skąd się wzięłam?

Moje zdjęcie
Jestem śliwką. Tworzono juz teorie, że śliwka była owocem grzechu pierworodnego, a nawet że jego przyczyną. Cóż... w dziecięcym wierszyku do fartuszka spadła gruszka, spadły grzecznie dwa jabłuszka a śliweczka... spaść nie chciała! Bo ja zawsze muszę po swojemu :D
Kiedyś przeczytałam, że każda podróż oznacza pewną filozofię życia, jest jakby soczewką, w której ogniskują się nasze marzenia, potrzeby, niepokoje. Co nas łączy, tych którzy wracamy do domu tylko po to, by przepakować plecak i wrócić na szlak, to fakt nieposiadania dostatecznej ilości pieniędzy, które umożliwiłyby realizację planów. Ostatecznie jednak nie ma to większego znaczenia, ponieważ prześladujący nas demon włóczęgi sprawia, że wbrew logice i zdrowemu rozsądkowi i tak ruszamy w nieznane, nie dopuszczając przy tym myśli o niepowodzeniu swojej wyprawy. Instynkt wędrowania jest silniejszy od nas samych i choć skazujemy się na ryzyko utraty życia, walkę z samotnością, nierzadko zimno i głód, to robimy to... Człowiek nie jest w stanie żyć, gdy przeżywa coś takiego. Jedyne co nam pozostaje, to po prostu zapakować plecak i być gotowym do Drogi...


Prowadź nas drogą prostą Drogą tych, których obdarzyłeś dobrodziejstwami; nie zaś tych, na których jesteś zagniewany, i nie tych, którzy błądzą.

Keep us on the right path. The path of those upon whom Thou hast bestowed favors. Not (the path) of those upon whom Thy wrath is brought down, nor of those who go astray.

اهْدِنَا الصِّرَاطَ الْمُسْتَقِيمَ صِرَاطَ الَّذِينَ أَنْعَمْتَ عَلَيْهِمْ غَيْرِ الْمَغْضُوبِ عَلَيْهِمْ وَلَا الضَّالِّينَ

sobota, 21 lipca 2012

Piątek, 20 lipca

Zastanawiałam się nad sensem wakacji jako takich. Niezależnie od tego jak bardzo kochamy nasze życie, jak uzależniliśmy się od pracy – czasem potrzebujemy przerwy. I co wtedy robimy? Są tacy, którzy śpią. Odsypiają za wszystkie czasy, całymi dniami ślamazarzą się w piżamie. Inni odwiedzają rodzinę i przyjaciół. Są tacy, którzy tradycyjnie jeżdżą w swoje ulubione miejsce, najlepiej nad morze albo w góry. Dla nielicznych wakacje oznaczają wypoczynek aktywny. Od czego zależą nasze wybory? Kiedyś tłumaczono mi, że od tego jaką pracę wykonujemy na co dzień. Pracownicy biurowi potrzebują aktywności fizycznej i odwrotnie – ci, którzy w pracy są aktywni, na wakacjach chcą się lenić za wszystkie czasy.  Może i jest w tym trochę prawdy, ale wydaje mi się, że istota naszych wakacyjnych wyborów tkwi jednak gdzieś w zakamarkach naszych osobowości. 

Czy warto zatem roztrząsać zagadnienie sposobu relaksowania się? Czy jeden sposób może być lepszy od innego? I dlaczego czasem zmieniamy swoje przyzwyczajenia, by zrobić coś zupełnie innego? Czy zmiana przyzwyczajeń okazuje się strzałem w dziesiątkę? Czy raczej jest koszmarem?
Jedna ze znanych mi historii to kobieta, która wyznała, że po 27 latach mieszkania w Przemyślu nie była nigdy na Kopcu Tatarskim (popularne miejsce spacerów), twierdząc, że nie ma na to czasu. Przyjaciółka powiedziała jej wówczas „nie okłamuj sama siebie, Ty po prostu nie lubisz zwiedzać!” Inny znajomy opowiadał, że całe życie jeździł na wczasy rodzinne nad morze. Jednak któregoś roku zdarzyło się nieszczęście – zabrakło miejsc. Musiał pojechać do Zakopanego. Gdy rano skończyli biesiadować i ktoś pokazał mu Giewont twierdząc, że można się tam wspiąć – myślał, że z niego żartują. Ale poszedł sprawdzić. Teraz jest jednym z najlepszych turystów górskich jakich znam. Pokonał wiele naprawdę wysokich i niebezpiecznych gór, odnalazł w tym swoje szczęście i harmonię.
Po co o tym piszę? Bo jestem przekonana, że wszystkiego trzeba w  życiu spróbować. Nie można powiedzieć „nie lubię flaczków”, jeśli się nie zna ich smaku a ocenia się je wnioskując jedynie z nazwy i wyglądu. Skoro nie wiemy co może nas uszczęśliwić, warto szukać.
A co Wy o tym sadzicie?