skąd się wzięłam?

Moje zdjęcie
Jestem śliwką. Tworzono juz teorie, że śliwka była owocem grzechu pierworodnego, a nawet że jego przyczyną. Cóż... w dziecięcym wierszyku do fartuszka spadła gruszka, spadły grzecznie dwa jabłuszka a śliweczka... spaść nie chciała! Bo ja zawsze muszę po swojemu :D
Kiedyś przeczytałam, że każda podróż oznacza pewną filozofię życia, jest jakby soczewką, w której ogniskują się nasze marzenia, potrzeby, niepokoje. Co nas łączy, tych którzy wracamy do domu tylko po to, by przepakować plecak i wrócić na szlak, to fakt nieposiadania dostatecznej ilości pieniędzy, które umożliwiłyby realizację planów. Ostatecznie jednak nie ma to większego znaczenia, ponieważ prześladujący nas demon włóczęgi sprawia, że wbrew logice i zdrowemu rozsądkowi i tak ruszamy w nieznane, nie dopuszczając przy tym myśli o niepowodzeniu swojej wyprawy. Instynkt wędrowania jest silniejszy od nas samych i choć skazujemy się na ryzyko utraty życia, walkę z samotnością, nierzadko zimno i głód, to robimy to... Człowiek nie jest w stanie żyć, gdy przeżywa coś takiego. Jedyne co nam pozostaje, to po prostu zapakować plecak i być gotowym do Drogi...


Prowadź nas drogą prostą Drogą tych, których obdarzyłeś dobrodziejstwami; nie zaś tych, na których jesteś zagniewany, i nie tych, którzy błądzą.

Keep us on the right path. The path of those upon whom Thou hast bestowed favors. Not (the path) of those upon whom Thy wrath is brought down, nor of those who go astray.

اهْدِنَا الصِّرَاطَ الْمُسْتَقِيمَ صِرَاطَ الَّذِينَ أَنْعَمْتَ عَلَيْهِمْ غَيْرِ الْمَغْضُوبِ عَلَيْهِمْ وَلَا الضَّالِّينَ

środa, 18 maja 2011

3 maja, wtorek



Raniutko zbieramy wszystkie swoje graty, przedzieramy się przez wzgórze porośnięte dżunglą (niby niewysokie, ale spróbujcie wędrować pod górę z plecakiem przy wilgotności bliskiej 100 %!) i szukamy noclegu na następną noc. W upatrzonych wczoraj miejscówkach jest pełno, więc zostawiamy bagaże w TURTLE BAY DIVING i płyniemy nurkować.

Szkołę wybraliśmy wczoraj po wizycie w kilku innych. Mnie spodobała się nazwa  Bardzo profesjonalni. Anita, z która na początku rozmawialiśmy, odpowiadała rzetelnie i uczciwie na wszystkie nasze pytania. Sprzęt mają w porządku. Pozwolili nam nurkować tam, gdzie chcieliśmy (tym razem odrobiłam zadanie domowe i nurkowiska miałam opisane w notesie; Anita śmiała się, że znam warunki lepiej niż ona). Atmosfera w szkole jest doprawdy niesamowita. Dopiero po kilku dniach dowiedzieliśmy się, że w szkole pracuje 5 dive masterów i 6 instruktorów. Ale zupełnie nie widać tych tłumów. Są znakomicie zorganizowani, sympatyczni i poświęcają nurkom dużo czasu oraz uwagi. Po nurkowaniu zasiadają z nami przy kawie czy herbatce, pokazują na zdjęciach wszystkie napotkane stworzenia, analizują warunki i omawiają zaistniałe sytuacje oraz pomagają uzupełnić książki nurkowań.
Spędzamy w ich bazie godziny, rozmawiając z ludźmi o nurkowiskach tutaj i na całym świecie, o sprzęcie, po prostu gadając. Spotykamy też Magdę – dive masterkę z Kanady, której rodzice są Polakami. Nasz rozmowa po polsku wywołuje małe zamieszanie, bo nikt tutaj nie tylko nie rozumie co to za język, ale nie ma pojęcia o pochodzeniu „Maggi”.

Jeśli chodzi o organizację nurkowań to znowu wszystko inaczej i trzeba się uczyć, przede wszystkim wspinaczki do łodzi po nurkowaniu bez drabinki. Łodzie są małe a odległości na nurkowiska niewielkie. Jednak pierwszego dnia wykupiliśmy nurkowania dalekie i zdziwiło nas, że wszyscy wypływają w kombinezonach. Każdy dostaje przygotowany sprzęt, ale sam sobie go sprawdza, zanosi na łódź a potem czyści i rozkłada. Oczywiście można liczyć na pomoc.
Urzekło mnie, ze nikogo nie niecierpliwi nieskończona ilość przymiarek, których dokonujemy za pierwszym razem czy prośba o inny typ a to płetw, a to jacketu. Nie dziwi też obciążenie o jakie prosimy – bo zabieramy go sporo w porównaniu z innymi nurkami. Po kilku dniach wiem już, że BCD w rozmiarze XS jest dla mnie za małe, ale nie dlatego że się w niego nie mieszczę, tylko ma dla mnie za małe komory powietrzne i mam kłopot z wyregulowaniem pływalności w prądach. Nabieram rozeznania w płetwach i ich sile napędowej – o jej znaczeniu w silnym prądzie przekonam się już niedługo.


W przerwie między nurkowaniami instalujemy się w bungalowie (tutaj wszyscy używają nazwy shalett, która nas niesamowicie bawi) dosłownie dwa metry od szkoły. Warunki bardzo proste, ale mamy chatkę pod palmą, na granicy dżungli i plaży z przepięknym widokiem na morze. Siedząc na werandzie staram się uzupełniać pamiętnik, ale widoki co chwila odrywają mnie od tego zajęcia. Szczególnie widowiskowy jest zachód słońca. A nocą, gdy już zapadnie zmrok, plaża oświetlona jest setką świec. Mikroskopijne stoliczki rozstawione na plaży kuszą…
2 maja, poniedziałek

Wczesnym rankiem dojeżdżamy do Kuala Besut.
I tak jak na Cebu nazwa Maya funkcjonuje w backpakerskiej świadomości jedynie jako miejsce przeprawy na Malapascua, tak Kuala Besut to dla nas tylko i wyłącznie przystań szybkich łodzi na Perhentian Islands. Natomiast te szybkie łodzie owiane są legendą. I słusznie. Wsiadasz na taką dużą, zadaszoną motorówkę i dostajesz do założenia kamizelkę ratunkową. Rozglądasz się wokół, morze spokojne, słoneczko - żadnych zagrożeń, więc zastanawiasz się po co ci ona. Popełniłeś błąd w ocenie sytuacji. Nie spojrzałeś w oczy kapitanowi.
Ale już to, że kamizelka jest mokra, powinno dać ci do myślenia. Najlepsze co możesz w tej chwili zrobić to bagaże, chronione czymś nieprzemakalnym, ustawić na środku, zdjąć nadmiar ubrań i schować je głęboko a na siebie założyć kamizelkę, zapiąć ją szczelnie i mocno się czegoś chwycić.
Droga na wyspę zajmuje nam 45 minut dając mi wiele radości. Piękne widoki, prędkość, słońce… ach! Od razu dodam, że z powrotem płynęliśmy tylko 30 minut, więc łatwo się domyślić, że tym razem był to raczej lot ponad wodą niż płyniecie. Szalony chłopak prowadził tak, że odbijaliśmy się od co większych fal, a rozbryzgi przelatywały przez kilkumetrową łódź na drugą stronę.
Oczywiście zeszliśmy na ląd kompletnie mokrzy. Ale uciecha z tej przejażdżki na długo pozostanie dla mnie niezatartym wrażeniem. Chichrałam się z uciechy tak (nie zważając na naszych muzułmańskich konserwatywnych towarzyszy podróży, którym strach wyokrąglił oczy do wielkości pięciozłotówki), że Łukasz mruczał tylko z niezadowoleniem „Przestań się tak śmiać, bo ci twarz pęknie”.

Na wyspie zainstalowaliśmy się w nieprzyzwoicie drogim domku z wszystkimi wygodami. Od razu wyprałam i rozwiesiłam wszystkie nasze rzeczy, zarządziłam odnowę biologiczną z powrotem do cywilizowanego wizerunku, co zajęło nam kilka godzin. A potem poszliśmy zwiedzać wyspę, szukać odpowiedniego noclegu i szkoły nurkowej.
Przebojem tego dnia były jaszczury. Fotografowaliśmy je w zapamiętaniu, nie myśląc nawet o tym czy kąsają. Na szczęście okazały się niegroźne. Nie jedzą ludzi i – o dziwo – ludzie nie jedzą ich mięsa. Przynajmniej oficjalnie.

Po rekonesansie okazało się, że przypadkowo (nie mieliśmy żadnego planu) wysiedliśmy w najlepszym dla nas miejscu – na mniejszej, tańszej wyspie, na jednej z dwóch połączonych ze sobą ścieżkami przez dżunglę najpiękniejszych plaż z największą ilością domków i szkół nurkowych. Pływając przez następne dni na nurkowania wokół obu wysp uznaliśmy zgodnie, że nasze plaże podobają się nam najbardziej.
1 maja, niedziela
Oczywiście święto. Podobno wszyscy wyjechali. Jakoś nie widać tego w mieście. Jak mrowisko! Jestem zafascynowana ta mieszanka kulturową. Łukasz szaleje w sklepach komputerowych, których tutaj są dosłownie tysiące (jest nawet specjalny 7-piętrowy dom handlowy z podziemną restauracją i podobną ilością pięter parkingowych, o specjalizacji elektroniczno-komputerowej, gdzie główną atrakcją dzisiaj jest wydawanie i-padów nowym właścicielom) a ja zasiadam sobie w kątku z aparatem i obserwuję ludzi.
Malezja jest najmłodszym państwem Azji Południowo-Wschodniej, zamieszkanym przez wiele grup narodowościowych. Malajowie stanowią największą grupę etniczną w Malezji; są wyznawcami islamu. Żyją głównie w Malezji Zachodniej, gdzie trudnią się rolnictwem
Chińczycy, stanowiący prawie 1/3 ogółu mieszkańców Malezji, są główną grupą narodowościową Malezji Wschodniej. Wyznają oni taoizm i buddyzm. Hindusi żyją przede wszystkim w Malezji Zachodniej, są wyznawcami hinduizmu, islamu lub nauki sikhów, wielu z nich wyznaje także chrześcijaństwo. W Malezji Zachodniej, w obszarach górskich, żyje ludność tubylcza (z malajska Organ Asli).
W Malezji Wschodniej występuje ok. 25 grup mniejszości narodowych, które stanowią 50% jej mieszkańców. W Malezji obchodzi się wiele świąt i festiwali odzwierciedlających wielonarodowościową kulturę społeczeństwa; święta chińskie przeplatają się z hinduskimi i muzułmańskimi. Zatem dla fotografa – raj! W jednej kolejce po bilety stoją omotane w chusty muzułmanki, kolorowe hinduski i niemal nagie przy nich Chinki.
No a potem jeszcze jedzenie. Kuchnia malajska jest zbliżona do indonezyjskiej - bogata w przyprawy i mleko kokosowe. Większość potraw składa się z ryżu z warzywami z dodatkiem ryb, kurcząt i innych mięs (z wyjątkiem wieprzowiny). Najbardziej znanym daniem malajskim jest satay. Są to kawałki marynowanego mięsa wołowego lub drobiowego opiekane na węglu drzewnym i podawane w smacznym sosie z orzeszków ziemnych.


Popularnym daniem śniadaniowym jest nasi lemak - ryż z orzeszkami ziemnymi, kokosem i rybą, ikan billis, w sosie curry. Malezyjczycy jedzą także wiele dań z makaronu, popularnych w całej Azji, m.in. mee goreng (smażone kluski).


Gorący, wilgotny klimat Malezji sprzyja uprawie wielu egzotycznych owoców. Wcinamy tu banany, ananasy, orzechy kokosowe, arbuzy i pomarańcze. Są też owoce, których nazwy znajduję dopiero w Internecie:
Flaszowiec - tzw. jabłko cukrowe, żółto-zielony owoc o słodkim, delikatnym smaku cytryny.
Durian - duży, owalny, kolczasty owoc o wybornym smaku, lecz dla niektórych bardzo nieprzyjemnym zapachu (ja się powoli przyzwyczajam i przekonuję do niego). Uważany za afrodyzjak.
Nangka - owoc drzewa bochenkowego, podobny do owocu drzewa chlebowego, ma żółty, ciągnący się, słodki miąższ.
Gujawa - owoc o kształcie gruszki i wielkości kurzego jaja. Bardzo bogaty w witaminę C.

Mango - uchodzi za najcenniejszy owoc świata. Łukasz je uwielbia. Ma wiele odmian różniących się wielkością, barwą skórki i smakiem (od słodkiego po słodko-kwaśny). W Malezji służy jako dodatek do mięs i ryb.
Papaja - jedzona najczęściej na surowo na śniadanie, podawana z plasterkiem cytryny. Słodki, miękki miąższ jest bogaty w witaminy A i C.
Rambutan - pod czerwoną lub żółtą skórką pokrytą kolcami znajduje się słodki, biały miąższ.



Chłonę atmosferę tego miasta. Nie jest to miejsce, w którym chciałabym zamieszkać. Nie urzekło mnie jakoś szczególnie, ale jest bardzo ciekawe. Przypomina mi karuzelę – tak jest dynamiczne albo zabawkę z dzieciństwa, której nazwy zapomniałam – tuba z kolorowymi kryształkami w środku, zmieniająca obrazki przy każdym potrząśnięciu – tak szybko i zdecydowanie zmienia swój wizerunek przy każdym zwróceniu głowy w inną stronę. Zaskakujące jak różnorodne jest to miejsce! A jednocześnie jak harmonijne! W zgodzie, wzajemnej akceptacji i poszanowaniu żyje tu tyle kultur, religii, tradycji. Naprawdę Europejczycy powinni się wiele nauczyć.
30 kwietnia, sobota
No więc wczesnym rankiem, a w zasadzie to jeszcze ciemną nocą, jesteśmy w Kuala Lumpur. Po kawie z „Seven Eleven” i doczekaniu świtu jedziemy na dworzec autobusowy. Linię, która nas interesuje obsługują tylko dwie firmy, które niestety nie maja już biletów na nocny autobus. Nie zamierzamy marnować całego dnia na podróż, więc kupujemy bilety na dzień następny i udajemy się na poszukiwania hotelu. Nie takie były nasze plany, bo to drogie miasto
Mogliśmy skorzystać z CS, ale Łukasza kolega (host sprzed dwóch lat, z którym utrzymywał kontakt i który ciągle go zapraszał) akurat wyjechał na wakacje i mamy się spotkać przed naszym wylotem. Dlatego nie planowaliśmy postoju w KL i nie szukaliśmy noclegów. Teraz kierujemy się w stronę chińskiej dzielnicy. Ceny w odwiedzanych po drodze hotelach porażają. Na zmianę z tragicznymi warunkami (grzyb, wilgoć, brud, robaki). W końcu znajdujemy coś odpowiedniego i nawet łapiemy darmowe wi-fi z pobliskiego uniwersytetu. Tylko nie działają komunikatory, bo „ten Internet służy do nauki, nie do zabawy”.
Po regeneracji ruszamy na miasto. Kuala Lumpur (mal. błotnisty zbieg) to stolica Malezji i jej największe miasto, położone w środkowej części Półwyspu Malajskiego. Kuala Lumpur tworzy specjalny, wydzielony dystrykt Kuala Lumpur. Jest to enklawa na terenie stanu Selangor.
Gdy w roku 1857 radża Abdullah z rodziny władców królestwa Selangor otworzył dolinęKlang do zamieszkania, u zbiegu rzek Gombak i Kelang osiedliło się 87 chińskich pracowników pobliskich kopalni cyny. Mimo iż 69 z nich zmarło z powodu chorób i trudnych warunków, osada przetrwała. Wkrótce pojawili się handlarze, którzy wymieniali żywność i ubrania za cynę. Założono pierwsze sklepy i prowadzono cotygodniowe targi.
Wraz z rozwojem osady Brytyjczycy ustanowili stróżów, mających pilnować porządku. Pierwszym kapitanem był Hiu Siew. Osada szybko przerodziła się w główny ośrodek miejski Selangoru i jedno z ważniejszych miejsc wydobycia cyny w Malezji. Kolejny kapitan, Yap, zachęcał do osiedlania się na pobliskich terenach farmerów, aby zapewnić miastu stałe źródło żywności. W 1881 roku pożar poważnie zniszczył miasto. Podczas odbudowy używano głównie cegieł, aby uniknąć podobnego wypadku w przyszłości. Kapitan Yap założył także pierwsze w Malezji szkoły publiczne i schroniska dla bezdomnych. Niedługo po tym zezwolono na budowę pierwszych kasyn i barów, w których sprzedawano alkohol. W 1882 roku sir Frank Swettenham uczynił Kuala Lumpur siedzibą brytyjskich władz w Malezji.

Podczas II wojny światowej od 11 stycznia 1942 roku przez 44 miesiące okupowane przez Japończyków.
Gdy w 1957 roku Federacja Malajów ogłosiła niepodległość, miasto utrzymało status stolicy. Podobnie było w roku 1963, kiedy Federacja Malajów zmieniła nazwę na Federację Malezji. Na stadionie Mardeka (zwanym także Stadionem Niepodległości) pierwszy malezyjski premier, Tunku Abdul Rahman, ogłaszał przed tłumem niepodległość Malezji.
W 1974 roku miasto zostało wydzielone ze stanu Selangor i utworzyło odrębny dystrykt Kuala Lumpur.

Obecnie Kuala Lumpur to jedno z najszybciej rozwijających się miast Azji Południowo-Wschodniej, z przyrostem gospodarczym powyżej 10% w skali rocznej. Nad centralną dzielnicą miasta wznoszą się wysokie i nowoczesne wieżowce. Miasto boryka się jednak z poważnymi problemami komunikacyjnymi i mimo wybudowania kilku obwodnic ruch kołowy paraliżowany jest przez korki. System transportu publicznego również nie jest rozwinięty należycie do potrzeb miasta. Po mieście krążą niezliczone taksówki. Korki, szczególnie uciążliwe w godzinach szczytu, skutecznie blokują całe miasto. W ostatnim czasie wybudowano jednak cztery kolejki miejskie. Są to Putra LRT, Star LRT, Koleje Kuala Lumpur i KTM Komuter. Postanowiliśmy zatem korzystać – gdy tylko się da, a da się prawie zawsze – z metra (częściowo kolejki naziemnej). Działa bez zarzutu. Tyle tylko że niektóre linie (jednotonówka) są drogie (że nie wspomnę o dojeździe na lotnisko).

Miasto rozbudowywane jest bez ładu architektonicznego. Podziwiane z okien kolejki naziemnej robi wrażenie. Wygląda to… ciekawie. Obok centralnej dzielnicy miasta z autostradami i wieżowcami, znajdują się dzielnice zamieszkane przez Chińczyków z tradycyjnymi domami i wąskimi uliczkami.
Najbardziej znaną ulicą miasta jest Dataran Merdeka, przy której znajduje się gmach Sądu Najwyższego i odbywają się coroczne uroczystości z okazji dnia niepodległości Malezji, transmitowane przez telewizję na cały kraj. W 2003 roku święto niepodległości obchodzono również na ulicy Putrajaya.

Architektów zachęca się do łączenia tradycyjnych stylów azjatyckich i nowoczesności. W taki sposób powstały będące dumą Kuala Lumpur wieżowce: Dayabumi Building (pierwszy drapacz chmur w Malezji), Tabung Haji Building, Menara Telecom (powstały dzięki pracy lokalnego architekta Hijjasa Kasturi) i znane na całym świecie bliźniacze wieżowce Petronas Towers.


Chociaz przeanalizowaliśmy listę atrakcji tzn
• Petronas Towers to najbardziej znane budowle w mieście, jedne z najwyższych na świecie. Z najwyższych pięter rozlega się wspaniały widok na całe miasto.
• W Petronas Towers mieści się ponadto największy dom handlowy Malezji, Suria KLCC.
• Menara Kuala Lumpur to najwyższa wieża telekomunikacyjna w mieście, zbudowana w Bukit Nanas.
• Lake Gardens to 92 - hektarowe ogrody, znajdujące się w okolicy Malezyjskiego Parlamentu. Dzielą się na Motyli Park, Jeleni Park, Ogród Orchidei, Ogród Hibiskusa i największy w Południowo-Wschodniej Azji Park Ptaszarski.
• Stadium Merdeka to miejsce gdzie 31 sierpnia 1957 roku ogłoszono niepodległość Malezji.
• Dataran Merdeka to plac również związany z ogłoszeniem niepodległości kraju. Znajduje się tu siedziba Royal Selangor Club, a także budynek Sultan Abdul Samad Building.
• Stacja Kolejowa Kuala Lumpur została zbudowana w 1911 roku przez brytyjskich architektów. Obecnie nadal pełni swoją funkcję jako węzeł kolejowy.
• Muzeum Negara to główne muzeum w Malezji.
• Masjid Negara to meczet, zbudowany w 1965 roku w postmodernistycznym stylu.
• Tugu Negara to pomnik upamiętniający zabitych Malezyjczyków podczas japońskiej okupacji czy protestach antybrytyjskich.
• Największe chińskie sklepy znajdują się w tutejszym chinatown, czyli przy ulicy Petaling.
• Największe chińskie festiwale odbywają się w okolicach świątyni Thean Hou, na Wzgórzu Robson.
• Lokalne potrawy są sprzedawane po okazyjnych cenach przy ulicy Jalan Alor.
• W mieście znajduje się tor Formuły 1 na którym w każdym sezonie odbywa się wyścig o Grand Prix Malezji F1.
przeznaczyliśmy ten dzień na spacer po centrach handlowych i zachwycanie się nowoczesnością oraz malajską kuchnią.