skąd się wzięłam?

Moje zdjęcie
Jestem śliwką. Tworzono juz teorie, że śliwka była owocem grzechu pierworodnego, a nawet że jego przyczyną. Cóż... w dziecięcym wierszyku do fartuszka spadła gruszka, spadły grzecznie dwa jabłuszka a śliweczka... spaść nie chciała! Bo ja zawsze muszę po swojemu :D
Kiedyś przeczytałam, że każda podróż oznacza pewną filozofię życia, jest jakby soczewką, w której ogniskują się nasze marzenia, potrzeby, niepokoje. Co nas łączy, tych którzy wracamy do domu tylko po to, by przepakować plecak i wrócić na szlak, to fakt nieposiadania dostatecznej ilości pieniędzy, które umożliwiłyby realizację planów. Ostatecznie jednak nie ma to większego znaczenia, ponieważ prześladujący nas demon włóczęgi sprawia, że wbrew logice i zdrowemu rozsądkowi i tak ruszamy w nieznane, nie dopuszczając przy tym myśli o niepowodzeniu swojej wyprawy. Instynkt wędrowania jest silniejszy od nas samych i choć skazujemy się na ryzyko utraty życia, walkę z samotnością, nierzadko zimno i głód, to robimy to... Człowiek nie jest w stanie żyć, gdy przeżywa coś takiego. Jedyne co nam pozostaje, to po prostu zapakować plecak i być gotowym do Drogi...


Prowadź nas drogą prostą Drogą tych, których obdarzyłeś dobrodziejstwami; nie zaś tych, na których jesteś zagniewany, i nie tych, którzy błądzą.

Keep us on the right path. The path of those upon whom Thou hast bestowed favors. Not (the path) of those upon whom Thy wrath is brought down, nor of those who go astray.

اهْدِنَا الصِّرَاطَ الْمُسْتَقِيمَ صِرَاطَ الَّذِينَ أَنْعَمْتَ عَلَيْهِمْ غَيْرِ الْمَغْضُوبِ عَلَيْهِمْ وَلَا الضَّالِّينَ

środa, 30 czerwca 2010

PRZYGODA ŻYCIA

Dziś zaczynam przygodę życia - wyprawę przez Azję Centralną, Południowo -Wschodnią i na kraniec mapy Jak Bóg da/Jak Boh da/Inszallach! Relacje na bieżąco tutaj :)

Egipt 2010

Jaka była ta podróż? Dokąd doprowadziła mnie ta droga?
Do mego wnętrza. Odnalazłam w sobie nowe pokłady… pasji, namiętności, życia. Nabrałam dystansu. Poznałam beduińska prostotę szczęśliwego życia. Przekonałam się jak niewiele człowiek potrzebuje i jak jednocześnie ważna jest nasza otwartość i szacunek dla tradycji, religii.
Egipt to kraj słońca. Słońce w ludzkich oczach i sercach. Kraj szlachetności, gościnności. Ale też powszechnej korupcji, bakszyszu i naciągactwa. Kraj, gdzie wszystko może być na sprzedaż, wszystko można kupić. Gdzie muzeum wygląda jak skład budowlany, a byle budowla jak muzeum. To także kraj ogromnej biedy i bogatych turystów. Krak szacunku oraz segregacji i dyskryminacji ze względu na płeć.
Egipt to magiczne miejsce, gdzie czułam się szczęśliwa. Dzięki odkryciu jak proste może być życie, jak naturalne są nasze potrzeby i łatwe ich zaspokojenie, żyłam w zgodzie ze sobą, ze swoją naturą. Z wszystkimi wokół.
Egipska namiętność życia, intensywność doznań… czerpią życie pełnymi garściami. Żyją tak jak jedzą; zachłannie, ciesząc się chwilą, smakując. Sięgają po to, czego pragną. Są przy tym niepoprawnymi optymistami.
Pomimo całego tego powszechnie znanego naciągactwa są honorowi i raz danego słowa dotrzymują z radością. Potrafią sprawić, że przybysz czuje się ich przyjacielem. Jak w beduińskim Marine Camp, gdzie przybywasz jako gość, a żyjesz jak przyjaciel.
To kraj, w którym dosłownie wszystko podlega negocjacji, bo każda usługa czy towar jest po prostu warta tyle, ile jesteś gotów za nią zapłacić. I jest to system, w którym płacąc, masz satysfakcję osiągniętej ceny.
Podróżowanie po Egipcie jest bajecznie proste. Ze względów organizacyjnych to zatem zapewne niezłe preludium do wędrówek po Afryce. Trzeba jednak wierzyć przeznaczeniu i dać się prowadzić przez los. Wierzyłam tam w zabobony, znaki, amulety. Wszyscy wierzyli. I one tam działały :D