skąd się wzięłam?

Moje zdjęcie
Jestem śliwką. Tworzono juz teorie, że śliwka była owocem grzechu pierworodnego, a nawet że jego przyczyną. Cóż... w dziecięcym wierszyku do fartuszka spadła gruszka, spadły grzecznie dwa jabłuszka a śliweczka... spaść nie chciała! Bo ja zawsze muszę po swojemu :D
Kiedyś przeczytałam, że każda podróż oznacza pewną filozofię życia, jest jakby soczewką, w której ogniskują się nasze marzenia, potrzeby, niepokoje. Co nas łączy, tych którzy wracamy do domu tylko po to, by przepakować plecak i wrócić na szlak, to fakt nieposiadania dostatecznej ilości pieniędzy, które umożliwiłyby realizację planów. Ostatecznie jednak nie ma to większego znaczenia, ponieważ prześladujący nas demon włóczęgi sprawia, że wbrew logice i zdrowemu rozsądkowi i tak ruszamy w nieznane, nie dopuszczając przy tym myśli o niepowodzeniu swojej wyprawy. Instynkt wędrowania jest silniejszy od nas samych i choć skazujemy się na ryzyko utraty życia, walkę z samotnością, nierzadko zimno i głód, to robimy to... Człowiek nie jest w stanie żyć, gdy przeżywa coś takiego. Jedyne co nam pozostaje, to po prostu zapakować plecak i być gotowym do Drogi...


Prowadź nas drogą prostą Drogą tych, których obdarzyłeś dobrodziejstwami; nie zaś tych, na których jesteś zagniewany, i nie tych, którzy błądzą.

Keep us on the right path. The path of those upon whom Thou hast bestowed favors. Not (the path) of those upon whom Thy wrath is brought down, nor of those who go astray.

اهْدِنَا الصِّرَاطَ الْمُسْتَقِيمَ صِرَاطَ الَّذِينَ أَنْعَمْتَ عَلَيْهِمْ غَيْرِ الْمَغْضُوبِ عَلَيْهِمْ وَلَا الضَّالِّينَ

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą motocykl. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą motocykl. Pokaż wszystkie posty

środa, 7 marca 2012

Poniedziałek, 6 lutego

Noc spędziłam w tym samym obozowisku, w którym spalam pierwszej nocy. I znowu miałam piękne sny. Chociaż, przyznaję, w pierwszej chwili, nie byłam zachwycona. Przyśniło mi się mianowicie, że samolot, którym wylatuję z Maroka się rozbił. Ocknęłam się oczywiście ze snu w tym momencie, ale zdałam sobie sprawę, że się nie zdenerwowałam. Zrozumiałam, że w moim śnie samolot miękko osiadł na piaskach pustyni a ktoś wziął mnie za rękę i bezpiecznie wyprowadził z maszyny. Zrozumiałam, że jakaś część mnie zostanie już tutaj.

wtorek, 6 marca 2012

yala, yala!

A to już wersja niemal "yala, yala" czyli kierowca nie wie, że filmuję, ale jedzie na tyle wolno i bezpiecznie, że mogę utrzymać kamerę. Wielbłądy i osiołki rozpierzchają się wówczas na wszystkie strony a wskazówka prędkościomierza dochodzi do 70 km/godz (na piasku, który zapada się, gdy próbuję maszerować.

poniedziałek, 5 marca 2012

motocyklem po Saharze

motocyklem przez Saharę w wersji "biletti" ze śpiewaniem i podziwianiem widoków, czyli gdy kierowca wie, że filmuję :D

Niedziela, 5 lutego

Ocknęłam się w ciemnościach i POCZUŁAM, że pustynia mnie wzywa. Nie spojrzałam nawet na zegarek i, choć wydawało się, że to środek nocy, złapałam aparat i wyszłam na zewnątrz. Na najbliższej wydmie okazało się, że zaraz wzejdzie słońce i to jest dokładnie ta chwila o której Khalifa mówił. Piasek wydawał się… nie! Piasek po prostu był czerwony!

niedziela, 19 lutego 2012

jak uruchomić samochód terenowy na pustyni

Po dniu pełnym wrażeń zasnęłam jeszcze zanim przyłożyłam głowę do poduszki. Nie miewam problemów ze spaniem, ale tutaj spało mi się wyjątkowo dobrze. Radośnie usposobiona do nowego dnia miałam wrażenie, że jestem tak otwarta na to co mnie spotyka, że nic mnie zdziwić nie może. Jak bardzo się myliłam, przekonałam się natychmiast po otwarciu oczu. Najpierw zobaczyłam Aissę, który przyszedł po mnie, w rastamańskich spodniach z cyklu „Mama Africa” i zawyłam z uciechy. A gdy wyszłam z „domku” ujrzałam pustynna wersję uruchamiania samochodu z napędem na cztery kola. Ponoć noc była bardzo zimna :D
Okazało się, że noc była wyjątkowo zimna i silnik odmówił współpracy. Ale po dziesięciu takich rundkach, dzięki współpracy wszystkich w zasięgu wzroku - cztery na cztery odpalił.

Piątek, 3 lutego

Właściwie to miałam dziś wyjechać. Ale zostałam. I właściwie to nie pamiętam już dlaczego.
W każdym razie obudziłam się pierwsza (poszliśmy spać nad ranem, ale ja nadal funkcjonowałam według czasu europejskiego), słoneczko już przyjemnie przygrzewało, więc wdrapałam się na najbliższą wydmę.

Czwartek, 2 lutego

Obudziłam się leniwie w „namiocie” czyli takiej chatce ulepionej z gliny w turystycznym obozowisku, kilka kilometrów od wioski Mhamid. Słońce nieśmiało próbowało zajrzeć do środka a wiatr na zewnątrz bawił się ziarenkami piasku. Szumiał przy tym tak, iż miałam wrażenie