skąd się wzięłam?

Moje zdjęcie
Jestem śliwką. Tworzono juz teorie, że śliwka była owocem grzechu pierworodnego, a nawet że jego przyczyną. Cóż... w dziecięcym wierszyku do fartuszka spadła gruszka, spadły grzecznie dwa jabłuszka a śliweczka... spaść nie chciała! Bo ja zawsze muszę po swojemu :D
Kiedyś przeczytałam, że każda podróż oznacza pewną filozofię życia, jest jakby soczewką, w której ogniskują się nasze marzenia, potrzeby, niepokoje. Co nas łączy, tych którzy wracamy do domu tylko po to, by przepakować plecak i wrócić na szlak, to fakt nieposiadania dostatecznej ilości pieniędzy, które umożliwiłyby realizację planów. Ostatecznie jednak nie ma to większego znaczenia, ponieważ prześladujący nas demon włóczęgi sprawia, że wbrew logice i zdrowemu rozsądkowi i tak ruszamy w nieznane, nie dopuszczając przy tym myśli o niepowodzeniu swojej wyprawy. Instynkt wędrowania jest silniejszy od nas samych i choć skazujemy się na ryzyko utraty życia, walkę z samotnością, nierzadko zimno i głód, to robimy to... Człowiek nie jest w stanie żyć, gdy przeżywa coś takiego. Jedyne co nam pozostaje, to po prostu zapakować plecak i być gotowym do Drogi...


Prowadź nas drogą prostą Drogą tych, których obdarzyłeś dobrodziejstwami; nie zaś tych, na których jesteś zagniewany, i nie tych, którzy błądzą.

Keep us on the right path. The path of those upon whom Thou hast bestowed favors. Not (the path) of those upon whom Thy wrath is brought down, nor of those who go astray.

اهْدِنَا الصِّرَاطَ الْمُسْتَقِيمَ صِرَاطَ الَّذِينَ أَنْعَمْتَ عَلَيْهِمْ غَيْرِ الْمَغْضُوبِ عَلَيْهِمْ وَلَا الضَّالِّينَ

wtorek, 7 grudnia 2010



25 listopada, czwartek
Więc czas na relaks. Skoro już jesteśmy przy gorących źródłach, to trzeba z nich skorzystać. Co do tego nie było żadnej dyskusji :D Zabraliśmy więc ręczniczki, rzeczy do prania i ruszyliśmy do rzeki – decyzję o tym, co dalej zostawiając na „po kąpieli”. Bo czy może istnieć coś lepszego niż gorące źródła na tej wysokości? Tak, gorące źródła jeszcze wyżej, ale to już inna kwestia. Gdy od kilku dni wędrujesz w tak wilgotnym klimacie, po tak wymagającym terenie, z tak ciężkim plecakiem – marzysz o gorącej kąpieli jak o niczym innym. Ale zazwyczaj gdy docierasz na nocleg jest już ciemno, zimno i nie masz sił na grzanie wody. A tu proszę – baseny w pięknym terenie (górska rzeka, zwaliska skalne, wiszące girlandy soczystej zieleni) z gorącą wodą parującą w tak niesamowicie widowiskowo, że nie sposób tego uchwycić na fotografii. Zapytacie; no dobrze, ale ile można siedzieć w wodzie? No więc nie wiedziałam, ale można do czasu, aż skóra zacznie zmieniać konsystencję. Zmieniały się kolejne ekipy z różnych krajów świata a my zmieniliśmy tylko basen na ten z cieplejsza wodą. Zresztą to też zrobiliśmy niechętnie, bo powietrze przecież mroźne. Wełniana czapka do stroju kąpielowego to doprawdy zabawne rozwiązanie, ale w tej sytuacji bardzo praktyczne. Ja wyszłam, żeby zrobić pranie (nazbierało się tego!) i fotki. Łukasza wyciągnęła z wody tylko konieczność odwiedzenia toalety. Domagał się, abym zaznaczyła na blogu (a teraz twierdzi, że wcale nie ;P), że pan pilnujący porządku i zbierający datki na utrzymanie basenów, wskazał mu główną ścieżkę i powiedział, że nadaje się na toaletę. Jak każde inne miejsce w tym kraju! Zapewne nikt nie zwróciłby zatem uwagi na mojego kolegę w potrzebie, ale on zachowując resztki polskiej dumy i hardu wspiął się po pionowej ścianie wśród pnączy i dziwnych roślin (pamiętajcie, że był boso i w kąpielówkach, no i w czapce), by znaleźć bardziej ustronne miejsce. Brawo! ;D
A decyzja, jaką podjęliśmy była jedyną możliwą – o powrocie w doliny. Czasem coś po prostu nie jest nam dane. Ale to nie znaczy, że nie doświadczamy czegoś równie wartościowego. Po prostu pójdziemy inną Drogą. Ja przeżyłam piękne, niezapomniane chwile, które na zawsze pozostaną w moim sercu. Nie mam poczucia porażki czy niepowodzenia. Przepełnia mnie radość, bo emocje i wrażenia, które w Rejonie Annapurny na mnie czekały, okazały się jednymi z najważniejszych w moim życiu.