skąd się wzięłam?

Moje zdjęcie
Jestem śliwką. Tworzono juz teorie, że śliwka była owocem grzechu pierworodnego, a nawet że jego przyczyną. Cóż... w dziecięcym wierszyku do fartuszka spadła gruszka, spadły grzecznie dwa jabłuszka a śliweczka... spaść nie chciała! Bo ja zawsze muszę po swojemu :D
Kiedyś przeczytałam, że każda podróż oznacza pewną filozofię życia, jest jakby soczewką, w której ogniskują się nasze marzenia, potrzeby, niepokoje. Co nas łączy, tych którzy wracamy do domu tylko po to, by przepakować plecak i wrócić na szlak, to fakt nieposiadania dostatecznej ilości pieniędzy, które umożliwiłyby realizację planów. Ostatecznie jednak nie ma to większego znaczenia, ponieważ prześladujący nas demon włóczęgi sprawia, że wbrew logice i zdrowemu rozsądkowi i tak ruszamy w nieznane, nie dopuszczając przy tym myśli o niepowodzeniu swojej wyprawy. Instynkt wędrowania jest silniejszy od nas samych i choć skazujemy się na ryzyko utraty życia, walkę z samotnością, nierzadko zimno i głód, to robimy to... Człowiek nie jest w stanie żyć, gdy przeżywa coś takiego. Jedyne co nam pozostaje, to po prostu zapakować plecak i być gotowym do Drogi...


Prowadź nas drogą prostą Drogą tych, których obdarzyłeś dobrodziejstwami; nie zaś tych, na których jesteś zagniewany, i nie tych, którzy błądzą.

Keep us on the right path. The path of those upon whom Thou hast bestowed favors. Not (the path) of those upon whom Thy wrath is brought down, nor of those who go astray.

اهْدِنَا الصِّرَاطَ الْمُسْتَقِيمَ صِرَاطَ الَّذِينَ أَنْعَمْتَ عَلَيْهِمْ غَيْرِ الْمَغْضُوبِ عَلَيْهِمْ وَلَا الضَّالِّينَ

wtorek, 14 czerwca 2011

22 maja, niedziela

Fantastycznie jest obudzić się na tej rajskiej, niemal dzikiej plaży. Zjeść śniadanie w lokalnej restauracyjce pokazując pani na palcach czego się chce. I zalec na chwilę hamaku rozwieszonym na plaży z widokiem na rajskie błękity morza z dzikimi wysepkami na horyzoncie.
No i teraz mam problem. Nie wiem co napisać o nurkowaniu. Bo już kilka razy pisałam, że dane nurkowanie było najlepsze. Ale to wszystko było przed Pulau Weh. Nie wiedziałam wtedy o czym mówię. To miejsce bije wszelkie poprzednie na głowę. Jeśli wyobraźnia ludzka pozwala na wyobrażenie sobie czegoś takiego… to słów i tak mi brak! To miejsce, dla którego warto przemierzyć pół świata.
No wiec o dziewiątej płyniemy na nasze pierwsze nurkowanie. Kilka osób obsługi (łowią ryby gdy jesteśmy pod wodą) a z nurków tylko my i Azhar z Kuala Lumpur. Ma 58 lat a wygląda na 38. Nurkuje od kilkunastu lat, ma ogromne doświadczenie i niepohamowaną pasję – obecnie nurkuje, by fotografować. Nie przejmuje się czasami, zużyciem tlenu, sylwetką. Po prostu jak szalony pływa za rybami, a im większe, tym lepiej. Dla nas tez dobrze, bo fotografuje i nagrywa także nas. A po południu długo pokazuje nam swoje zdjęcia, opowiada o swojej pasji. Wymieniamy się doświadczeniami z nurkowań z różnych miejsc świata (tzn Azhar ma doświadczenie, nurkował np. na Antarktyce) i zgadzamy się co do tego, że to miejsce jest najlepsze. Jest też przyzwoite, jeśli chodzi o ceny. Przyznajemy, że taka np. Tajlandia, jest zdecydowanie powyżej cen (jeśli chodzi o stosunek ceny do tego, co oferuje).
Organizowane są dwa - trzy nurkowania dziennie, plus nocne jeśli jest dostateczna ilość chętnych. Po każdym nurkowaniu mała łódź - wraca na wyspę i po przerwie wypływa na kolejne. Daje to okazję odświeżenia się, zjedzenia, drzemki lub plażowania. Warunki na łodzi są prymitywne, dostępna jest woda pitna, nie ma zadaszenia ani toalety, ale dzięki powrotom na ląd między nurkowaniami nie stanowi to większego problemu o ile zabezpieczamy się przez słońcem.


To prawda, że nurkowania tutaj zaskakują zarówno dobrą widocznością jak też ponadprzeciętnym wyborem życia. Nie znam słów na określenie wszystkich tych gatunków, niestety. To prawda, co pisał Kapuściński, że nieznajomość słów na nazwanie świata wokół nas, zuboża nasze jego postrzeganie. Dlatego zazwyczaj studiuje książki z podwodną fauną. Tutaj niestety nie znalazłam na to czasu.
Wieczorem jedziemy na najbardziej na północ wysunięty punkt Indonezji. Znajduje się raptem kilometr od naszej bazy. Są ławeczki, tablice informacyjne i piękne widoki. Chłopaki z bazy mówią, że to znakomite miejsce na zachód słońca. Ale my musimy oddać motor. Jedziemy do wsi na pyszna kolację i Internet. A potem trzykilometrowy spacer nocą na nasza plażę. Taksówka kosztuje majątek.
21 maja, sobota
Dojeżdżam w kocu do Banda Aceh. Śpieszę się na nurkowanie na Pulau Weh – jak mawiają ludzie z Malezji i Indonezji – najlepszego miejsca nurkowego na świecie. Nawet sporo Polaków tak twierdzi.

Droga na wyspę (Weh) Pulau zasadniczo zajmuje ludziom niewiele czasu, bo przylatują tu samolotem, czyli 45' taksówką z lotniska położonego niecałe 30km nieopodal Banda Aceh, a dalej szybkim promem (45') lub wolnym (1,5h). Tez pewnie bymy tak zrobili, ale Banda Aceh to jedyne międzynarodowe lotnisko w Indonezji, na którym nie wydaja wiz on arriwal.

Dlatego polecieliśmy do Medan i tłukliśmy się 13 godzin nocnym autobusem. Są samoloty, ale akurat nie był o promocji. Na dworcu autobusowym kupiliśmy bilety powrotne i pojechaliśmy prosto na przystań promową. Akurat załapaliśmy się na szybki (czyli drogi, aleprzez najbliższe godziny jedyny) prom – sympatycznie,, szybko, turystycznie (mam na myśli turystów lokalnych). Prom dopływa do portu Balohan, a nurkowania odbywają się z północnej strony wyspy, zwykle z rejonu Gapang i Iboh. Przejazd taksówką lub busem stromymi krętymi drogami zajmuje niecałą godzinę i kosztuje do 10$ od osoby. Nie było autobusu (kosztuje 50 tys) a na cenę za taksówkę nie chcieliśmy się zgodzić. Postanowiliśmy zatem pójść na nogach. Przez góry. Przez dżunglę. Wściekły kierowca becaka jeździł za nami aż do Sabang i zagadywal wszystkich napotkanych ludzi. Domyślam się, iż starał się ich do nas zniechęcić, gdyż po jego interwencji nie chciano jamniczego sprzedać w restauracyjce itp. Na szczęście złapaliśmy stopa (na pace małej ciężarówki) i w deszczu dotarliśmy do sabang.
Dziwny klimat. Z nieba leja się strugi deszczu a słońce świeci w najlepsze. Jest bardzo parno i duszno.
W Sabang nie wypożyczają motorów, więc wynajęliśmy sympatycznego chłopaka aby zawiózł nas do Iboh. To centrum turystyczne w tym regionie. Ceny z transport na wyspie sa straszliwe, wiec wypożyczenie motoru było jedyną opcją. Wynegocjowaliśmy cenę na kilka dni i ruszyliśmy na poszukiwania noclegu. Postanowiliśmy zacząć od szkoły nurkowej i do niej dostosować nocleg. Centrum wybrane na podstawie witryny internetowej okazało się porażką. Sprzęt wprawdzie mieli świetny, ale zainteresowani byli tylko sprzedaniem nam drogich nieziemsko kwater a o miejscach nurkowych nie mieli zamiaru opowiadać – możemy sobie przeczytać z kserówki, jeśli chcemy.

Pojeździliśmy, pooglądaliśmy i jakoś nie wyglądało to wszystko zachęcająco. I nagle zobaczyłam skryty za krzakami drogowskaz z logiem nurkowym. Napisali, że jest szkoła 1,5 km dalej. Pojechaliśmy. Long beach była 3 km dalej, ale warto było! Miejsce dla lokalnych, ale menager i szef nurkowań nieźle mówili po angielsku. Ten ostatni nie jest nawet dive masterem, ale ma ponad 3 tysiące nurkowań i doświadczenie, które poraża, a osobowość, która ujmuje. Nie było dyskusji 0 nurkujemy z nimi!
Chcieliśmy zostać koniecznie na tej plaży, bo nas oczarowała od pierwszej chwili. Niestety ich ceny noclegów, w przeciwieństwie do nurków, były za wysokie. Ale nie mogłam odjechac stamtąd. Postanowiłam przejść się po plazy i z głupia frant zapytałam napotkana panią o noclegi. Okazało się, z ewlasne znajduje się między jej bungalowami. Ma dwa a w jednym mieszka Angielka, która zna doskonale indonezyjski i pomogła nam ustalić warunki. Po prostu cudownie!
Gdy już myślałam, z lepiej być nie może, z wody wyszedł spieczony na raczka chłopak i okazało się, ż eto Lotar! Nasz niemiecki kolega z Bukittingi. Angielka z domku obok przywiozła go tu na stopa!
Lotar pokazał nam swoją miejscówkę w Oboh (jedziemy na naszym motorze w trójke i gdy kłaniamy się Umbreli, który wypożyczył nam motor, ten nie może przestać się na nas gapić) z doskonałą kuchnią Mamy (Mamma Mia), gdzie przychodzić będziemy co wieczór na cudowne szejki z awokado, przepyszne kolacje i darmowe wifi.