25 listopada, czwartek
Więc czas na relaks. Skoro już jesteśmy przy gorących źródłach, to trzeba z nich skorzystać. Co do tego nie było żadnej dyskusji :D Zabraliśmy więc ręczniczki, rzeczy do prania i ruszyliśmy do rzeki – decyzję o tym, co dalej zostawiając na „po kąpieli”. Bo czy może istnieć coś lepszego niż gorące źródła na tej wysokości? Tak, gorące źródła jeszcze wyżej, ale to już inna kwestia. Gdy od kilku dni wędrujesz w tak wilgotnym klimacie, po tak wymagającym terenie, z tak ciężkim plecakiem – marzysz o gorącej kąpieli jak o niczym innym. Ale zazwyczaj gdy docierasz na nocleg jest już ciemno, zimno i nie masz sił na grzanie wody. A tu proszę – baseny w pięknym terenie (górska rzeka, zwaliska skalne, wiszące girlandy soczystej zieleni) z gorącą wodą parującą w tak niesamowicie widowiskowo, że nie sposób tego uchwycić na fotografii. Zapytacie; no dobrze, ale ile można siedzieć w wodzie? No więc nie wiedziałam, ale można do czasu, aż skóra zacznie zmieniać konsystencję. Zmieniały się kolejne ekipy z różnych krajów świata a my zmieniliśmy tylko basen na ten z cieplejsza wodą. Zresztą to też zrobiliśmy niechętnie, bo powietrze przecież mroźne. Wełniana czapka do stroju kąpielowego to doprawdy zabawne rozwiązanie, ale w tej sytuacji bardzo praktyczne. Ja wyszłam, żeby zrobić pranie (nazbierało się tego!) i fotki. Łukasza wyciągnęła z wody tylko konieczność odwiedzenia toalety. Domagał się, abym zaznaczyła na blogu (a teraz twierdzi, że wcale nie ;P), że pan pilnujący porządku i zbierający datki na utrzymanie basenów, wskazał mu główną ścieżkę i powiedział, że nadaje się na toaletę. Jak każde inne miejsce w tym kraju! Zapewne nikt nie zwróciłby zatem uwagi na mojego kolegę w potrzebie, ale on zachowując resztki polskiej dumy i hardu wspiął się po pionowej ścianie wśród pnączy i dziwnych roślin (pamiętajcie, że był boso i w kąpielówkach, no i w czapce), by znaleźć bardziej ustronne miejsce. Brawo! ;D
A decyzja, jaką podjęliśmy była jedyną możliwą – o powrocie w doliny. Czasem coś po prostu nie jest nam dane. Ale to nie znaczy, że nie doświadczamy czegoś równie wartościowego. Po prostu pójdziemy inną Drogą. Ja przeżyłam piękne, niezapomniane chwile, które na zawsze pozostaną w moim sercu. Nie mam poczucia porażki czy niepowodzenia. Przepełnia mnie radość, bo emocje i wrażenia, które w Rejonie Annapurny na mnie czekały, okazały się jednymi z najważniejszych w moim życiu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz