skąd się wzięłam?

Moje zdjęcie
Jestem śliwką. Tworzono juz teorie, że śliwka była owocem grzechu pierworodnego, a nawet że jego przyczyną. Cóż... w dziecięcym wierszyku do fartuszka spadła gruszka, spadły grzecznie dwa jabłuszka a śliweczka... spaść nie chciała! Bo ja zawsze muszę po swojemu :D
Kiedyś przeczytałam, że każda podróż oznacza pewną filozofię życia, jest jakby soczewką, w której ogniskują się nasze marzenia, potrzeby, niepokoje. Co nas łączy, tych którzy wracamy do domu tylko po to, by przepakować plecak i wrócić na szlak, to fakt nieposiadania dostatecznej ilości pieniędzy, które umożliwiłyby realizację planów. Ostatecznie jednak nie ma to większego znaczenia, ponieważ prześladujący nas demon włóczęgi sprawia, że wbrew logice i zdrowemu rozsądkowi i tak ruszamy w nieznane, nie dopuszczając przy tym myśli o niepowodzeniu swojej wyprawy. Instynkt wędrowania jest silniejszy od nas samych i choć skazujemy się na ryzyko utraty życia, walkę z samotnością, nierzadko zimno i głód, to robimy to... Człowiek nie jest w stanie żyć, gdy przeżywa coś takiego. Jedyne co nam pozostaje, to po prostu zapakować plecak i być gotowym do Drogi...


Prowadź nas drogą prostą Drogą tych, których obdarzyłeś dobrodziejstwami; nie zaś tych, na których jesteś zagniewany, i nie tych, którzy błądzą.

Keep us on the right path. The path of those upon whom Thou hast bestowed favors. Not (the path) of those upon whom Thy wrath is brought down, nor of those who go astray.

اهْدِنَا الصِّرَاطَ الْمُسْتَقِيمَ صِرَاطَ الَّذِينَ أَنْعَمْتَ عَلَيْهِمْ غَيْرِ الْمَغْضُوبِ عَلَيْهِمْ وَلَا الضَّالِّينَ

poniedziałek, 7 marca 2011


19 lutego, sobota
W „ONE2DIVE” poznaję Agatę. Od razu banan na twarzy. Tak, to jest osoba, z która chce spędzać czas, od której chcę się uczyć. Pijemy kawkę, gawędzimy, śmiejemy się i naraz – ciach ciach ciach i mam dobrany sprzęt. Idziemy do basenu! Jeffrey pyta czy pasuje nam pokój i czy chcemy płynąć na nurkowanie na Kobę. Jakie nurkowanie? Ja dopiero zaczynam! Ale to nic nie szkodzi. Agata – postanawiam jej ufać bezapelacyjnie – twierdzi, że miejsce jest fajne, bezpieczne i dobre na początek. Skoro tak… to tak :D
Basen. Niełatwo tam dojść z tym całym sprzętem. W piance, jackecie z pełną butlą, inflatorem, kilkoma licznikami, aparatami oddechowymi, z maską i płetwami… Po prostu masakra. Dobrze, że to niedaleko.
W książce pisali, że pierwszego wejścia do wody, pierwszego oddechu pod wodą się nie zapomina. Prawda. Że to zmienia życia. Rzeczywiście, spod wody wszystko wygląda inaczej. Inaczej się świat odczuwa, innymi zmysłami go odbiera. Trzeba się na nowo uczyć oddychać, poruszać, patrzeć i słuchać. Już wiem, że mi się to podoba. Woda zawsze była moim żywiołem, ale pod wodę zaglądałam rzadko. Zawsze uwierała mnie maska, płetwy się zsuwały. Okazuje się, że wystarczy je tylko odpowiednio dopasować. Spokojnie oddychać i cieszyć się z tego podwodnego świata. Ponoć lubimy to, co nam dobrze wychodzi. No więc ja po godzinie w basenie jestem pewna że nurkowanie to aktywność właśnie dla mnie.


Gdy przychodzi Paweł i wyciąga nas z basenu na prawdziwe nurkowanie na Kobie – nie mam już wątpliwości. Z radością pakuję się do taksówki i jedziemy na północną plażę. Ja i Łukasz będziemy nurkować z Agatą. Jest jeszcze para Yessi i … - ich liderka będzie Tatiana. Po prostu nie mogę w to uwierzyć – jeszcze dziś rano nie wiedziałam jak założyć ekwipunek, a teraz jestem na plaży, wypakowuje butle z powietrzem i przygotowuję się do wejścia do prawdziwego morza. Jest piękna pogoda, słońce mocno przygrzewa. Z brzegu płyniemy kilkaset metrów plotkując jak to baby na wszelkie tematy. Przy rafie powtarzamy procedury i plan nurkowania. Wchodzimy pod wodę i… natychmiast się gubimy! Widoczność jest prawie zerowa. Mnóstwo planktonu, piasku wokół. Kolorowe płetwy Agaty znikają mi z oczu po kilku metrach. Łukasz czeka chwilę, rozglądając się a następnie pokazuje, że się wynurzamy. No tak, taka procedura. Szukaj przez minutę a następnie wypłyń. Ale, żeby tak od razu się zgubić? Po chwili na powierzchni wynurza się tez nasza liderka. A zaraz po niej ekipa Tatiany. Wszyscy jesteśmy zaskoczeni. Dziewczyny mówią, że wczoraj była tu doskonała widoczność. No trudno, zejdziemy pod wodę jeszcze raz. Ale teraz pilnujemy się bardziej. I rzeczywiście, powoli oswajam się z pływalnością, z podwodnym światem. Dostrzegam rybki, kawałki rafy, piasek. Za nurkowanie w trudnych warunkach powinni przyznawać jakieś specjalne uprawnienia czy coś, ale ja jestem zadowolona. Skoro czasem nurkowania są nieudane, to dobrze że pierwsze było w takich warunkach a mimo to udane. To zasługa mojej kochanej Agaty. Nie tylko sprawiła, że czułam się bezpiecznie, ale zadbała tez, bym dostrzegła coś z tej tajemnicy podwodnego świata.
Po trzydziestu paru minutach wychodzimy na brzeg. Jemy obiad i decydujemy się na następne nurkowanie. Zrobiło się trochę późno, bo Tajowie nie spieszą się z obsługa w restauracjach, więc słońce schodzi coraz niżej. O dziwo widoczność jest znacznie lepsza. Już swobodnie czuję się w wodzie. Wykonuję wszystkie ćwiczenia zaliczeniowe. Panuję nad swoim sprzętem. Ciekawe, ale wcale nie mam obaw przed zdjęciem maski czy inflatora pod wodą. Pływając wykonuje sobie te wszystkie ćwiczenia dla zabawy. Jedynie gdy jestem zbyt blisko lustra wody, wyrzuca mnie na powierzchnię. Ale ci doświadczeni pocieszają mnie, że tak jest na początku i musze się opływać. No więc cieszę się niesamowicie. A gdy wracamy na brzeg zachodzi słońce. I – uwierzcie mi – to jeden z najpiękniejszych zachodów słońca jakie widziałam. Taka dodatkowa nagroda – jak wisienka na torcie.
Wracamy o zmierzchu. Agata i Łukasz rozmawiają o sprawach dla mnie na razie nowych. Dowiaduję się więc cos niecoś o sprzęcie i rodzajach nurkowania:
snorkeling – oglądanie podwodnego świata podczas unoszenia się na wodzie, z wykorzystaniem sprzętu ABC. Bardzo popularne np. w Egipcie.
bezdechowe (freediving) – nurkowanie na wstrzymanym w płucach powietrzu (zatrzymany oddech)
płetwonurkowanie – rekreacyjne do głębokości 40 m, dostępne nawet dla dzieci już od 10-12 lat (na znacznie mniejsze głębokości i pod opieką instruktora) bez wyznaczonej górnej granicy wieku, określonej stanem zdrowia kandydata.
techniczne – dekompresyjne, trudne logistycznie, przekraczające limity rekreacyjne (zarówno głębokości lub czasu pobytu pod wodą), związane ze zmianami mieszanin oddechowych pod powierzchnią wody, wykonywane z użyciem bardziej skomplikowanych konfiguracji i większej ilości sprzętu, złożonym planowaniu, dla osób o bardzo dobrym stanie zdrowia.
wrakowe – wiążące się z penetracją wnętrza zatopionych wraków
nurkowanie jaskiniowe (podwodna penetracja zalanych korytarzy, sztolni, jaskiń) – nurkowanie bez możliwości wynurzenia się pionowo na powierzchnię, niekoniecznie głęboko, ale niekiedy daleko od wyjścia. Wymaga wielu umiejętności wykraczających poza nurkowanie rekreacyjne.
komercyjne (zawodowe, prace podwodne) – często saturowane, bardzo trudne nurkowania z użyciem skomplikowanego sprzętu nurkowego, daleko odbiegającego od stosowanego w przypadkach wymienionych powyżej, często z powietrzem lub innym gazem dostarczanym z powierzchni wody ze stacji obsługującej, nadzorujące i zabezpieczającej pracę nurka. Wymagania stawiane kandydatom są bardzo wysokie i dotyczą predyspozycji psychofizycznych i innych umiejętności wykorzystywanych do skomplikowanych prac w nieprzyjaznych, podwodnych warunkach. Do wykonywania takich prac są dopuszczane osoby posiadające ukończone specjalistyczne kursy i legitymujące się odpowiednimi dokumentami.
saturowane – w którym poziom gazu obojętnego wchłoniętego przez organizm nurka, a pochodzącego z mieszaniny oddechowej, osiąga największą możliwą dla danego ciśnienia zewnętrznego wartość.

Wracamy tak padnięci, że wcale nie mamy ochoty iść na Full Moon Party - imprezę odbywającą się w każdą pełnię księżyca, zlokalizowaną na najbardziej znanych na Phangan plażach Had Rin Nok oraz Had Rin Nai. Do ww. plaż dojeżdża się bardzo krętą i bardzo niebezpieczną drogą prowadzącą przez okoliczne wzniesienia. Standardowy środek przemieszczania się pomiędzy dowolnym miejscem na wyspie a ww. plażami to wszelkiego rodzaju pickupy (zadaszone lub nie, z miejscami siedzącymi lub bez). Wszelkimi środkami transportu ciągną nieprzeliczone tłumy. Już wierzę, że to nawet 10 000 ludzi. W różnym wieku. Poprzebierani, pomalowani… nawet po kilku dniach ta farba jeszcze się trzyma.


18 lutego, piątek
Wyspa pełna turystów. Większość z nich zjechała tu na Full Moon Party. Większość jest młoda lub bardzo młoda. Ale są tez ludzie w wieku określonym przeze mnie jako „drugi wiek hipisowski”. Śmiejemy się, że przy wejściu na plażę zainstalowano specjalny czujnik i bez tatuaży nie wpuszczają. Rzeczywiście, nie spotkałam nikogo bez tatuażu. Wybór jest między wiele a więcej. Do tego kolczyki gdzie się da, dredy, topless… do wyboru, do koloru! Plaży tez zresztą wielki wybór. I kawiarenek z cudownymi owocami morza. Trochę zresztą z tymi owocami morza przesadzamy (już nam nawet układy trawienne szwankują), ale przecież nie odmówimy sobie krewetek czy langust na wyspie! No więc lecą na okrągło pad thai’e z seefoodem, zupy z seefoodem, sałatki z seefoodem, seefoody w cieście itd. Wszystko pyszniutkie, świeżutkie…
Spędzamy czas odwiedzając kolejne plaże, ale nigdzie nie możemy znaleźć noclegu. Wtedy dzwoni Pawel – szef polskiej szkoly nurkowej na Koh Phangan – z wiadomością, że ma dla nas alternatywę. Jego współpracownik wynajął pokój, ale ostatnio ciągłe imprezuje i Itak sypia w bazie, więc nam odstąpi swój pokój. Przerywam więc czytanie podręcznika do nurkowania i wracamy na południe wyspy. Akurat zabrakło prądu i całe Koh Phangan pogrążone jest w ciemnościach. Śmiejemy się, że gromadzą prąd na jutrzejszą imprezę.
Na rano umawiam się na rozpoczęcie szkolenia. Na razie jeszcze bez szaleństwa, spokojnie zasypiam.