skąd się wzięłam?

Moje zdjęcie
Jestem śliwką. Tworzono juz teorie, że śliwka była owocem grzechu pierworodnego, a nawet że jego przyczyną. Cóż... w dziecięcym wierszyku do fartuszka spadła gruszka, spadły grzecznie dwa jabłuszka a śliweczka... spaść nie chciała! Bo ja zawsze muszę po swojemu :D
Kiedyś przeczytałam, że każda podróż oznacza pewną filozofię życia, jest jakby soczewką, w której ogniskują się nasze marzenia, potrzeby, niepokoje. Co nas łączy, tych którzy wracamy do domu tylko po to, by przepakować plecak i wrócić na szlak, to fakt nieposiadania dostatecznej ilości pieniędzy, które umożliwiłyby realizację planów. Ostatecznie jednak nie ma to większego znaczenia, ponieważ prześladujący nas demon włóczęgi sprawia, że wbrew logice i zdrowemu rozsądkowi i tak ruszamy w nieznane, nie dopuszczając przy tym myśli o niepowodzeniu swojej wyprawy. Instynkt wędrowania jest silniejszy od nas samych i choć skazujemy się na ryzyko utraty życia, walkę z samotnością, nierzadko zimno i głód, to robimy to... Człowiek nie jest w stanie żyć, gdy przeżywa coś takiego. Jedyne co nam pozostaje, to po prostu zapakować plecak i być gotowym do Drogi...


Prowadź nas drogą prostą Drogą tych, których obdarzyłeś dobrodziejstwami; nie zaś tych, na których jesteś zagniewany, i nie tych, którzy błądzą.

Keep us on the right path. The path of those upon whom Thou hast bestowed favors. Not (the path) of those upon whom Thy wrath is brought down, nor of those who go astray.

اهْدِنَا الصِّرَاطَ الْمُسْتَقِيمَ صِرَاطَ الَّذِينَ أَنْعَمْتَ عَلَيْهِمْ غَيْرِ الْمَغْضُوبِ عَلَيْهِمْ وَلَا الضَّالِّينَ

piątek, 9 lipca 2010

Nemrut


Wstaliśmy wyjątkowo wcześnie i rekordowo wcześnie, bo już o 8:24 wyruszyliśmy do Nemrut. Droga okazała się pięknie wijącą się trasą górską o niemałym stopniu trudności. Jechaliśmy więc te 53 kilometry niemal dwie godziny. Podjazd do stanowiska archeologicznego okazała się odcinkiem specjalnym, który pokonywaliśmy na biegach terenowych naszego nissana. Niestety nie udało nam się przekonać strażników do uwzględnienia naszych zniżek, więc wstęp wyniósł jakieś 13 zl. Podobnie jak piramidy – nie sposób tego zwiedzić bez własnego samochodu. Za budką poboru opłat zaczynał się ostry podjazd. Trasa pięknie widokowa, prowadziła kilkukilometrowymi serpentynami do stanowisk archeologicznych. Spodziewałam się, wnioskując ze zdjęć, że Nemrut to stanowisko rozległe a pozostałości archeologicznych jest mnóstwo. Po raz kolejny jednak o moich oczekiwaniach zadecydował marketing speców od promocji miejsc UNESCOwych. Głów możnowładców znajduje się tam tylko kilka. Wprawdzie Bartek opowiedział sporo o dokonaniach miejscowego królestwa z okresu hellenistycznego, jednak na liście naszych „dziesiątek” się to miejsce nie znajdzie na pewno. Ja daję cztery punkty. To, co spodobało mi się najbardziej, to widoki. Wokół roztaczała się cudowna panorama dzikich, niedostępnych gór otoczonych tajemniczą mgłą. Jakby czas zatrzymał się w miejscu. Pod tym idealnie bezchmurnym niebem kolejne pokolenia budowały swoje domostwa, tworzyły cywilizacje, walczyły, kochały się i odchodziły, starając się zostawić po sobie jakiś niezniszczalny ślad. Niektórym się to nawet udało i oto teraz my pokonujemy tysiące kilometrów oraz swoją europocentryczną orientację, by dotknąć tych miejsc. Z podziwem i szacunkiem przyglądamy się wytworom ich rąk. I wtedy przychodzą Turcy. Kolejne grupy bez żenady przeskakują przez okalające stanowiska łańcuchy, wdrapują się na bezcenne rzeźby profanując ich spokój i sacrum pozowaniem do „naszoklasowych” lanserskich fotek.

1 komentarz:

  1. To naprawdę sliczny głaz, ta głowa oczywiście. A brałaś pod rozwagę umiesczenie jej w swojej nowej wyremontowanej łazience? (do której teraz zapewne troszeczkę tęsknisz). Spacerowanie po ziemi Odysa! Fajna sprawa.
    No i precz z Naszą Klasą!

    OdpowiedzUsuń