skąd się wzięłam?

Moje zdjęcie
Jestem śliwką. Tworzono juz teorie, że śliwka była owocem grzechu pierworodnego, a nawet że jego przyczyną. Cóż... w dziecięcym wierszyku do fartuszka spadła gruszka, spadły grzecznie dwa jabłuszka a śliweczka... spaść nie chciała! Bo ja zawsze muszę po swojemu :D
Kiedyś przeczytałam, że każda podróż oznacza pewną filozofię życia, jest jakby soczewką, w której ogniskują się nasze marzenia, potrzeby, niepokoje. Co nas łączy, tych którzy wracamy do domu tylko po to, by przepakować plecak i wrócić na szlak, to fakt nieposiadania dostatecznej ilości pieniędzy, które umożliwiłyby realizację planów. Ostatecznie jednak nie ma to większego znaczenia, ponieważ prześladujący nas demon włóczęgi sprawia, że wbrew logice i zdrowemu rozsądkowi i tak ruszamy w nieznane, nie dopuszczając przy tym myśli o niepowodzeniu swojej wyprawy. Instynkt wędrowania jest silniejszy od nas samych i choć skazujemy się na ryzyko utraty życia, walkę z samotnością, nierzadko zimno i głód, to robimy to... Człowiek nie jest w stanie żyć, gdy przeżywa coś takiego. Jedyne co nam pozostaje, to po prostu zapakować plecak i być gotowym do Drogi...


Prowadź nas drogą prostą Drogą tych, których obdarzyłeś dobrodziejstwami; nie zaś tych, na których jesteś zagniewany, i nie tych, którzy błądzą.

Keep us on the right path. The path of those upon whom Thou hast bestowed favors. Not (the path) of those upon whom Thy wrath is brought down, nor of those who go astray.

اهْدِنَا الصِّرَاطَ الْمُسْتَقِيمَ صِرَاطَ الَّذِينَ أَنْعَمْتَ عَلَيْهِمْ غَيْرِ الْمَغْضُوبِ عَلَيْهِمْ وَلَا الضَّالِّينَ

poniedziałek, 21 czerwca 2010

magiczna Gruzja


ŚWIAT JEST WIELKI, zbyt wielki, by móc go poznać. Więcej marzeń, niż czasu by je spełnić. Dlatego (podobnie jak Jacek Pałkiewicz, choć ani myślę się z nim zestawiać, bo to by było oczywiste świętokradztwo) nie wracam do miejsc, które już odwiedziłam. Nawet do krajów dużych i pięknych. Ale jest wyjątek. Pierwszym, i to maleńkim krajem, który mnie zupełnie zaczarował była Gruzja. Opowiadałam znajomym o nim tak intensywnie i z taka pasją, że teraz już i oni tam wracają… Dlaczego? To jedno z tych zaczarowanych miejsc, gdzie znajdujesz więcej szczęścia, niż możesz sobie wymarzyć, więcej niż potrafisz przeżyć. Gdzie Natura jest zachwycająca, ludzie ujmujący a tradycja… o zabytkach z XVI wieku mówi się: Taki nowy? Nie wart uwagi.
Przepiękna gruzińska legenda opowiada jak to Bóg tworzył świat. Najpiękniejsze miejsce na ziemi zostawił dla siebie. Zajęty praca tworzenia nie zauważył, ż przywędrowali tam Gruzini. Gdy się spostrzegł biesiadowali już w najlepsze. Dzielili się tym, co mieli, co mogła wydać ta surowa ziemia i śpiewali. Ale jak! Śpiewali cała duszą, z tak wielką radością życia, że Bóg z uśmiechem oddał im ten zakątek świata, przyznając, że tylko tacy jak oni – twardzi ludzie gór, mogą żyć w tak surowym klimacie. Powiecie, że legenda jak legenda. Ale wystarczy spotkać tych ludzi. Pobiesiadować z nimi. Biały ser, pomidory, cebula i oczywiście alkohol (temat na osobną opowieść). Usłyszeć jak śpiewa mężczyzna, który przeżył tydzień pod lawiną i odjęto mu język. Nie mówi, ale śpiewa! I te górskie wędrówki… Piesze, konne. Fantastyczni, otwarci ludzie, którzy zapraszali nas na posiłek a po cichu zwijali nasze obozowisko, gdyż prawo gościnności nie pozwala, by przybysze nocowali gdzie indziej jak w najlepszym pokoju. Czy nie ma zagrożeń? Owszem, są. Słyszałam strzały z karabinu maszynowego, wędrowałam pod czujna opieką policji i ograniczników, ale przestraszyłam się tylko raz. Gdy Jurij, po kilku godzinach znajomości, w czasie konnej przejażdżki zaprowadził mnie do cerkwi (pamiętajcie, że Gruzja to kolebka chrześcijaństwa w ortodoksyjnym, prawosławnym wydaniu, a Gruzini to bardzo religijni ludzie), poprosił mnie bym została w ich wioseczce już na zawsze i… się oświadczył!

ale za tydzień znowu ruszę do Gruzji...

GRUZJA 2007