skąd się wzięłam?

Moje zdjęcie
Jestem śliwką. Tworzono juz teorie, że śliwka była owocem grzechu pierworodnego, a nawet że jego przyczyną. Cóż... w dziecięcym wierszyku do fartuszka spadła gruszka, spadły grzecznie dwa jabłuszka a śliweczka... spaść nie chciała! Bo ja zawsze muszę po swojemu :D
Kiedyś przeczytałam, że każda podróż oznacza pewną filozofię życia, jest jakby soczewką, w której ogniskują się nasze marzenia, potrzeby, niepokoje. Co nas łączy, tych którzy wracamy do domu tylko po to, by przepakować plecak i wrócić na szlak, to fakt nieposiadania dostatecznej ilości pieniędzy, które umożliwiłyby realizację planów. Ostatecznie jednak nie ma to większego znaczenia, ponieważ prześladujący nas demon włóczęgi sprawia, że wbrew logice i zdrowemu rozsądkowi i tak ruszamy w nieznane, nie dopuszczając przy tym myśli o niepowodzeniu swojej wyprawy. Instynkt wędrowania jest silniejszy od nas samych i choć skazujemy się na ryzyko utraty życia, walkę z samotnością, nierzadko zimno i głód, to robimy to... Człowiek nie jest w stanie żyć, gdy przeżywa coś takiego. Jedyne co nam pozostaje, to po prostu zapakować plecak i być gotowym do Drogi...


Prowadź nas drogą prostą Drogą tych, których obdarzyłeś dobrodziejstwami; nie zaś tych, na których jesteś zagniewany, i nie tych, którzy błądzą.

Keep us on the right path. The path of those upon whom Thou hast bestowed favors. Not (the path) of those upon whom Thy wrath is brought down, nor of those who go astray.

اهْدِنَا الصِّرَاطَ الْمُسْتَقِيمَ صِرَاطَ الَّذِينَ أَنْعَمْتَ عَلَيْهِمْ غَيْرِ الْمَغْضُوبِ عَلَيْهِمْ وَلَا الضَّالِّينَ

niedziela, 8 maja 2011

24 kwietnia, niedziela

Zakosztowałam w nurkowiskach na Filipinach i… wpadłam jak śliwka w kompot! Już nie chę się stąd nigdzie ruszać. Tak bardzo mi się tutaj spodobało, że chcę jeszcze! Jak dziecko ciesze się z białych, pocztówkowych plaż, z turkusowej wody o temperaturze zbliżonej do rozpalonego powietrza, ze słońca, które natychmiast pięknie opala (a nieuważnych po chwili spala na heban z domieszką koloru malin). Ciesza mnie wizyty w restauracyjce starszego pana, który ma pyszne jedzonko i co dzień serwuje cos nowego. I zawsze uczciwie informuje co jest świeże, co mi posmakuje i rzetelnie podlicza rachunki. Pierwszego dnia po opłaceniu rachunku dałam mu jeszcze 1 grosza z Polski. Powiedziałam, że to na dobra wróżbę dla jego biznesu, ale tez znak, że tu wrócę. Dziś znalazłam jego zdjęcie w przewodniku po nurkowiskach Filipin. Powiedziałam, że jest sławny a on roześmiał się i opowiedział jak to kiedyś sprzedawał pamiątki na plaży. Robił z drewna rekiny treshery. Cieszą mnie dzieciaki mijające mnie z okrzykiem „hello” co kilka chwil. I wszechobecne karaoke rozbrzmiewające niemal przez cała dobę. Nawet videoke (taka wersja karaoke z monitorem) mnie cieszy – ze nie musze próbować swoich sil w tej aktywności. Mnie wystarcza nurkowanie.

Wczoraj po przygodzie z latarką byłam wściekła, że nie z mojej winy miałam tyle kłopotów pod wodą. Ale po dobrej kolacji nerwy mi minęły i przyznałam się sama przed sobą, że po prostu chcę tu zostać na dłużej. I że chcę wrócić w te same miejsca. Nurkowisk jest mnóstwo, ale przyjrzałam się dokładnie opisom i uznałam ze te cztery pozwalają się cieszyć każdym zejściem pod wodę. Niezależnie od widoczności, warunków. Po prostu tyle się tam dzieje, że na wiele wizyt wrażeń wystarczy. Dlatego dziś znowu płynę na Gato, tyle że już z tą szkołą co wczoraj – Seaquest Dive Center i tym samym przewodnikiem – Jojo.

W południe dopływamy na Gato Island. Miejsce słynie z obfitości drobnego i rzadkiego stworzenia i z pewnością nikt nie opuści go zawiedziony. Schodzimy po linie na 20 metrów. Jest mi ciepło, ale są tacy, którzy narzekają pomimo długich skafandrów. Oglądamy bardzo bogate makro: dużo fluorescencyjnych ślimaków, pająków itp. Łukasz jest na razie duzoo lepszy w wyszukiwaniu ciekawych stworzeń – znalazł lionfish. Podziwiamy też Mimic filefish i Granular starfish. Wypływamy zachwyceni! Po jedzonku (przygotowaliśmy sobie ryż i tuńczyka z puszki) czuje się tak zmęczona że zasypiam w skafandrze.


Po przepisowej przerwie schodzimy znowu pod wodę. Towarzysząca nam parka z Niderlandów nie może uwierzyć, że to już. Przyjechali na kilka dni i nurkują trzy razy dziennie. Dziś rano widzieli rekina tresera. Zaspali na nasze spotkanie. Teraz nie maja sil, by się zebrać. Cóż, żeby nurkować po trzy razy dziennie przez kilka dni z rzędu trzeba mieć naprawdę znakomita kondycję i chyba doświadczenie. W długiej podróży o kondycję trudno, więc ja się na to na razie nie piszę. Współczuje im, bo z tego trzeciego dla nich nurkowania ewidentnie nie czerpią już przyjemności. A szkoda! Nurkujemy w prądzie wokół wyspy (takie piękne słońce kilkanaście metrów wyżej atu w głębinach szaleje burza!). Wpływamy do jaskiń, rozpadlin i małego tunelu. Niesamowite wrażenie: gdy oczy przyzwyczajają się do ciemności i dostrzegasz, że walcząc z prądem „stoisz” w miejscu a wokół ciebie to samo robią ławice rybek w różnych kolorach. Dostrzegamy trzy rodzaje rekinów: white tip, potem dwa, co do których nie jestem pewna ich przynależności gatunkowej oraz małego Coral catsharka. Zreszta wszystkie ryby są piękne. Spotykamy blue – barred parrotfish, lyretail hogfish oraz Tigertail seahorse (koniki morskie!) i blond – drop squirrefish.

Muszę jeszcze dodać, że piękne są rafy na Gato. Rafy koralowe to jedna z trzech rzeczy dla których każdy powinien spróbować swoich sił w nurkowaniu. Oprócz raf koralowych jeszcze są ryby i wraki. Więc te trzecie kręcą mnie chyba najbardziej, drugie o tyle, o ile mają duże rozmiary, ciekawe kolory i nietypowe zachowania (np. atakują nurków). W stosunku do raf mam wyrzuty sumienia, bo nie zwracam na nie wystarczającej uwagi. No to sobie czytam o rafach. I już wiem, że rafy koralowe to formacje podwodne, który nigdy nie zostały nazwane cudem świata. A właśnie na takie miano zasługują. Szkielety koralowców charakteryzują się bardzo fantazyjnymi kształtami i dużą twardością, dzięki czemu po obumarciu stają się rewelacyjnym fundamentem dla nowych kolonii. Polipy koralowców, wyrastające z ich szkieletów, tworzą przeogromne bogactwo form i kolorów, co sprawia, że rafy koralowe wyglądają jak rajskie ogrody o bajkowej wręcz scenerii. Rafy koralowe występują w morzach i oceanach całej strefy międzyzwrotnikowej i wszędzie wzbudzają zachwyt i podziw płetwonurków, jednakże trzy z nich cieszą się szczególną estymą i sławą – Wielka Rafa Barierowa u wschodnich wybrzeży Australii, rafa u wybrzeży Kenii w Afryce wschodniej i wreszcie rafy Morza Czerwonego.
Gato Island pozostanie w mojej pamięci jako nurkowisko wyjątkowe. To chyba najbardziej kolorowe i najbardziej koralowe miejsce w okolicy. Bardzo duży wybór mikro i makro świata jest sensownym uzupełnieniem poszukiwania rekinów.