skąd się wzięłam?

Moje zdjęcie
Jestem śliwką. Tworzono juz teorie, że śliwka była owocem grzechu pierworodnego, a nawet że jego przyczyną. Cóż... w dziecięcym wierszyku do fartuszka spadła gruszka, spadły grzecznie dwa jabłuszka a śliweczka... spaść nie chciała! Bo ja zawsze muszę po swojemu :D
Kiedyś przeczytałam, że każda podróż oznacza pewną filozofię życia, jest jakby soczewką, w której ogniskują się nasze marzenia, potrzeby, niepokoje. Co nas łączy, tych którzy wracamy do domu tylko po to, by przepakować plecak i wrócić na szlak, to fakt nieposiadania dostatecznej ilości pieniędzy, które umożliwiłyby realizację planów. Ostatecznie jednak nie ma to większego znaczenia, ponieważ prześladujący nas demon włóczęgi sprawia, że wbrew logice i zdrowemu rozsądkowi i tak ruszamy w nieznane, nie dopuszczając przy tym myśli o niepowodzeniu swojej wyprawy. Instynkt wędrowania jest silniejszy od nas samych i choć skazujemy się na ryzyko utraty życia, walkę z samotnością, nierzadko zimno i głód, to robimy to... Człowiek nie jest w stanie żyć, gdy przeżywa coś takiego. Jedyne co nam pozostaje, to po prostu zapakować plecak i być gotowym do Drogi...


Prowadź nas drogą prostą Drogą tych, których obdarzyłeś dobrodziejstwami; nie zaś tych, na których jesteś zagniewany, i nie tych, którzy błądzą.

Keep us on the right path. The path of those upon whom Thou hast bestowed favors. Not (the path) of those upon whom Thy wrath is brought down, nor of those who go astray.

اهْدِنَا الصِّرَاطَ الْمُسْتَقِيمَ صِرَاطَ الَّذِينَ أَنْعَمْتَ عَلَيْهِمْ غَيْرِ الْمَغْضُوبِ عَلَيْهِمْ وَلَا الضَّالِّينَ

czwartek, 7 kwietnia 2011

29 marca, wtorek
Rankiem docieramy Chiang Kong. Obiecano nam, że potrzebujemy tylko złotówkę na przeprawę łodzią, ale oczywiście trzeba było dojechać z dworca do miasta… jak zawsze w Azji! No ale każdy krok przybliżał nas do ukochanej Tajlandii…
Tym razem kraj Tajów prezentował się zupełnie inaczej. Nigdy nie zapomnę pierwszych chwil w Bangkoku w grudniu 2010 r., gdy ujrzał realizację wizji z „Piątego elementu’, czyli ruch uliczny prowadzony na kilku poziomach, mnóstwo neonów i rozmach z jakim zaprojektowano to miasto. Tutaj, w Chaing Kong, przywitał nas szeroki Mekong, a po drugiej stronie chatkowe niemal zabudowania urzędu celnego. Ale urzędnicy niezmiennie uprzejmi i sympatyczni, taksówkarze uczciwi i pomocni a komunikacja publiczna działa bez zarzutu! Uwielbiam ten kraj!!!


Jedziemy n kilka dni do Chiang Rai. Bardzo zależało mi, by odwiedzić te okolice i udało się wygospodarować dwa dni. Już pierwszego wieczora miasteczko zachwyca mnie kolorami, piękną wieżą zegarową która o określonych godzinach świeci wszystkimi kolorami tęczy, „tańczy” i „śpiewa”. I nocnym marketem – dla turystów. I nocnym targiem – z jedzeniem dla miejscowych.