14 października, czwartek
Dzień Edukacji Narodowej w Polsce
Dzień przeznaczony został w całości na przejazd do Varanasi. Kilkaset kilometrów w warunkach indyjskich potrafi stać się wielkim problemem, gdyż drogi są w opłakanym stanie, ruch na drogach ogromny a środki transportu często się psują. Zakładanych sześć godzin przeciągnęło się do trzynastu, tak, że do kolejnego miasta na naszej trasie dotarliśmy ciemna noc. Oczywiście zmęczenie grupy dało się odczuć i wpłynęło na atmosferę. W Varanasi własnie odbywa się festiwal, więc brakuje miejsc noclegowych. Przyznaję, ż e wiele pracy kosztowało mnie znalezienie hotelu dla 12 osób, ulokowanie wszystkich w pokojach o oczekiwanym standardzie i załatwienie wszystkich drobiazgów (znalezienie plecaków, które się zawieruszyły, dostawienie łóżek do pokojów itd.). na szczęście większość osób wykazała się dobrą wolą a menager hotelu bardzo chciał nam pomóc. Nauczyłam się negocjować trudne sprawy z uśmiechem na ustach, nie poddawać się przy pierwszych niepowodzeniach i nie pozwalać swojemu organizmowi paść zanim wszystkiego nie załatwię. Wprawdzie po północy wszyscy udali się na spoczynek, ja byłam tak nakręcona, że nie mogłam zasnąć do rana (miałam czas na przygotowanie się do zwiedzania) ale przynajmniej miałam satysfakcję, że wszystko jest jak należy. Następnego dnia usłyszałam kilka bardzo ciepłych słów od menagera, który podkreślił, że wszyscy są zadowoleni dzięki naszej współpracy. Okazało się, że bacznie obserwował moje poczynania. Jego komentarz bardzo mnie podbudował. Myślę, że gdybym miała pracować jako pilot czy rezydent, sprawdziłabym się w tej roli, ale za znoszenie humorów klientów musiałabym dostawać bardzo wysoką motywację finansową.
Z doświadczeń tego dnia chciałabym się podzielić wrażeniami z rozmów z Indianami. Gdy nasz bus zepsuł się na tyle, że musieliśmy zatrzymać się na naprawę, spotkałam bardzo sympatyczną rodzinkę. Zaprosili mnie do domu, więc po raz pierwszy miałam okazje przyjrzeć się jak mieszkają ludzie w warunkach tradycyjnej prowincji (w Mumbaju mieszkanie naszego gospodarza nie odbiegało od standardów europejskich). Nawet bardzo bogaci, mieszkający w olbrzymim domu, korzystają z toalet typu sławojka bez światła, łazienek bez bieżącej wody, zaledwie kilku sprzętów i naczyń w kuchni. Na podwórku znajduje się specjalny ołtarzyk, przed którym modlą się rano i wieczorem cała rodziną. Wprawdzie siostry, które mnie ugościły, chwaliły się, że każda z nich ma własny pokój, ale urządzone były – jak na nasze standardy – bardzo skromnie. Nie tylko nie ma tam sprzętów, spotykanych w pokojach polskich nastolatek, ale nawet szafek czy biurek. Uśmiechnięte dziewczęta cieszyły się z możliwości porozmawiania (z punktu widzenia języka trudno to nazwać rozmową), gdyż nigdy nie opuszczały swojej miejscowości. Podróżowanie nie mieści się w pojęciu o tym, co mogłyby robić. zapytane o przyszłość, odparły, że ich jedyna przyszłością jest kuchnia. Ojciec wybierze im mężów. Zdawały sobie sprawę z tej perspektywy, najwidoczniej nie odpowiadała im, ale nie sądzę, by zrobiły coś, co można by zakwalifikować jako bunt czy chociażby wyraz niezadowolenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz