skąd się wzięłam?

Moje zdjęcie
Jestem śliwką. Tworzono juz teorie, że śliwka była owocem grzechu pierworodnego, a nawet że jego przyczyną. Cóż... w dziecięcym wierszyku do fartuszka spadła gruszka, spadły grzecznie dwa jabłuszka a śliweczka... spaść nie chciała! Bo ja zawsze muszę po swojemu :D
Kiedyś przeczytałam, że każda podróż oznacza pewną filozofię życia, jest jakby soczewką, w której ogniskują się nasze marzenia, potrzeby, niepokoje. Co nas łączy, tych którzy wracamy do domu tylko po to, by przepakować plecak i wrócić na szlak, to fakt nieposiadania dostatecznej ilości pieniędzy, które umożliwiłyby realizację planów. Ostatecznie jednak nie ma to większego znaczenia, ponieważ prześladujący nas demon włóczęgi sprawia, że wbrew logice i zdrowemu rozsądkowi i tak ruszamy w nieznane, nie dopuszczając przy tym myśli o niepowodzeniu swojej wyprawy. Instynkt wędrowania jest silniejszy od nas samych i choć skazujemy się na ryzyko utraty życia, walkę z samotnością, nierzadko zimno i głód, to robimy to... Człowiek nie jest w stanie żyć, gdy przeżywa coś takiego. Jedyne co nam pozostaje, to po prostu zapakować plecak i być gotowym do Drogi...


Prowadź nas drogą prostą Drogą tych, których obdarzyłeś dobrodziejstwami; nie zaś tych, na których jesteś zagniewany, i nie tych, którzy błądzą.

Keep us on the right path. The path of those upon whom Thou hast bestowed favors. Not (the path) of those upon whom Thy wrath is brought down, nor of those who go astray.

اهْدِنَا الصِّرَاطَ الْمُسْتَقِيمَ صِرَاطَ الَّذِينَ أَنْعَمْتَ عَلَيْهِمْ غَيْرِ الْمَغْضُوبِ عَلَيْهِمْ وَلَا الضَّالِّينَ

niedziela, 4 lipca 2010

spacer po Istambule







Istamuł



Sobota, 3 lipca 2010

Przedpołudnie upłynęło nam na przepakowywaniu nissana patrola. Nie trzasnęliśmy niestety żadnej sesji foto, a byłoby co dokumentować. Bartek okazał Si znakomitym organizatorem oraz fascynatem swojego przyjaciela – Pawiego9nam jeszcze nie wolno używać tego imienia, przemawiać do auta ani się z nim spoufalać).

Po południu przespacerowałam się na europejską stronę Stambułu. To niesamowite, gdy mieszka się w Azji a na spacer czy w drodze do pracy zmienia się kontynent. Hihi

Tradycyjnie odwiedziłam swój ukochany Błękitny Meczet ale tym razem wyjątkowo większe wrażenie zrobił na mnie Nowy Meczet (w Istambule „nowy” oznacza, że jego budowę rozpoczęto dopiero w XVI wieku). Spacer zaułkami down town, urokliwymi parkami wśród Turków zapraszających na herbat urozmaicił mi Ali – pucybut, który uparł się wyczyścić moje buty typu „japonki” :D Turcja jednak jeszcze nie raz mnie zaskoczy…

Pod Hagia Sophia postanowiłam odpocząć i się posilić, ale gdy jadłam kukurydzę, podeszła do mnie mała dziewczynka i wyciągnęła rączkę. Dzieciom się nie odmawia, więc: smacznego! A mamusia zbierała datki.

Zachód słońca nad Bosforem… tu szkoda słów. Zdjęcia mówią wszystko.