Podróże… podróże…
W czasie studiów podróżowałam – początkowo z braku funduszy – po Polsce autostopem. Okazało się, że ten sposób podróżowania ma wiele zalet – spotkania z ciekawymi ludźmi, niespodzianki, niemożność planowania i konieczność bycia elastycznym. Zresztą potem (już po studiach) odkryłam jeszcze inne plusy jazdy „na stopa”: możliwość wygadania się. Szczególnie przydatne na wakacjach, gdy nauczycielowi brakuje słuchaczy. Z czasem stałam się specjalistką w podróżach autostopowych, wychowałam kilka pokoleń autostopowiczów, pobiłam kilka rekordów prędkości i jeden odległości (z Istambułu do Przemyśla).
Podróżowałam oczywiście tez korzystając z moich ukochanych pociągów, ale najczęściej wykorzystując do tego delegacje (harcerstwo często potrzebowało obecności mojej niezastąpionej osoby w Warszawie, w Tatrach czy na Mazurach).
Każde wakacje wykorzystywałam, by poszwędać się po górach. Nieocenionym towarzyszem podróży zawsze był mój młodszy brat. Taki brat jak Pestek to skarb. Zawsze można na takiego liczyć, dochowa każdej tajemnicy, we wszystkim pomoże. Dobrze mieć kogoś takiego, kto znając wszystkie Twoje słabości, idzie z Tobą w góry i cieszy się z Twojego towarzystwa. A jeszcze lepiej, gdy cierpliwie znosi głupie i nieodpowiedzialne zachowania np. jak wtedy, gdy wykorzystałam końcówkę wody (z dala od wszelkich źródeł) do umycia się, twierdząc, że jestem kobietą i po prostu mi się to należy.
Europa… na studiach i w kilka lat po ich ukończeniu poznałam to, co uznałam za ciekawe w Europie. I sporo miejsc, które po prostu miałam okazję zobaczyć. Wśród najciekawszych wymienić musze Cabo de Roca w Lizbonie – najbardziej na zachód wysunięty punkt Europy, gdzie niemal nie spadłam ze skały do morza. Podobało mi się kilka miejsc na Węgrzech, w Hiszpanii i Włoszech (szczególnie Neapol i Pompeje). W Chorwacji najpiękniejszy oczywiście Dubrownik. Ale magia chwili sprawia, że bardzo miło wspominam sylwestrowe noce na Placu Św. Piotra w Watykanie czy u stóp Alp w Genewie. A no i jeszcze europejska część Turcji! Ale to już temat na osobną opowieść…
W czasie studiów podróżowałam – początkowo z braku funduszy – po Polsce autostopem. Okazało się, że ten sposób podróżowania ma wiele zalet – spotkania z ciekawymi ludźmi, niespodzianki, niemożność planowania i konieczność bycia elastycznym. Zresztą potem (już po studiach) odkryłam jeszcze inne plusy jazdy „na stopa”: możliwość wygadania się. Szczególnie przydatne na wakacjach, gdy nauczycielowi brakuje słuchaczy. Z czasem stałam się specjalistką w podróżach autostopowych, wychowałam kilka pokoleń autostopowiczów, pobiłam kilka rekordów prędkości i jeden odległości (z Istambułu do Przemyśla).
Podróżowałam oczywiście tez korzystając z moich ukochanych pociągów, ale najczęściej wykorzystując do tego delegacje (harcerstwo często potrzebowało obecności mojej niezastąpionej osoby w Warszawie, w Tatrach czy na Mazurach).
Każde wakacje wykorzystywałam, by poszwędać się po górach. Nieocenionym towarzyszem podróży zawsze był mój młodszy brat. Taki brat jak Pestek to skarb. Zawsze można na takiego liczyć, dochowa każdej tajemnicy, we wszystkim pomoże. Dobrze mieć kogoś takiego, kto znając wszystkie Twoje słabości, idzie z Tobą w góry i cieszy się z Twojego towarzystwa. A jeszcze lepiej, gdy cierpliwie znosi głupie i nieodpowiedzialne zachowania np. jak wtedy, gdy wykorzystałam końcówkę wody (z dala od wszelkich źródeł) do umycia się, twierdząc, że jestem kobietą i po prostu mi się to należy.
Europa… na studiach i w kilka lat po ich ukończeniu poznałam to, co uznałam za ciekawe w Europie. I sporo miejsc, które po prostu miałam okazję zobaczyć. Wśród najciekawszych wymienić musze Cabo de Roca w Lizbonie – najbardziej na zachód wysunięty punkt Europy, gdzie niemal nie spadłam ze skały do morza. Podobało mi się kilka miejsc na Węgrzech, w Hiszpanii i Włoszech (szczególnie Neapol i Pompeje). W Chorwacji najpiękniejszy oczywiście Dubrownik. Ale magia chwili sprawia, że bardzo miło wspominam sylwestrowe noce na Placu Św. Piotra w Watykanie czy u stóp Alp w Genewie. A no i jeszcze europejska część Turcji! Ale to już temat na osobną opowieść…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz