skąd się wzięłam?

Moje zdjęcie
Jestem śliwką. Tworzono juz teorie, że śliwka była owocem grzechu pierworodnego, a nawet że jego przyczyną. Cóż... w dziecięcym wierszyku do fartuszka spadła gruszka, spadły grzecznie dwa jabłuszka a śliweczka... spaść nie chciała! Bo ja zawsze muszę po swojemu :D
Kiedyś przeczytałam, że każda podróż oznacza pewną filozofię życia, jest jakby soczewką, w której ogniskują się nasze marzenia, potrzeby, niepokoje. Co nas łączy, tych którzy wracamy do domu tylko po to, by przepakować plecak i wrócić na szlak, to fakt nieposiadania dostatecznej ilości pieniędzy, które umożliwiłyby realizację planów. Ostatecznie jednak nie ma to większego znaczenia, ponieważ prześladujący nas demon włóczęgi sprawia, że wbrew logice i zdrowemu rozsądkowi i tak ruszamy w nieznane, nie dopuszczając przy tym myśli o niepowodzeniu swojej wyprawy. Instynkt wędrowania jest silniejszy od nas samych i choć skazujemy się na ryzyko utraty życia, walkę z samotnością, nierzadko zimno i głód, to robimy to... Człowiek nie jest w stanie żyć, gdy przeżywa coś takiego. Jedyne co nam pozostaje, to po prostu zapakować plecak i być gotowym do Drogi...


Prowadź nas drogą prostą Drogą tych, których obdarzyłeś dobrodziejstwami; nie zaś tych, na których jesteś zagniewany, i nie tych, którzy błądzą.

Keep us on the right path. The path of those upon whom Thou hast bestowed favors. Not (the path) of those upon whom Thy wrath is brought down, nor of those who go astray.

اهْدِنَا الصِّرَاطَ الْمُسْتَقِيمَ صِرَاطَ الَّذِينَ أَنْعَمْتَ عَلَيْهِمْ غَيْرِ الْمَغْضُوبِ عَلَيْهِمْ وَلَا الضَّالِّينَ

czwartek, 27 stycznia 2011

24 stycznia, poniedziałek
Jest już na tyle dobrze, że znowu mogę ćwiczyć. Co więcej byłam na dwóch treningach – rano i po południu. N tym ostatnim nawet sparingowałam, czyli walczyłam z dziewczyną z Irlandii. Przesympatyczna, dwa razy większa (szersza) ode mnie, trenująca od kilku tygodni. Ale zabawa była przednia. Kilka razy ona trafiła mnie, kilka razy ja ją… a potem nadal rozmawiałyśmy! Dziwne uczucie – tłuc się z laską i nie mieć do siebie nawzajem żalu :D
Wieczorem udało mi się zdobyć wzór tatuażu, który sobie wymarzyłam. Jestem zodiakalnym smokiem i obejrzałam setki takich wzorów, ale żaden mi się nie spodobał. Az w końcu na mapie miasta dojrzałam reklamę studia tatuażu dejavoo z maleńkim zdjęciem takiego tradycyjnego smoka – pod razu wiedziałam że właśnie tego chcę. Z trudem odnalazłam studio (w Tajlandii numeracja domów nie idzie po kolei a uliczki wija się jak węże) i wykazałam zainteresowanie. Okazało się, że tutaj będzie to kosztowało sześć razy więcej i trwało cztery razy dłużej, bo tu się robi dla piękna a nie dla świętości (ochrony). Rezultat metoda tradycyjna wyglądał jak po maszynce. Poprosiłam więc o możliwość zrobienie fotki, żebym mogła się zastanowić w domu. Potem Łukasz profesjonalnie obrobił fotkę w specjalnym programie, aby było widać wszystkie szczegóły, wydrukowaliśmy ja w różnych rozmiarach i byłam gotowa do tatuowania.

1 komentarz: