skąd się wzięłam?

Moje zdjęcie
Jestem śliwką. Tworzono juz teorie, że śliwka była owocem grzechu pierworodnego, a nawet że jego przyczyną. Cóż... w dziecięcym wierszyku do fartuszka spadła gruszka, spadły grzecznie dwa jabłuszka a śliweczka... spaść nie chciała! Bo ja zawsze muszę po swojemu :D
Kiedyś przeczytałam, że każda podróż oznacza pewną filozofię życia, jest jakby soczewką, w której ogniskują się nasze marzenia, potrzeby, niepokoje. Co nas łączy, tych którzy wracamy do domu tylko po to, by przepakować plecak i wrócić na szlak, to fakt nieposiadania dostatecznej ilości pieniędzy, które umożliwiłyby realizację planów. Ostatecznie jednak nie ma to większego znaczenia, ponieważ prześladujący nas demon włóczęgi sprawia, że wbrew logice i zdrowemu rozsądkowi i tak ruszamy w nieznane, nie dopuszczając przy tym myśli o niepowodzeniu swojej wyprawy. Instynkt wędrowania jest silniejszy od nas samych i choć skazujemy się na ryzyko utraty życia, walkę z samotnością, nierzadko zimno i głód, to robimy to... Człowiek nie jest w stanie żyć, gdy przeżywa coś takiego. Jedyne co nam pozostaje, to po prostu zapakować plecak i być gotowym do Drogi...


Prowadź nas drogą prostą Drogą tych, których obdarzyłeś dobrodziejstwami; nie zaś tych, na których jesteś zagniewany, i nie tych, którzy błądzą.

Keep us on the right path. The path of those upon whom Thou hast bestowed favors. Not (the path) of those upon whom Thy wrath is brought down, nor of those who go astray.

اهْدِنَا الصِّرَاطَ الْمُسْتَقِيمَ صِرَاطَ الَّذِينَ أَنْعَمْتَ عَلَيْهِمْ غَيْرِ الْمَغْضُوبِ عَلَيْهِمْ وَلَا الضَّالِّينَ

sobota, 1 stycznia 2011


23 grudnia, czwartek
Spacer wśród kramów z jedzeniem, ubraniami i pamiątkami ujawnia urok tego miejsca – dosłownie na każdym z nich cos mi się podoba, coś chce kupić. Prześliczne lampiony, ciasteczka z wodorostów, chińskie pałeczki do jedzenia w kształcie łyżki i widelca, zupa rybna, kawa mrożona, śmieszne koszulki… i tak bez końca. Niestety jest duszno, gwarno a mieszanie wszelkiego typu jedzenia to nie najlepszy pomysł. Dostaje jakichś skurczów żołądka, znowu mam mdłości i wracam odpocząć do hotelu. Czytam sobie o Bangkoku.
Do 1764 dzisiejsza metropolia była niewielką wioską zwaną Bang Makok (Wieś Drzewek Oliwnych). Po zniszczeniu przez wojska birmańskie w tymże roku dawnej stolicy Syjamu(obecnej Tajlandii), Ajutthaji, zbudowano tu obóz warowny. Podczas swojej koronacji w 1782 Rama I nadał swej stolicy nazwę składającą się z 43 sylab. Przez następne lata dodano do tej nazwy jeszcze 21 sylab. Nazwa ta obecnie znajduje się w Księdze Rekordów Guinnessa jako najdłuższa nazwa geograficzna na świecie.
Bangkok cechuje chaotyczna zabudowa. Licznymi arteriami komunikacyjnymi są kanały (przy czym większość nowoczesnych dróg powstała przez zasypanie wybranych kanałów). Pełnią one również funkcję pewnego rodzaju miejsca zamieszkania- wielu mieszkańców Bangkoku mieszka na stałe w łodziach. Centrum miasta stanowi ekskluzywna dzielnica handlowa, a w części południowej przeważają rezydencje mieszkalne. W aglomeracji Bangkoku znajduje się bardzo dużo terenów zielonych zaprojektowanych jako zielone strefy. W centrum miasta na powierzchni 50 km² znajduje się park. Rzeczywiście gdy jeździmy po mieście widzimy sporo terenów zielonych a jeden z takich parków zostanie nam na długo w pamięci – ale o tym za dwa dni.
Wśród jedzenia na Khan San najciekawsze wydały nam się robaki. Czyściutkie, smakowicie doprawione wyglądały na pyszniutkie. Przyznaję, że bolący brzuch sprawił, iż sięgnęłam po niego dopiero po kilku dniach, ale rzeczywiście smakują nieźle – jak na robaki. Świerszcze nie mają za wiele mięska, ale już pędraki i temu podobne mają sporo białka i innych składników odżywczych.
Zaskakuje mnie jak dziwnych ludzi spotykamy na ulicach. Już przywykłam nieco do azjatyckich rysów i rozpoznaję różne pochodzenie mieszkańców Bangkoku.
Według danych z 2005 w mieście mieszka 5 658 953 ludzi, jednak dane te nie obejmują gości i turystów oraz wielu nielegalnych imigrantów. Skład etniczny miasta to 250 000 Chińczyków, 35 000 Sikhów, z których 80% ma tajlandzkie obywatelstwo, 30 000 Japończyków, 6000Amerykanów, 45 000 Europejczyków, 15 000 Tajwańczyków, 20 000 obywateli Południowej Korei, 6000 Nigeryjczyków, 8000 obywateli krajów arabskich, 20 000 Malezyjczyków, 4000 Singapurczyków. W mieście jest również około 400 000 — 600 000 nielegalnych imigrantów z takich krajów jak Kolumbii, Rosji, Pakistanu, Nigerii, Indii, Chin.
Główną religią w mieście jest buddyzm, wyznaje go 92% populacji, 6% to muzułmanie, 1%chrześcijanie, trzystu żydów, 0,6% to wyznawcy religii sith. W mieście znajduje się ponad 400 świątyń buddyjskich, 55 meczetów, 10 kościołów.
Następną rzeczą, która mnie zastanowiła było spostrzeżenie, że na ulicach nie widziałam starych aut. Wszystkie piękne, nowe, błyszczące. Znalazłam informację, że w mieście jest zarejestrowane 5,5 mln samochodów, przez co miasto jest ciągle zakorkowane, co stanowi duży problem. W ciągu ostatnich lat zainwestowane ogromne środki w rozbudowę infrastruktury, nowe drogi ekspresowe, wiadukty, tunele i metro, co zmniejszyło zakorkowanie, ale nie w godzinach szczytu. Inwestycje nie osiągnęły skutku, ponieważ w Bangkoku panuje ogromny popyt na samochody. Liczba poruszających się po mieście samochodów powoduje duże zanieczyszczenie powietrza. Aby przeciwdziałać zanieczyszczeniom, stworzono sieć parków miejskich, także w jego centrum. Kolejnym problemem miasta jest nielegalny handel płytami CD i DVD. Mimo że prawo zabrania rozprowadzania pirackich kopii, to w Bangkoku kwitnie nielegalny handel szczególnie na bazarze Pantip Plaza.
Duży problem to także reputacja "miasta seksu" oraz drobna przestępczość. Mimo że prostytucja jest oficjalnie nielegalna, to na ulicach Bangkoku można spotkać nocą niezliczoną liczbę prostytutek (prawdopodobnie nawet kilkanaście tysięcy kobiet zajmuje się tym procederem). Niezliczoną ilość razy byliśmy zapraszani do skorzystania z ich usług. Słyszałam, że najfajniejsze jest to, że nawet prostytutki witają się i żegnają tradycyjnie po tajsku, czyli składając ręce jak my do modlitwy i kłaniając się. Tak też dziękują informując, że skończyły. Nie sprawdzałam.
Zawyżanie cen usług oraz kradzieże kieszonkowe są częstym zjawiskiem, stąd w Bangkoku istnieje specjalna policja zajmująca się przestępstwami popełnionymi na turystach. W poważniejszych sprawach przekazuje sprawę normalnej policji.

22 grudnia, środa
Bangkok (tajski: Krung Thep กรุงเทพฯ ?/i lub Krung Thep Mahanakhon กรุงเทพมหานคร ?/i) – stolica i największe miasto Tajlandii, położone w południowej części kraju nad rzeką Menam (ok. 40 km od jej ujścia do Zatoki Tajlandzkiej). Zajmuje obszar 1531 km². Jest 22 miastem co do liczby ludności na świecie.
Bangkok jest jednym z najszybciej rosnących i najbardziej dynamicznie rozwijających się pod względem ekonomicznym miast w południowo-wschodniej Azji. Od zakończenia II wojny światowej liczba jego mieszkańców wzrosła dziesięciokrotnie. Obecnie zespół miejski zamieszkuje ok. 10 mln mieszkańców.
Według Światowej Organizacji Meteorologicznej Bangkok jest najgorętszym miastem świata. Jest on również jednym z najbardziej popularnych miast odwiedzanym przez turystów. W 2007 Bangkok gościł letnią uniwersjadę.

Nie miałam jednak sił, by cieszyć się tym miastem. Postanowiliśmy zmienić hotel na cos tańszego i przenieść się do dzielnicy turystycznej. Ciekawe, że w Bangkoku przejazd taksówką (oczywiście pod warunkiem włączonego taksometra, co ponoć nie jest oczywiste, gdy wożą turystów, ale my nie mieliśmy kłopotów tego typu) jest o połowę tańszy niż tuktukiem. Co więcej, kierowcy tuktuków, nie chcą wozić z punktu do punktu, ale organizować całodzienne wycieczki dla turystów. Jest jeszcze wersja z odwiedzaniem sklepów, ale o tym później.
Ja zostałam pilnować plecaków a Łukasz obszedł cała dzielnicę i znalazł pokoik na 5 dni. Ledwie wdrapaliśmy się na czwarte piętro. Temperatura i wilgotność powietrza nas wykończyły. Po Indiach, które teraz wydały nam się chłodne, musimy się zregenerować do walki z klimatem :D jakkolwiek to brzmi dla spragnionych słońca – taki upał może dobić. Dlatego wiatrak w pokoju pracuje non stop a ja mam siłę jedynie na czytanie przewodnika. Znalazłam nawet coś interesującego. Pełna nazwa Bangkoku w języku tajskim brzmi: กรุงเทพมหานคร อมรรัตนโกสินทร์ มหินทรายุธยามหาดิลก ภพนพรัตน์ ราชธานีบุรีรมย์ อุดมราชนิเวศน์ มหาสถาน อมรพิมาน อวตารสถิต สักกะทัตติยะ วิษณุกรรมประสิทธิ์, czyli Krung Thep Mahanakhon Amon Rattanakosin Mahinthara Ayuthaya Mahadilok Phop Noppharat Ratchathani Burirom Udomratchaniwet Mahasathan Amon Piman Awatan Sathit Sakkathattiya Witsanukam Prasit, co w prostym tłumaczeniu oznacza:
Miasto aniołów, wielkie miasto, wieczny klejnot, niezdobywalne miasto boga Indry, wspaniała stolica świata wspomaganego przez dziewięć pięknych skarbów, miasto szczęśliwe, obfitujące w ogromny Pałac Królewski, który przypomina niebiańskie miejsce gdzie rządzi zreinkarnowany bóg, to miasto dane przez Indrę, zbudowane przez Wisznu.
Dopiero po zmroku wychodzę na ulicę. Zycie toczy się tu przez okrągła dobę. Do pierwszej nad ranem w barze naszego hotelu odbywają się koncerty na żywo, do czwartej słychać głośna muzykę z okolicznych klubów. Turyści ze wszystkich stron świata, od rodzin z dziećmi po… bardzo zniszczonych ludzi. Kręcą się naganiacze oferujący usługi wszelkiej maści, obnośni i uliczni sprzedawcy dosłownie wszystkiego. Tak, zdecydowanie tutaj moja sukienka pasuje 