skąd się wzięłam?

Moje zdjęcie
Jestem śliwką. Tworzono juz teorie, że śliwka była owocem grzechu pierworodnego, a nawet że jego przyczyną. Cóż... w dziecięcym wierszyku do fartuszka spadła gruszka, spadły grzecznie dwa jabłuszka a śliweczka... spaść nie chciała! Bo ja zawsze muszę po swojemu :D
Kiedyś przeczytałam, że każda podróż oznacza pewną filozofię życia, jest jakby soczewką, w której ogniskują się nasze marzenia, potrzeby, niepokoje. Co nas łączy, tych którzy wracamy do domu tylko po to, by przepakować plecak i wrócić na szlak, to fakt nieposiadania dostatecznej ilości pieniędzy, które umożliwiłyby realizację planów. Ostatecznie jednak nie ma to większego znaczenia, ponieważ prześladujący nas demon włóczęgi sprawia, że wbrew logice i zdrowemu rozsądkowi i tak ruszamy w nieznane, nie dopuszczając przy tym myśli o niepowodzeniu swojej wyprawy. Instynkt wędrowania jest silniejszy od nas samych i choć skazujemy się na ryzyko utraty życia, walkę z samotnością, nierzadko zimno i głód, to robimy to... Człowiek nie jest w stanie żyć, gdy przeżywa coś takiego. Jedyne co nam pozostaje, to po prostu zapakować plecak i być gotowym do Drogi...


Prowadź nas drogą prostą Drogą tych, których obdarzyłeś dobrodziejstwami; nie zaś tych, na których jesteś zagniewany, i nie tych, którzy błądzą.

Keep us on the right path. The path of those upon whom Thou hast bestowed favors. Not (the path) of those upon whom Thy wrath is brought down, nor of those who go astray.

اهْدِنَا الصِّرَاطَ الْمُسْتَقِيمَ صِرَاطَ الَّذِينَ أَنْعَمْتَ عَلَيْهِمْ غَيْرِ الْمَغْضُوبِ عَلَيْهِمْ وَلَا الضَّالِّينَ

sobota, 16 października 2010




14 października, czwartek
Dzień Edukacji Narodowej w Polsce
Dzień przeznaczony został w całości na przejazd do Varanasi. Kilkaset kilometrów w warunkach indyjskich potrafi stać się wielkim problemem, gdyż drogi są w opłakanym stanie, ruch na drogach ogromny a środki transportu często się psują. Zakładanych sześć godzin przeciągnęło się do trzynastu, tak, że do kolejnego miasta na naszej trasie dotarliśmy ciemna noc. Oczywiście zmęczenie grupy dało się odczuć i wpłynęło na atmosferę. W Varanasi własnie odbywa się festiwal, więc brakuje miejsc noclegowych. Przyznaję, ż e wiele pracy kosztowało mnie znalezienie hotelu dla 12 osób, ulokowanie wszystkich w pokojach o oczekiwanym standardzie i załatwienie wszystkich drobiazgów (znalezienie plecaków, które się zawieruszyły, dostawienie łóżek do pokojów itd.). na szczęście większość osób wykazała się dobrą wolą a menager hotelu bardzo chciał nam pomóc. Nauczyłam się negocjować trudne sprawy z uśmiechem na ustach, nie poddawać się przy pierwszych niepowodzeniach i nie pozwalać swojemu organizmowi paść zanim wszystkiego nie załatwię. Wprawdzie po północy wszyscy udali się na spoczynek, ja byłam tak nakręcona, że nie mogłam zasnąć do rana (miałam czas na przygotowanie się do zwiedzania) ale przynajmniej miałam satysfakcję, że wszystko jest jak należy. Następnego dnia usłyszałam kilka bardzo ciepłych słów od menagera, który podkreślił, że wszyscy są zadowoleni dzięki naszej współpracy. Okazało się, że bacznie obserwował moje poczynania. Jego komentarz bardzo mnie podbudował. Myślę, że gdybym miała pracować jako pilot czy rezydent, sprawdziłabym się w tej roli, ale za znoszenie humorów klientów musiałabym dostawać bardzo wysoką motywację finansową.
Z doświadczeń tego dnia chciałabym się podzielić wrażeniami z rozmów z Indianami. Gdy nasz bus zepsuł się na tyle, że musieliśmy zatrzymać się na naprawę, spotkałam bardzo sympatyczną rodzinkę. Zaprosili mnie do domu, więc po raz pierwszy miałam okazje przyjrzeć się jak mieszkają ludzie w warunkach tradycyjnej prowincji (w Mumbaju mieszkanie naszego gospodarza nie odbiegało od standardów europejskich). Nawet bardzo bogaci, mieszkający w olbrzymim domu, korzystają z toalet typu sławojka bez światła, łazienek bez bieżącej wody, zaledwie kilku sprzętów i naczyń w kuchni. Na podwórku znajduje się specjalny ołtarzyk, przed którym modlą się rano i wieczorem cała rodziną. Wprawdzie siostry, które mnie ugościły, chwaliły się, że każda z nich ma własny pokój, ale urządzone były – jak na nasze standardy – bardzo skromnie. Nie tylko nie ma tam sprzętów, spotykanych w pokojach polskich nastolatek, ale nawet szafek czy biurek. Uśmiechnięte dziewczęta cieszyły się z możliwości porozmawiania (z punktu widzenia języka trudno to nazwać rozmową), gdyż nigdy nie opuszczały swojej miejscowości. Podróżowanie nie mieści się w pojęciu o tym, co mogłyby robić. zapytane o przyszłość, odparły, że ich jedyna przyszłością jest kuchnia. Ojciec wybierze im mężów. Zdawały sobie sprawę z tej perspektywy, najwidoczniej nie odpowiadała im, ale nie sądzę, by zrobiły coś, co można by zakwalifikować jako bunt czy chociażby wyraz niezadowolenia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz