skąd się wzięłam?

Moje zdjęcie
Jestem śliwką. Tworzono juz teorie, że śliwka była owocem grzechu pierworodnego, a nawet że jego przyczyną. Cóż... w dziecięcym wierszyku do fartuszka spadła gruszka, spadły grzecznie dwa jabłuszka a śliweczka... spaść nie chciała! Bo ja zawsze muszę po swojemu :D
Kiedyś przeczytałam, że każda podróż oznacza pewną filozofię życia, jest jakby soczewką, w której ogniskują się nasze marzenia, potrzeby, niepokoje. Co nas łączy, tych którzy wracamy do domu tylko po to, by przepakować plecak i wrócić na szlak, to fakt nieposiadania dostatecznej ilości pieniędzy, które umożliwiłyby realizację planów. Ostatecznie jednak nie ma to większego znaczenia, ponieważ prześladujący nas demon włóczęgi sprawia, że wbrew logice i zdrowemu rozsądkowi i tak ruszamy w nieznane, nie dopuszczając przy tym myśli o niepowodzeniu swojej wyprawy. Instynkt wędrowania jest silniejszy od nas samych i choć skazujemy się na ryzyko utraty życia, walkę z samotnością, nierzadko zimno i głód, to robimy to... Człowiek nie jest w stanie żyć, gdy przeżywa coś takiego. Jedyne co nam pozostaje, to po prostu zapakować plecak i być gotowym do Drogi...


Prowadź nas drogą prostą Drogą tych, których obdarzyłeś dobrodziejstwami; nie zaś tych, na których jesteś zagniewany, i nie tych, którzy błądzą.

Keep us on the right path. The path of those upon whom Thou hast bestowed favors. Not (the path) of those upon whom Thy wrath is brought down, nor of those who go astray.

اهْدِنَا الصِّرَاطَ الْمُسْتَقِيمَ صِرَاطَ الَّذِينَ أَنْعَمْتَ عَلَيْهِمْ غَيْرِ الْمَغْضُوبِ عَلَيْهِمْ وَلَا الضَّالِّينَ

piątek, 16 lipca 2010

Travel Map
I've been to 13 cities in 6 countries
Magdalena is an explorer that:
likes popular destinations
likes a bug-free bed and hot showers
likes a little risk
Travel cred: pretty good
I rank in the top...
0.1% most cities visited - Georgia
1% most cities visited - Ukraine
2% most cities visited - Romania

ekipy filmowe na gruzinskich lodowcach



15 lipca, czwartek
Postanowiliśmy uskutecznić mały trekking. Ruszamy z Mestii – wysokość 1 450 mnpm do lodowca – około 1 900 mnpm. Trasa z Mestii do lodowca Chalaati jest bardzo przyjemna i obfituje w ciekawe momenty, jak na przykład przejście mostkiem zawieszonym nad przepaścią.
Na lodowcu spotkalimy gruziska ekipe telewizyjna – krecili fiolm dokumentalny o podrozniku z XIX wieku. Czy na gruzinskich lodowcach zawsze wsystepuja ekipy filmowe? Gdy bylam na moim pierwszym klodowcu w zyciu – kilka lat temu na Kazegu w Gruzji – spotkalam ekipe krecaca reklamowke dla sieci komorkowej :D


14 lipca, środa
Dziś ruszamy do Swaneti. Swanetia to kraina leżąca w granicach Gruzji, w samym sercu pasma Wielkiego Kaukazu, wciśnięta pomiędzy Abchazję, a Raczę - zaraz obok Osetii Południowej. Swanetia to piękna, niedostępna kraina, ciesząca się złą sławą wśród zagranicznych turystów ze względu na częste napady rabunkowe.
Słynnym Swanem był Michael Khergiani, jeden z najbardziej znanych alpinistów światowych, któremu angielska królowa Elżbieta II nadała przydomek "tiger of the rocks". Reżyser radziecki Michael Kałatozow - ten od wyciskacza łez "Lecą żurawie" również urodził się w Swanetii. Kraina Swanów - górali mowiących swoim własnym językiem, niezrozumiałym dla pozostałych Gruzinów. O Swanach chodzą w Gruzji różne legendy, mniej lub bardziej prawdziwe. Gruzini w Tbilisi przestrzegają, że w Swanetii wciąż żywa jest zemsta rodowa, jej mieszkańcy są okrutnymi gburami, lepiej się im nie narażać, ale z drugiej strony podkreślają swanecką gościnność.
No cóż... najlepiej pojechać samemu, żeby zweryfikować, ile w tym prawdy.

Zobaczymy wieże rodowe, piękne góry – może uskutecznimy jakiś trekking. Przez Poti do Mesti. To te miejsca, do których nie udało mi się dotrzeć poprzednim razem. Ale wracać mamy przez Lentheki. Ciekawe czy spotkamy moich ulubionych gruzińskich policjantów – z Miszą na czele.

Mestia
Władze gruzińskie nie w pełni kontrolują jednak terytorium własnego kraju, położona na wybrzeżu czarnomorskim Abchazja oraz leżąca w środkowej część kraju, przy granicy z Rosją Osetia Południowa rządzone są przez miejscowych separatystów, nie uznających zwierzchnictwa Tbilisi.
Mestia jest stolicą Swanetii liczącą ok. 15 tys. mieszkańców. Jakieś 130 kilometrów jechaliśmy od 8 do 17!!! Co za drogi! A właściwie ich brak… co więcej, wjechaliśmy do Abchazji. Zupełnie przez przypadek, nie zatrzymując się przed jakimś szlabanem. Chyba nie musze nikomu tłumaczyć jak mogło się to skończyć. W tej zbuntowanej republice oczywiście nie mamy ochrony konsularnej, a zresztą obowiązuje nas zakaz wjazdu do niej. Na szczęście napotkani mężczyźni okazali się bardzo wyrozumiali; domyślili się, iż zapewne zmierzamy do Swanettii i po prostu się zgubiliśmy. Rzeczywiście oznakowanie „dróg” pozostawia wiele do życzenia.
Po całym dniu podjazdów, fotos fotitos – widoki cudowne! – i wiązanek Bartka, komentujących stan nawierzchni tej „drogi” (chociaż najfajniejsza, uwieczniona na filmiku, była ta, gdy w samochodzie, w okolicach skrzyni biegów na skórze rozlał mu się świeżo zakupiony miód lipowy – ta doprowadziła nas do płaczu, ze śmiechu oczywiście). Mestia :D i nocleg wynegocjowany do granic wytrzymałości psychicznej właściciela. A jutro w góry!!!




13 lipca, wtorek
Administracyjnie Gruzja dzieli się na 9 regionów (prowincji), 2 republiki autonomiczne (Abchazja i Adżaria) oraz 1 miasto wydzielone (Tbilisi). One z kolei dzielą się na 69 rejonów. Regiony-prowincje gruzińskie to: Guria, Imereti, Kacheti, Kwemo Kartli, Mscheta-Mtianeti, Racza-Leczchumi z Kwemo Swaneti, Samegrelo-Zemo Swaneti, Samcche-Dżawacheti, Szida Kartli.
Po dwóch tygodniach nastał wreszcie dzień niespieszny, dzień „restingowy”. Wymusiła to po części sytuacja (niedyspozycja Tomka) a po części nasze potrzeby – skorzystania w wersji nielimitowanej z Internetu oraz odsapnięcia na plaży po trudach podróży. Znaleźliśmy przemiłą plażę, na której osiedliśmy na kilkanaście godzin. Po wizycie w centrach informacji turystycznej i zaopatrzeniu się w niezbędne materiały, ustaliliśmy plan podróży na następne dwa tygodnie.
Sporą część dnia spędziłam w morzu. W naszym nowym miejscu woda była znacznie mniej klejąca, niż w Batumi. Mniej lepka, czyli przyjemniejsza. Zresztą wszystko powoli staje się lepsze, fajniejsze. Temperatura staje się do wytrzymania, mieszanki muzyczne w czasie jazdy pasują wszystkim. Piwo coraz bardziej przypomina piwo, ludzie mówią bardziej zrozumiale (z łatwością można się dogadać po rosyjsku, co niestety należy następnie przełożyć na angielski, bo – ze względu na Crissa – angielski jest teraz językiem naszej ekipy). Krzysiek coraz lepiej rozumie podstawowe zwroty po polsku (poza standardowymi przekleństwami i hasłami rozpoznaje już krótkie pytania: chcesz piwo Krzysiek? jak się masz?

Na brzegu Morza Czarnego w tym miejscu fascynują mnie kamienie. Tym razem zupełnie niesamowite kolory. Wśród nich najwięcej jest zielonych. Więc leżąc sobie wśród fal śpiewam, jak mnie nauczyła mama: wsiąść do pociągu byle jakiego, nie dbać o bagaż, nie dbać o bilet; ściskając w ręku kamień zielony, patrzeć jak wszystko zostaje w tyle.