaję, że bardzo polubiłam Turków. Wprawdzie nie potrafię im zapomnieć rzezi na Ormianach, obawiam się ich ewentualnego wejścia do Unii Europejskiej, nie akceptuję miejsca kobiety w tym społeczeństwie, ale nie sposób oprzeć się ich sposobowi traktowania turystów, otwartości, uśmiechowi i poczuciu humoru. Szacunek wzbudza ich tradycja, kultura, obyczaje oraz umiejętność targowania się. Cóż, niejednego naciągnęli (np. moich kolegów na bilety donikąd), ale przy odrobinie ostrożności i otwartości kraj ten staje się bardzo przyjazny i łatwy do podróżowania. Urocze – jak to w krajach arabskich – jest to, że samotna kobieta jest obiektem nie tyle adorowanym, co otaczanym opieką.
a zatem HOS GELDINIZ! [WITAMY W TURCJI!]