skąd się wzięłam?

Moje zdjęcie
Jestem śliwką. Tworzono juz teorie, że śliwka była owocem grzechu pierworodnego, a nawet że jego przyczyną. Cóż... w dziecięcym wierszyku do fartuszka spadła gruszka, spadły grzecznie dwa jabłuszka a śliweczka... spaść nie chciała! Bo ja zawsze muszę po swojemu :D
Kiedyś przeczytałam, że każda podróż oznacza pewną filozofię życia, jest jakby soczewką, w której ogniskują się nasze marzenia, potrzeby, niepokoje. Co nas łączy, tych którzy wracamy do domu tylko po to, by przepakować plecak i wrócić na szlak, to fakt nieposiadania dostatecznej ilości pieniędzy, które umożliwiłyby realizację planów. Ostatecznie jednak nie ma to większego znaczenia, ponieważ prześladujący nas demon włóczęgi sprawia, że wbrew logice i zdrowemu rozsądkowi i tak ruszamy w nieznane, nie dopuszczając przy tym myśli o niepowodzeniu swojej wyprawy. Instynkt wędrowania jest silniejszy od nas samych i choć skazujemy się na ryzyko utraty życia, walkę z samotnością, nierzadko zimno i głód, to robimy to... Człowiek nie jest w stanie żyć, gdy przeżywa coś takiego. Jedyne co nam pozostaje, to po prostu zapakować plecak i być gotowym do Drogi...


Prowadź nas drogą prostą Drogą tych, których obdarzyłeś dobrodziejstwami; nie zaś tych, na których jesteś zagniewany, i nie tych, którzy błądzą.

Keep us on the right path. The path of those upon whom Thou hast bestowed favors. Not (the path) of those upon whom Thy wrath is brought down, nor of those who go astray.

اهْدِنَا الصِّرَاطَ الْمُسْتَقِيمَ صِرَاطَ الَّذِينَ أَنْعَمْتَ عَلَيْهِمْ غَيْرِ الْمَغْضُوبِ عَلَيْهِمْ وَلَا الضَّالِّينَ

wtorek, 19 października 2010


16 października, sobota
Indie to taki kraj, w którym trudno cokolwiek zaplanować. Dlatego na rzeczy ważne trzeba przeznaczyć naprawdę duuuużo czasu. Dlatego postanowiliśmy nie odpoczywać w ponurym mieście Gorakhpur, lecz o świcie wyjechać do granicy, by przekroczyć ja rano i zdążyć na dzienny autobus do Katmandu. Plan z założenia był dobry, ale jak zwykle diabeł tkwi w szczegółach. Oczywiście wszystko trwało i kosztowało znacznie więcej, niż miało. O kłopotach z wynajęciem busa, wymiana pieniędzy, znalezieniach hotelu nie będę tutaj opowiadała.
Chce wspomnieć o tym, jak wygląda przekraczanie granicy indyjsko – nepalskiej. Niestety innym razem – gdy wrócę z trekingu nepalskiego dookoła Manaslu. Urodziny zamierzam świętować na wysokości około 3 000 metrów. Odezwę się około 9-10 listopada z Pokhary. Aha, mam nepalski telefon (z powodu festiwalu, czyli lokalnego święta, nadal czekam na jego aktywację): +977 9808920636
Pozdrawiam serdecznie!