skąd się wzięłam?

Moje zdjęcie
Jestem śliwką. Tworzono juz teorie, że śliwka była owocem grzechu pierworodnego, a nawet że jego przyczyną. Cóż... w dziecięcym wierszyku do fartuszka spadła gruszka, spadły grzecznie dwa jabłuszka a śliweczka... spaść nie chciała! Bo ja zawsze muszę po swojemu :D
Kiedyś przeczytałam, że każda podróż oznacza pewną filozofię życia, jest jakby soczewką, w której ogniskują się nasze marzenia, potrzeby, niepokoje. Co nas łączy, tych którzy wracamy do domu tylko po to, by przepakować plecak i wrócić na szlak, to fakt nieposiadania dostatecznej ilości pieniędzy, które umożliwiłyby realizację planów. Ostatecznie jednak nie ma to większego znaczenia, ponieważ prześladujący nas demon włóczęgi sprawia, że wbrew logice i zdrowemu rozsądkowi i tak ruszamy w nieznane, nie dopuszczając przy tym myśli o niepowodzeniu swojej wyprawy. Instynkt wędrowania jest silniejszy od nas samych i choć skazujemy się na ryzyko utraty życia, walkę z samotnością, nierzadko zimno i głód, to robimy to... Człowiek nie jest w stanie żyć, gdy przeżywa coś takiego. Jedyne co nam pozostaje, to po prostu zapakować plecak i być gotowym do Drogi...


Prowadź nas drogą prostą Drogą tych, których obdarzyłeś dobrodziejstwami; nie zaś tych, na których jesteś zagniewany, i nie tych, którzy błądzą.

Keep us on the right path. The path of those upon whom Thou hast bestowed favors. Not (the path) of those upon whom Thy wrath is brought down, nor of those who go astray.

اهْدِنَا الصِّرَاطَ الْمُسْتَقِيمَ صِرَاطَ الَّذِينَ أَنْعَمْتَ عَلَيْهِمْ غَيْرِ الْمَغْضُوبِ عَلَيْهِمْ وَلَا الضَّالِّينَ

środa, 13 października 2010



Dzień miał być z założenia leniwy i przeznaczony na odpoczynek. Zwiedzanie Orchhei wynikło niejako przy okazji, gdy znalazłam informacje o ciekawych świątyniach w okolicy. Okazało się, iż są tak ciekawe, iż na zwiedzanie ich zeszło mi pół dnia. Zabrakło czasu na Internet, na odpoczynek – potem już tylko jazda autobusem po niekończących się indyjskich drogach.
Świątynie Orchchei są zjawiskowe. Oczywiście przewodnik wiele pokaże, otworzy bramy zamknięte na kłódkę, opowie o historii i architekturze. Dla mnie jednak najważniejsze, szczególnie w tym miejscu, były wrażenia, przeżycia. Z dachu XVI-wiecznego pałacu wszystkie te budowle, wyłaniające się z leśnej gęstwiny, wyglądały magicznie. Uruchamiały wyobraźnię niczym kambodżańska Angkor Znakomite miejsce by się zadumać, dać się ponieść skrzydłom wyobraźni.



11 października, poniedziałek
W związku z przyjazdem moich poznaniaków, zmianił się mój sposób podróżowania. Im zaś zmieniły się plany. His is India. Gencja turystyczna zawaliła sprawe zakupu biletów na przejazd pociągiem do Katmandu, zatem wynajęli busa na kilka dni i wyznaczyli trase przejazdu do granicy ze zwiedzaniem pod drodze ważniejszych zabytków północnych Indii. Chciałam to odłożyć na listopad, ale siła wyższa. Zatem jeździmy busem, wynajmujemy pokoje w nienajtańszych hotelach i w ogóle czuje się jak na wycieczce all inclusiv.
Wczoraj zwiedzaliśmy pałac Fathaipur Sikrim, dziś czas na Taj Mahal. Jerzy zbudził wszystkich w środku nocy, o 5:30 wyruszamy na wschód słońca w tym jednym z najpiękniejszych miejsc świata. Jakie te Indie romantyczne!
Taj Mahal to perła architektoniczna. Stoi na marmurowej platformie. W każdym z jego narożników wzniesiono ozdobne białe minarety. Mauzoleum Taj Mahal zbudował Szach Dżahan dla Mumtaz Mahal, swojej drugiej żony, która zmarła w 1631 r. podczas porodu. Cesarz był zrozpaczony. Grobowiec wznoszono przez 22 lata (1631 – 1653) a przy budowie pracowało 20 tys. osób z Indii i Azji Środkowej. „Po ukończeniu pracy obcięto im dłonie lub kciuki, by nie mogli stworzyć dzieła, który dorównywałyby mauzoleum”. Isa Khan (z perskiego Szirazu) był głównym architektem. Sprowadzono też specjalistów z Europy, by wykonali marmurową powłokę i wewnętrzne mozaikowe inkrustacje, zwane pietra dura z tysięcy kamieni półszlachetnych.
Ogrody zaplanowano w klasycznym stylu mogolskich ćarbahg. Czteroczęściowe trawniki przedzielają sadzawki z ozdobnymi marmurowymi postumentami w środku. Mauzoleum jest z białego/ perłowego marmuru pokrytego płaskorzeźbami kwiatowymi i inkrustacjami z kamieni półszlachetnych układających się we wzory. Sklepione, rozległe łuki pokrywają arabeskowe florenckie mozaiki i inskrypcje koraniczne. Groby Mumtaz i jej męża, szacha Dżahana znajdują się w zamkniętej krypcie nad główną komnatą. Imitacja grobu, otoczona ażurowymi ścianami, inkrustowanymi 43 rodzajami różnych kamieni półszlachetnych – znajduje się pod centralną kopułą w Cenotaph of Mumaz Mahal. Wyjście prowadzi na dziedziniec, skąd roztacza się widok na spokojnie płynącą rzekę Jamunę. W oddali: mury fortu. O kontemplacji można zapomnieć, zbyt wielu zwiedzających. Przypomniała mi się głośna sprawa „z przeszłości” związana z pokazem mody firmy Chanel w Paryżu, w czasie którego znana modelka Claudia Schiffer zaprezentowała nową suknię, dzieło Carla Lagerfelda. Projektant zaczerpnął wzór z napisów w świątyni Taj Majal, o których powiedziano mu, że są poezją miłosną. Okazało się jednak, że nie były to rymy miłosne, lecz fragmenty prozy koranicznej oraz znak przypominający kształtem „9” – symbol Boga. Uczucia religijne muzułmanów zostały obrażone i natychmiast pojawiły się protesty. Pod adresem modelki skierowano także liczne groźby. Suknię zniszczono. Przykład nieznajomości kultury czy świadoma prowokacja?
Ciekawy jest sposób, w jaki indyjscy konserwatorzy usuwają z marmurów Taj Mahal zabrudzenia spowodowane przez zanieczyszczenie powietrza. Na mury nakładają „maseczkę” przygotowaną z mikstury „multani mitt” – sproszkowanej gliny, ziaren zbóż, mleka i soku z limony. Po 24 godzinach zmywają ją ciepłą wodą usuwając jednocześnie zabrudzenia z wierzchniej warstwy marmuru. Przepis ten odnaleziono w XVI w. mogolskim manuskrypcie. Metoda ta okazała się skuteczna na tyle, że „rozważa się jej zastosowanie do renowacji zabytków na całym świecie”.
Następnych kilka godzin spędziliśmy w autobusie, w drodze do fortu w Gwalior. Miejsce okazało się wielkim, pozytywnym zaskoczeniem. Olbrzymi fort, wzniesiony na wzgórzu, wypełniony historycznymi budowlami do dziś zaskakującymi poziomem rozwiązań technicznych. Widoki z gatunku tych zapierających dech w piersiach. Kilkugodzinny spacer pod opieką miejscowego przewodnika wywarł na mnie wielkie wrażenie.
Wieczorem dojeżdżamy na nocleg w Orchhe. Pomyślałam sobie, że jeśli chcę zaoszczędzić trochę na przydrogawych noclegach, to muszę sama wynegocjować dobrą cenę. Z miejsca zostałam więc głównym negocjatorem naszej ekipy.