skąd się wzięłam?

Moje zdjęcie
Jestem śliwką. Tworzono juz teorie, że śliwka była owocem grzechu pierworodnego, a nawet że jego przyczyną. Cóż... w dziecięcym wierszyku do fartuszka spadła gruszka, spadły grzecznie dwa jabłuszka a śliweczka... spaść nie chciała! Bo ja zawsze muszę po swojemu :D
Kiedyś przeczytałam, że każda podróż oznacza pewną filozofię życia, jest jakby soczewką, w której ogniskują się nasze marzenia, potrzeby, niepokoje. Co nas łączy, tych którzy wracamy do domu tylko po to, by przepakować plecak i wrócić na szlak, to fakt nieposiadania dostatecznej ilości pieniędzy, które umożliwiłyby realizację planów. Ostatecznie jednak nie ma to większego znaczenia, ponieważ prześladujący nas demon włóczęgi sprawia, że wbrew logice i zdrowemu rozsądkowi i tak ruszamy w nieznane, nie dopuszczając przy tym myśli o niepowodzeniu swojej wyprawy. Instynkt wędrowania jest silniejszy od nas samych i choć skazujemy się na ryzyko utraty życia, walkę z samotnością, nierzadko zimno i głód, to robimy to... Człowiek nie jest w stanie żyć, gdy przeżywa coś takiego. Jedyne co nam pozostaje, to po prostu zapakować plecak i być gotowym do Drogi...


Prowadź nas drogą prostą Drogą tych, których obdarzyłeś dobrodziejstwami; nie zaś tych, na których jesteś zagniewany, i nie tych, którzy błądzą.

Keep us on the right path. The path of those upon whom Thou hast bestowed favors. Not (the path) of those upon whom Thy wrath is brought down, nor of those who go astray.

اهْدِنَا الصِّرَاطَ الْمُسْتَقِيمَ صِرَاطَ الَّذِينَ أَنْعَمْتَ عَلَيْهِمْ غَيْرِ الْمَغْضُوبِ عَلَيْهِمْ وَلَا الضَّالِّينَ

sobota, 17 września 2011

czwartek, 9 czerwca

Nadal siąpi deszcz, więc na zwiedzanie udaje się autobusem. Do najpiękniejszego ponoć miejsca w okolicy.
Powiedzieli, że łatwo tam dojechać a potem wsiąść w autobus do Guilin, bo to przy głównej trasie!
Przełom rzeki rzeczywiście malowniczy, co chyba widać na zdjęciach. Przy głównej trasie to jednak nie jest.
Od głównej drogi jedzie się dość długo (może z pół godziny) przez fotogeniczne wioseczki zagubione między górkami, po których pnie się autobus.
Tyle, że na nabrzeżu nie sposób opędzić się od miejscowych handlarzy pamiątkami, biletami na łódki i czym tam popadnie, natomiast nikt nie potrafi odpowiedzieć napytanie kiedy będzie bus dom miasta. Nikt nie potrafi, bo nikt nie mówi w cywilizowanym języku. Wpadłam już nawet w panikę, że spóźnię się na pociąg do Kunmingu! A bilet kupowany przez agencję (trudno było przewidzieć jak długo zostaniemy w okolicy znanej z wiecznej wiosny, która okazała się dość deszczowa) był dość drogi.
Cóż, jeśli po powrocie powiem wam, że podróżowanie po Chinach jest banalnie proste, to mi po prostu nie wierzcie. Tu najprostsza rzecz potrafi się okazać mega skomplikowana.
Zapytacie o czym ja tu właściwie piszę. Muszę więc wyjaśnić, że gdy powiedziałam otwarcie że ruszam w Drogę, tak wiele osób wykazało zainteresowanie moim projektem i prosiło o relacje na bieżąco ze założyłam bloga. Po raz pierwszy w życiu zainteresowałam się tą formą. Wydało mi się to rodzajem ekshibicjonizmu emocjonalnego, jednak z czasem nabrało cech dziennika terapeutycznego. Listy, które w Drodze otrzymywałam w postaci postów i meili, wspierały mnie inspirowały i dodawały otuchy.
Doszłam także do wniosku-tropem innych podróżników- ze udostępniając swoje doświadczenia, wspomnienia i myśli innym, dzielę się ze światem czymś osobistym, własnym postrzeganiem go, co powoduje nie tylko, iż staje się on bardziej znany, bo przecież przewodników jest na pęczki, ale czynię go po prostu ciekawszym o własne jego postrzeganie, rozumienie, tłumaczenie Jednym wyda się to bzdurą, ale komuś może to pomóc podjąć decyzję co i gdzie tak naprawdę ich interesuje. Zbyt śmiałych być może powstrzyma przed nazbyt ryzykownymi eskapadami, a zbyt niezdecydowanych przekona, że w wielu przypadkach wcale tak trudno i przerażająco nie jest. Zawsze za to może być ekscytująco.