31 lipca, sobota
Obudziłam się z wielką potrzebą wyruszenia… gdziekolwiek. Ale przecież w Drogę ruszamy jutro, a temperatury tutaj zniechęcają do ruszenia się gdziekolwiek poza sympatycznie „klimatyzowaną” werandę. Otworzyłam mapę Gruzji 0 nic sensownego nie przyszło mi do głowy. Plan Tbilisi – i jest! W mieście jest jezioro!!! Zapytałam Wadzię (nasz gospodarz) o dojazd i okazało się, że niemal spod naszej werandy jedzie autobus w tamtym kierunku. Potem jeszcze tylko dwukilometrowy spacer pod górę i jestem nad Lake Kus-Tba. No więc przyjemne miejsce, niezatłoczone pomimo soboty i takie… gruzińsko spokojne. Przyjazne człowiekowi spragnionemu odpoczynku. A mnie tak brakuje książek! W Turcji przeczytałam książkę Bartka a w Armenii przywiezioną przez Ewę („Kochanek Wielkiej niedźwiedzicy”) i na tym mój kontakt ze słowem drukowanym się skończył. Nie licząc ulotek promocyjnych miast i regionów ;D odnalazłam więc w moim laptopie e-booki i zaczęłam czytać… M. Szwai Klub Mało Używanych Dziewic. Kontakt z książka jest ważny… ale skąd miałam wiedzieć, że „niebo zamieni się w piekło”. Spiekłam się na raczka i przez najbliższy tydzień skóra z brzucha będzie mi schodziła płatami, uniemożliwiając noszenie dwóch plecaków i nieźle dając do wiwatu!
do pooglądania tbiliskie podwórka i zrelaksowani policjanci - na specjalne zamówienie Ewy Ewciu jak Bałkany?
aaaa! balkany super, macedonia piekna, czarnogora piekna, piekni ludzie i mocny alkohol (a wiesz, ze to lubie). trzymam kciuki za wasza podroz, pozdrow tam wszystkich goraco!
OdpowiedzUsuńmy juz w polsce, chyba mam depresje popowrotowa