

Od kilku lat jestem przekonana, przekonana że doskonałych kompanów do podróży można znaleźć przez Internet. To sprawia, że ludzie tacy jak ja – nie znajdujący towarzystwa na wyprawy w najbliższej okolicy – nie są skazani na półśrodki. Przy odrobinie rozsądku i spolegliwości metoda ta sprawdza się znakomicie. Nigdy jednak nie sprawdziła się tak fantastycznie jak wiosną 2008 roku, gdy to poznańska ekipa znalazła sobie mnie. Jerzy sprawdził mnie (biały wywiad?), przetestował i zaakceptował. I to wszystko bez wychodzenia z domu ;)
Gdy spotkaliśmy się na dworcu PKP w Przemyślu, pomyślałam: z kim ja jadę? Czy to oddział geriatryczny? Ale potem było już tylko… lepiej! Znający mnie wiedzą, że kursuję do Poznania (12 bitych godzin pociągiem) kilka razy do roku. To dlatego, że na spotkanie z moją poznańską ekipa rumuńską naprawdę warto! Kochani! Każda chwila z Wami jest niezapomniana, wino najmocniejsze, piwo najchłodniejsze a mamałyga naprawdę królewska! Spotykaliśmy się już także na nartach we Włoszech, w polskich górach a teraz… liczę na spotkanie w Himalajach :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz