skąd się wzięłam?

Moje zdjęcie
Jestem śliwką. Tworzono juz teorie, że śliwka była owocem grzechu pierworodnego, a nawet że jego przyczyną. Cóż... w dziecięcym wierszyku do fartuszka spadła gruszka, spadły grzecznie dwa jabłuszka a śliweczka... spaść nie chciała! Bo ja zawsze muszę po swojemu :D
Kiedyś przeczytałam, że każda podróż oznacza pewną filozofię życia, jest jakby soczewką, w której ogniskują się nasze marzenia, potrzeby, niepokoje. Co nas łączy, tych którzy wracamy do domu tylko po to, by przepakować plecak i wrócić na szlak, to fakt nieposiadania dostatecznej ilości pieniędzy, które umożliwiłyby realizację planów. Ostatecznie jednak nie ma to większego znaczenia, ponieważ prześladujący nas demon włóczęgi sprawia, że wbrew logice i zdrowemu rozsądkowi i tak ruszamy w nieznane, nie dopuszczając przy tym myśli o niepowodzeniu swojej wyprawy. Instynkt wędrowania jest silniejszy od nas samych i choć skazujemy się na ryzyko utraty życia, walkę z samotnością, nierzadko zimno i głód, to robimy to... Człowiek nie jest w stanie żyć, gdy przeżywa coś takiego. Jedyne co nam pozostaje, to po prostu zapakować plecak i być gotowym do Drogi...


Prowadź nas drogą prostą Drogą tych, których obdarzyłeś dobrodziejstwami; nie zaś tych, na których jesteś zagniewany, i nie tych, którzy błądzą.

Keep us on the right path. The path of those upon whom Thou hast bestowed favors. Not (the path) of those upon whom Thy wrath is brought down, nor of those who go astray.

اهْدِنَا الصِّرَاطَ الْمُسْتَقِيمَ صِرَاطَ الَّذِينَ أَنْعَمْتَ عَلَيْهِمْ غَيْرِ الْمَغْضُوبِ عَلَيْهِمْ وَلَا الضَّالِّينَ

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Koh Phangan. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Koh Phangan. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 13 marca 2011


24 lutego, czwartek

Przez ostatni tydzień uczyłam się o używaniu sprzętu ABC (maska, fajka, płetwy),
butli (jednej lub więcej) ze sprężonym powietrzem (najczęściej) lub innym gazem (np.nitrox, trimix), automatu oddechowego który redukuje ciśnienie z butli do ciśnienia otoczenia umożliwiając swobodne oddychanie (obecne standardy bezpieczeństwa wymagają posiadania dwóch), kamizelki wypornościowej (KRW/ang. BCD) (tzw. jacket) lub skrzydła (odmiana KRW) do regulacji/kontroli pływalności, skafandra nurkowego mokrego lub suchego w zależności od warunków, głównie temperatury wody, w jakich nurek przebywa oraz czasu nurkowania, ciężarków ołowianych (tzw. balastu) rekompensujących dodatnią pływalność w/w skafandrów, komputerów i tabel nurkowych, głębokościomierza i zegarka do określenia bezpiecznej głębokości, czasu przebywania pod wodą i pozostałego czasu bezdekompresyjnego (nurkowania rekreacyjne) lub określenia dekompresji do wykonania pod wodą (nurkowania pozostałe) zgodnie z planem nurkowania, manometru do określenia ilości czynnika oddechowego w butli (wyrażonej w barach, psi lub MPa), oświetlenia w postaci co najmniej jednego źródła światła (latarka nurkowa, lampa HID, lampa LED),
narzędzia tnącego (noża, lub sekatora), służących do m.in: czynności związanych z nurkowaniem jak: podważanie, drobne pomiary (miara na niektórych nożach) lub niekiedy oswobadzania się w przypadku zaplątania w sieci.


Dziś dzień na relaks, odpoczynek na plaży, surfowanie po necie i po południu prom na lad. A potem nocny autobus do Bangkoku.
23 lutego, środa
Nadszedł dzień egzaminu. Okazuje się, że testy są tylko w języku angielskim! Siedzę więc i staram się zrozumieć zawiłości tych testowych sformułowań, czasem potrzebuje pomocy w tłumaczeniu, ale ostatecznie… niemal 100%! Dostaję swoją książeczkę nurkowań, kartę, potwierdzającą kwalifikacje (na razie tymczasową) i mogę iść świętować. Przyznaję, że fajna atmosfera panuje w tej szkole. Tacy ciekawi ludzie! Pozdrowienia dla Pawła i Jarka! Życzę samych sukcesów i powodzenia w realizacji marzeń!
A świętuję – tradycyjnie w Hop Panie. To taka lokalna wersja bufetu. Płacisz raz, dostajesz kociołek z grillem (uzupełniany węgielkami ile razy zechcesz) i gotujesz sobie, grillujesz różne mięska, owoce morza, warzywka, ryby; są gotowe potrawy, słodycze, owoce, lody… Fantastyczne miejsce!

piątek, 11 marca 2011

22 lutego, wtorek
Dzień Myśli Braterskiej. Nie mogę być z moimi harcerzami, ale przecież istnieje Internet!
Na śniadanie umówiłam się z Agatą. Jedziemy – same – na dwa nurkowania. Dl mnie będzie to zakończenie kursu i pierwsze nurkowanie jako nurka :D a dla Agaty ostatnie nurkowania na Koh Phangan, bo za kilka dni wyjeżdża. Wraca do Polski. Dzień okazuje się zupełnie wyjątkowy. Z bazy jedziemy same. Na łodzi jest tylko jeden instruktor – z niedostępnej od strony lądu plaży zabiera kilka osób na snurkowanie, jedna pod wodę. Czujemy się jakby ta łódź była tylko dla nas. Idziemy na dziob i tam spędzamy czas w drodze na Koh Yppon – Marine Park. Marine Garden. Często spotykana nazwa. Zazwyczaj na określenie miejsc szczególnie pięknych. Tak nazywał się na przykład beduiński camp w Dahab, który wspominam z rozrzewnieniem. Super szybka łódź pruje po morzu między mnóstwem boi i chorągiewek jak po jakiejś autostradzie. A my siedzimy sobie na dziobie, nogi nam wiszą, słona woda chlapie, słoneczko mocno przygrzewa… jest bosko!
Na Koh Yppon robimy dwa nurkowania. W dwóch różnych miejscach. Pierwsze zapamiętam jako to, gdy pierwszy raz zobaczyłam płaszczki. Jakie cudowne istoty! Takie piękne kolory! I tak dostojnie się poruszają. Trochę za nimi pływałam. I jaskinio – komin w którym się już nie obijałam o rafę i było niesamowicie. No i jeszcze naukę pływania z kompasem i próby jak to jest, gdy zabraknie powierza w butli. Na powierzchni oczywiście, w sposób zupełnie kontrolowany. Ale uczucie tak dziwne, że wiem iż nie chce tego przeżyć pod wodą. Choć ćwiczenia zaliczyłam jak należy. A drugie nurkowanie – gdy szukałyśmy żółwi – to przede wszystkim piękna rozdymka i niesamowite wrażenie gdy zmieniałyśmy głębokości i zmieniała się gwałtownie temperatura wody. I emocje związane z pływaniem kilkanaście metrów pod lustrem wody gdy wokół nie ma nikogo! Tylko my dwie. I spokój, który daje świadomość, że ufam tej drugiej osobie, która jest ze mną pod wodą. I tak sobie tu pływamy – dwie dziewczyny z Polski. Żyć nie umierać!


21 lutego, poniedziałek
Uczę się pilnie o zasadach dobrego nurkowania - to przede wszystkim zasady bezpiecznego nurkowania, zarówno dla siebie jak i innych nurkujących osób. W przypadku chęci nurkowania "ze sprzętem", tzn. z użyciem zestawu powietrznego, butli, automatu - pozwalających na dłuższe przebywanie pod wodą niż to, na które pozwala nam fizjologia, trzeba pamiętać o: (poza odbyciem kursu jak ja)
podczas zanurzania należy pamiętać, aby "wyrównywać ciśnienie" (poprzez np. dmuchnięcie przy zamkniętych ustach i nosie zamkniętym poprzez zaciśnięte na nim palce) w celu wyrównania ciśnienia w naturalnych przestrzeniach powietrznych w ciele ludzkim (głowa, zatoki). Wyrównywanie ciśnienia należy powtarzać możliwie często - częściej niż czujemy ucisk/dyskomfort w uszach. Nieprzestrzeganie tego może spowodować ból, a następnie uraz ucha, aż do pęknięcia błony bębenkowej ucha. Możemy też spotkać się z odwrotnym efektem: uwięzieniem powietrza w przestrzeniach powietrznych (ucho wewnętrzne, zatoki) przy wynurzaniu, gdy powietrze rozpręża się. Najczęstszym powodem jest katar (śluz zamyka przestrzenie uniemożliwiając samoistne wyrównanie ciśnienia- należy zwolnić wynurzanie i wykonać odwrotny manewr niż przy zanurzaniu: zrobić wdech przy zamkniętych ustach i zaciśniętych na nosie palcach).
nigdy nie nurkować w pojedynkę. Jest to oczywiście zrozumiałe, bo należy pamiętać, że partner jest potrzebny w wielu sytuacjach - od sprawdzenia sprzętu przed zanurzeniem, weryfikacji danych, jakie podają własne przyrządy pomiarowe aż do sytuacji awaryjnych - gdzie awarii ulega nasz własny sprzęt lub zawiedzie nasz organizm. Jedyny wyjątek stanowią nurkowie techniczni, którzy mogą czasami decydować się na samotne nurkowania ze względu na skrajne niebezpieczeństwo, które im towarzyszy.
przy wynurzaniu należy bezwzględnie pamiętać, aby nie zatrzymywać oddechu. Należy więc oddychać spokojnie i ciągle wydychać powietrze. Jak wiadomo, przy wynurzaniu zmniejsza się działające na nas ciśnienie, dzieje się tak również wewnątrz naszych płuc. Wzięcie 3 litrowego oddechu na 20 m powoduje, że na powierzchni byłoby to już 9 litrów - a to już przekracza objętość płuc i co za tym idzie - powoduje urazy ciśnieniowe (a czasami nawet śmierć).
Na początku myślałam, że jest tego wszystkiego straaaasznie dużo. Tych zasad znaczy. I sprzętu; jacket, inflator, aparat do oddychania i octopus, i jeszcze maska, i płetwy (zawsze mi się wydaje, że mi spadają), że o pasie ołowianym nie wspomnę (na ostatnim nurkowaniu odpinał się samoczynnie i co kilka minut musiałam go zapinać ponownie).

Dzisiaj czas na nurkowanie na otwartym morzu. Sail Rock. Najbardziej zachwalana miejscówka w okolicy. No więc jedziemy znowu najpierw taksówką, potem pakujemy się na łódź. Sporo tych nurków. Na takiej łodzi jestem pierwszy raz. Ale atmosfera! Lokalny kapitan i jego pomocnik nastawiają muzę. Klimat jak w filmach o sportach ekstremalnych. Prujemy po falach skacząc powietrzu. Opływamy nieco wyspę zbierając jeszcze kilka osób. Tropikalne widoki, plaże z palmami, słoneczko pięknie grzeje. A ja dostaje choroby morskiej. Ale wszystko pod kontrolą. Mamy tabletki. Tylko, ze to dopiero początek. Skurcze żołądka, biegunka, zawroty głowy… o cholera! Czymś się zatrułam. Już mam wszystko przygotowane, założyłam mokry skafander i… nie mogę wstać. Wszystkie mięśnie mi drżą. Agata rozkłada bezradnie ręce. Co można zrobić w takiej sytuacji. Próbuję się ochłodzić w wodzie, ale niewiele to pomaga. Nie myślę logicznie. Nie wiem z czym sobie poradzę a z czym nie. Mój nurkowy partner przejmuje inicjatywę – nie będę nurkować, bo to zbyt niebezpieczne. Przyznaję mu rację. Za rada kapitana płynę na sąsiednią, większą łódź. Gdzie przesypiam niemal godzinę. Trochę dochodzę do siebie. Po posiłku czuje się na tyle dobrze, że mogę zejść pod wodę. Promienny uśmiech Agaty i jej rozemocjonowane opowieści o tym co widzieli pod wodą (Łukasz wypatrzył olbrzymią, dwumetrową murenę) dodają mi sił. I rzeczywiście w wodzie czuje się jak ryba. Nie zgadzam się na żadne ograniczenia programu nurkowania. Zatem schodzimy na kilkanaście metrów w dół, opływamy rafę, wchodzimy do wielkiego komina i płyniemy nim w górę. Łatwo powiedzieć. Ale dla laika, jakim jestem, nagromadzenie drobiazgów takich jak brak równowagi i kontroli pływalności na początku, ostra rafa, olbrzymie ryby, zalana maska… są wystarczającym powodem do lekkiej paniki. Spostrzegam, ze zbyt szybko oddycham. Podoba mi się to, że sama musze nad wszystkim zapanować. Na początek przywołuję do porządku oddech. Sprawdzam zapas powietrza – strasznie szybko „się zużyło” przy takim oddychaniu. A zatem – nigdy więcej! Poprawiam maskę, orientuję się w przestrzeni wokół, wybijam w górę. Jest! Znowu wszystko pod kontrolą. I wtedy zaczyna się to, co –jak sadzę – najpiękniejsze w nurkowaniu: kolorowe ryby, dziesiątki, setki, tysiące, płaszczki, przepiękna kolorowa rafa! I jeszcze coś. Ludzie, z którymi nurkuję. Którym mogę ufać. Z którymi czuje się bezpiecznie. Magiczny, tajemniczy podwodny świat otwiera swoje podwoje.

wtorek, 8 marca 2011

20 lutego, niedziela
Po Full Moonie nikt nie nurkuje. Nikt nie spaceruje. Nikt nie wstaje przed popołudniem. Jeśli ktoś musi wstać po coś do jedzenia lub picia – chodzenie sprawia mu trudność.
Staram się wpasować w ten klimat i przez cały dzień absolutnie NIC NIE ROBIĘ. Jest bosko! :D

poniedziałek, 7 marca 2011


19 lutego, sobota
W „ONE2DIVE” poznaję Agatę. Od razu banan na twarzy. Tak, to jest osoba, z która chce spędzać czas, od której chcę się uczyć. Pijemy kawkę, gawędzimy, śmiejemy się i naraz – ciach ciach ciach i mam dobrany sprzęt. Idziemy do basenu! Jeffrey pyta czy pasuje nam pokój i czy chcemy płynąć na nurkowanie na Kobę. Jakie nurkowanie? Ja dopiero zaczynam! Ale to nic nie szkodzi. Agata – postanawiam jej ufać bezapelacyjnie – twierdzi, że miejsce jest fajne, bezpieczne i dobre na początek. Skoro tak… to tak :D
Basen. Niełatwo tam dojść z tym całym sprzętem. W piance, jackecie z pełną butlą, inflatorem, kilkoma licznikami, aparatami oddechowymi, z maską i płetwami… Po prostu masakra. Dobrze, że to niedaleko.
W książce pisali, że pierwszego wejścia do wody, pierwszego oddechu pod wodą się nie zapomina. Prawda. Że to zmienia życia. Rzeczywiście, spod wody wszystko wygląda inaczej. Inaczej się świat odczuwa, innymi zmysłami go odbiera. Trzeba się na nowo uczyć oddychać, poruszać, patrzeć i słuchać. Już wiem, że mi się to podoba. Woda zawsze była moim żywiołem, ale pod wodę zaglądałam rzadko. Zawsze uwierała mnie maska, płetwy się zsuwały. Okazuje się, że wystarczy je tylko odpowiednio dopasować. Spokojnie oddychać i cieszyć się z tego podwodnego świata. Ponoć lubimy to, co nam dobrze wychodzi. No więc ja po godzinie w basenie jestem pewna że nurkowanie to aktywność właśnie dla mnie.


Gdy przychodzi Paweł i wyciąga nas z basenu na prawdziwe nurkowanie na Kobie – nie mam już wątpliwości. Z radością pakuję się do taksówki i jedziemy na północną plażę. Ja i Łukasz będziemy nurkować z Agatą. Jest jeszcze para Yessi i … - ich liderka będzie Tatiana. Po prostu nie mogę w to uwierzyć – jeszcze dziś rano nie wiedziałam jak założyć ekwipunek, a teraz jestem na plaży, wypakowuje butle z powietrzem i przygotowuję się do wejścia do prawdziwego morza. Jest piękna pogoda, słońce mocno przygrzewa. Z brzegu płyniemy kilkaset metrów plotkując jak to baby na wszelkie tematy. Przy rafie powtarzamy procedury i plan nurkowania. Wchodzimy pod wodę i… natychmiast się gubimy! Widoczność jest prawie zerowa. Mnóstwo planktonu, piasku wokół. Kolorowe płetwy Agaty znikają mi z oczu po kilku metrach. Łukasz czeka chwilę, rozglądając się a następnie pokazuje, że się wynurzamy. No tak, taka procedura. Szukaj przez minutę a następnie wypłyń. Ale, żeby tak od razu się zgubić? Po chwili na powierzchni wynurza się tez nasza liderka. A zaraz po niej ekipa Tatiany. Wszyscy jesteśmy zaskoczeni. Dziewczyny mówią, że wczoraj była tu doskonała widoczność. No trudno, zejdziemy pod wodę jeszcze raz. Ale teraz pilnujemy się bardziej. I rzeczywiście, powoli oswajam się z pływalnością, z podwodnym światem. Dostrzegam rybki, kawałki rafy, piasek. Za nurkowanie w trudnych warunkach powinni przyznawać jakieś specjalne uprawnienia czy coś, ale ja jestem zadowolona. Skoro czasem nurkowania są nieudane, to dobrze że pierwsze było w takich warunkach a mimo to udane. To zasługa mojej kochanej Agaty. Nie tylko sprawiła, że czułam się bezpiecznie, ale zadbała tez, bym dostrzegła coś z tej tajemnicy podwodnego świata.
Po trzydziestu paru minutach wychodzimy na brzeg. Jemy obiad i decydujemy się na następne nurkowanie. Zrobiło się trochę późno, bo Tajowie nie spieszą się z obsługa w restauracjach, więc słońce schodzi coraz niżej. O dziwo widoczność jest znacznie lepsza. Już swobodnie czuję się w wodzie. Wykonuję wszystkie ćwiczenia zaliczeniowe. Panuję nad swoim sprzętem. Ciekawe, ale wcale nie mam obaw przed zdjęciem maski czy inflatora pod wodą. Pływając wykonuje sobie te wszystkie ćwiczenia dla zabawy. Jedynie gdy jestem zbyt blisko lustra wody, wyrzuca mnie na powierzchnię. Ale ci doświadczeni pocieszają mnie, że tak jest na początku i musze się opływać. No więc cieszę się niesamowicie. A gdy wracamy na brzeg zachodzi słońce. I – uwierzcie mi – to jeden z najpiękniejszych zachodów słońca jakie widziałam. Taka dodatkowa nagroda – jak wisienka na torcie.
Wracamy o zmierzchu. Agata i Łukasz rozmawiają o sprawach dla mnie na razie nowych. Dowiaduję się więc cos niecoś o sprzęcie i rodzajach nurkowania:
snorkeling – oglądanie podwodnego świata podczas unoszenia się na wodzie, z wykorzystaniem sprzętu ABC. Bardzo popularne np. w Egipcie.
bezdechowe (freediving) – nurkowanie na wstrzymanym w płucach powietrzu (zatrzymany oddech)
płetwonurkowanie – rekreacyjne do głębokości 40 m, dostępne nawet dla dzieci już od 10-12 lat (na znacznie mniejsze głębokości i pod opieką instruktora) bez wyznaczonej górnej granicy wieku, określonej stanem zdrowia kandydata.
techniczne – dekompresyjne, trudne logistycznie, przekraczające limity rekreacyjne (zarówno głębokości lub czasu pobytu pod wodą), związane ze zmianami mieszanin oddechowych pod powierzchnią wody, wykonywane z użyciem bardziej skomplikowanych konfiguracji i większej ilości sprzętu, złożonym planowaniu, dla osób o bardzo dobrym stanie zdrowia.
wrakowe – wiążące się z penetracją wnętrza zatopionych wraków
nurkowanie jaskiniowe (podwodna penetracja zalanych korytarzy, sztolni, jaskiń) – nurkowanie bez możliwości wynurzenia się pionowo na powierzchnię, niekoniecznie głęboko, ale niekiedy daleko od wyjścia. Wymaga wielu umiejętności wykraczających poza nurkowanie rekreacyjne.
komercyjne (zawodowe, prace podwodne) – często saturowane, bardzo trudne nurkowania z użyciem skomplikowanego sprzętu nurkowego, daleko odbiegającego od stosowanego w przypadkach wymienionych powyżej, często z powietrzem lub innym gazem dostarczanym z powierzchni wody ze stacji obsługującej, nadzorujące i zabezpieczającej pracę nurka. Wymagania stawiane kandydatom są bardzo wysokie i dotyczą predyspozycji psychofizycznych i innych umiejętności wykorzystywanych do skomplikowanych prac w nieprzyjaznych, podwodnych warunkach. Do wykonywania takich prac są dopuszczane osoby posiadające ukończone specjalistyczne kursy i legitymujące się odpowiednimi dokumentami.
saturowane – w którym poziom gazu obojętnego wchłoniętego przez organizm nurka, a pochodzącego z mieszaniny oddechowej, osiąga największą możliwą dla danego ciśnienia zewnętrznego wartość.

Wracamy tak padnięci, że wcale nie mamy ochoty iść na Full Moon Party - imprezę odbywającą się w każdą pełnię księżyca, zlokalizowaną na najbardziej znanych na Phangan plażach Had Rin Nok oraz Had Rin Nai. Do ww. plaż dojeżdża się bardzo krętą i bardzo niebezpieczną drogą prowadzącą przez okoliczne wzniesienia. Standardowy środek przemieszczania się pomiędzy dowolnym miejscem na wyspie a ww. plażami to wszelkiego rodzaju pickupy (zadaszone lub nie, z miejscami siedzącymi lub bez). Wszelkimi środkami transportu ciągną nieprzeliczone tłumy. Już wierzę, że to nawet 10 000 ludzi. W różnym wieku. Poprzebierani, pomalowani… nawet po kilku dniach ta farba jeszcze się trzyma.


18 lutego, piątek
Wyspa pełna turystów. Większość z nich zjechała tu na Full Moon Party. Większość jest młoda lub bardzo młoda. Ale są tez ludzie w wieku określonym przeze mnie jako „drugi wiek hipisowski”. Śmiejemy się, że przy wejściu na plażę zainstalowano specjalny czujnik i bez tatuaży nie wpuszczają. Rzeczywiście, nie spotkałam nikogo bez tatuażu. Wybór jest między wiele a więcej. Do tego kolczyki gdzie się da, dredy, topless… do wyboru, do koloru! Plaży tez zresztą wielki wybór. I kawiarenek z cudownymi owocami morza. Trochę zresztą z tymi owocami morza przesadzamy (już nam nawet układy trawienne szwankują), ale przecież nie odmówimy sobie krewetek czy langust na wyspie! No więc lecą na okrągło pad thai’e z seefoodem, zupy z seefoodem, sałatki z seefoodem, seefoody w cieście itd. Wszystko pyszniutkie, świeżutkie…
Spędzamy czas odwiedzając kolejne plaże, ale nigdzie nie możemy znaleźć noclegu. Wtedy dzwoni Pawel – szef polskiej szkoly nurkowej na Koh Phangan – z wiadomością, że ma dla nas alternatywę. Jego współpracownik wynajął pokój, ale ostatnio ciągłe imprezuje i Itak sypia w bazie, więc nam odstąpi swój pokój. Przerywam więc czytanie podręcznika do nurkowania i wracamy na południe wyspy. Akurat zabrakło prądu i całe Koh Phangan pogrążone jest w ciemnościach. Śmiejemy się, że gromadzą prąd na jutrzejszą imprezę.
Na rano umawiam się na rozpoczęcie szkolenia. Na razie jeszcze bez szaleństwa, spokojnie zasypiam.


niedziela, 6 marca 2011


17 lutego, czwartek
Promem docieramy na wyspę w południe. Żar leje się z nieba. Zdzwaniamy się z polska baza nurkową, gdzie docieramy po obiedzie. Wykupuję kurs nurkowania, ale nigdzie nie możemy znaleźć noclegu. Jest tuż przed Full Moonem, wszyscy rozkładają ręce. Jedziemy więc na północ. Tan znajdujemy luksusowy bungalow na jedną noc. Cóż, będzie bardzo elegancko. Drogo na wyspach być musi – z tą myślą pogodziliśmy się już dawno. Ale tutaj nawet plaże zamiatają, więc niech im będzie!
Nastrój cudowny…