skąd się wzięłam?

Moje zdjęcie
Jestem śliwką. Tworzono juz teorie, że śliwka była owocem grzechu pierworodnego, a nawet że jego przyczyną. Cóż... w dziecięcym wierszyku do fartuszka spadła gruszka, spadły grzecznie dwa jabłuszka a śliweczka... spaść nie chciała! Bo ja zawsze muszę po swojemu :D
Kiedyś przeczytałam, że każda podróż oznacza pewną filozofię życia, jest jakby soczewką, w której ogniskują się nasze marzenia, potrzeby, niepokoje. Co nas łączy, tych którzy wracamy do domu tylko po to, by przepakować plecak i wrócić na szlak, to fakt nieposiadania dostatecznej ilości pieniędzy, które umożliwiłyby realizację planów. Ostatecznie jednak nie ma to większego znaczenia, ponieważ prześladujący nas demon włóczęgi sprawia, że wbrew logice i zdrowemu rozsądkowi i tak ruszamy w nieznane, nie dopuszczając przy tym myśli o niepowodzeniu swojej wyprawy. Instynkt wędrowania jest silniejszy od nas samych i choć skazujemy się na ryzyko utraty życia, walkę z samotnością, nierzadko zimno i głód, to robimy to... Człowiek nie jest w stanie żyć, gdy przeżywa coś takiego. Jedyne co nam pozostaje, to po prostu zapakować plecak i być gotowym do Drogi...


Prowadź nas drogą prostą Drogą tych, których obdarzyłeś dobrodziejstwami; nie zaś tych, na których jesteś zagniewany, i nie tych, którzy błądzą.

Keep us on the right path. The path of those upon whom Thou hast bestowed favors. Not (the path) of those upon whom Thy wrath is brought down, nor of those who go astray.

اهْدِنَا الصِّرَاطَ الْمُسْتَقِيمَ صِرَاطَ الَّذِينَ أَنْعَمْتَ عَلَيْهِمْ غَيْرِ الْمَغْضُوبِ عَلَيْهِمْ وَلَا الضَّالِّينَ

wtorek, 28 lutego 2012

Sahara party

obiecany w poprzednim poście filmik
tam-tam krąży w kręgu i każdy zaczyna swoją ulubioną piosenkę


Ta piosenka jest moja ulubioną ale nie potrafię zapisać tytułu (po polsku "piękna Afryka". Jeśli ktoś zna wykonawcę to proszę o informację.
cd

Postanowiłam wykorzystać fakt, ze obudziłam się w miejscu bądź co bądź przeznaczonym dla turystów, zatem zaopatrzonym w wodę czasem bieżącą i się wykapałam. Wprawdzie w swoim własnym domu nigdy bym tego kąpielą nie nazwała, ale tutaj byłam bardzo zadowolona, że woda (klasa zimna druga, klasa smrodu także, zatem przyzwoicie) cieknąca niemrawym strumyczkiem pozwala mi się odświeżyć. Mydło upolowałam przy umywalkach a ręcznik sobie wyobraziłam.

niedziela, 19 lutego 2012

jak uruchomić samochód terenowy na pustyni

Po dniu pełnym wrażeń zasnęłam jeszcze zanim przyłożyłam głowę do poduszki. Nie miewam problemów ze spaniem, ale tutaj spało mi się wyjątkowo dobrze. Radośnie usposobiona do nowego dnia miałam wrażenie, że jestem tak otwarta na to co mnie spotyka, że nic mnie zdziwić nie może. Jak bardzo się myliłam, przekonałam się natychmiast po otwarciu oczu. Najpierw zobaczyłam Aissę, który przyszedł po mnie, w rastamańskich spodniach z cyklu „Mama Africa” i zawyłam z uciechy. A gdy wyszłam z „domku” ujrzałam pustynna wersję uruchamiania samochodu z napędem na cztery kola. Ponoć noc była bardzo zimna :D
Okazało się, że noc była wyjątkowo zimna i silnik odmówił współpracy. Ale po dziesięciu takich rundkach, dzięki współpracy wszystkich w zasięgu wzroku - cztery na cztery odpalił.

Piątek, 3 lutego

Właściwie to miałam dziś wyjechać. Ale zostałam. I właściwie to nie pamiętam już dlaczego.
W każdym razie obudziłam się pierwsza (poszliśmy spać nad ranem, ale ja nadal funkcjonowałam według czasu europejskiego), słoneczko już przyjemnie przygrzewało, więc wdrapałam się na najbliższą wydmę.

Czwartek, 2 lutego

Obudziłam się leniwie w „namiocie” czyli takiej chatce ulepionej z gliny w turystycznym obozowisku, kilka kilometrów od wioski Mhamid. Słońce nieśmiało próbowało zajrzeć do środka a wiatr na zewnątrz bawił się ziarenkami piasku. Szumiał przy tym tak, iż miałam wrażenie

sobota, 18 lutego 2012

Sahara tee

Środa, 1 lutego

Wstałam skoro świt i uznając, że brak małej grupy na trip po pustyni to szansa na samodzielna wyprawę, wbiegłam do pierwszego lepszego autobusu na pobliskim przystanku. Zapytałam o dworzec autobusowy i kierowca kiwnął głową. Potem wszystko poszło tak łatwo, że

czwartek, 16 lutego 2012

Wtorek, 31 stycznia

Około pierwszej w nocy wylądowałam w Casablance. Nareszcie Afryka! Tylko jakoś tak… zimno!!! A nawet rzekłabym, że bardzo zimno. Naczytałam się jak trudno przechodzi się odprawę na tym lotnisku, a tu zaskoczenie: po kwadransie było po wszystkim. No i po co? Teraz trzeba

środa, 15 lutego 2012


Niedzielę spędziłam w Warszawie pod opieką mojego duchowego brata, wprowadzając małe zamieszanie wśród wspólnoty palotyńskiej, swoimi pomysłami na podróże. Zdążyłam się jeszcze załapać na

wtorek, 14 lutego 2012

Uważaj o czym marzysz… Przestrzega popularna reklama. Że marzenia się spełniają – wiemy wszyscy. Ostatnie dwa tygodnie mojego życia są przykładem na to jak łatwo się to dzieje. Na to, że gdy powiesz „Inshallah” i zaufasz Opatrzności, rzeczy po prostu się wydarzają.
Jeśli chcecie przeczytać o tym jak znalazłam się w świecie

Kochani pisze nowe relacje i przygotowuje zdjęcia z Maroka