skąd się wzięłam?

Moje zdjęcie
Jestem śliwką. Tworzono juz teorie, że śliwka była owocem grzechu pierworodnego, a nawet że jego przyczyną. Cóż... w dziecięcym wierszyku do fartuszka spadła gruszka, spadły grzecznie dwa jabłuszka a śliweczka... spaść nie chciała! Bo ja zawsze muszę po swojemu :D
Kiedyś przeczytałam, że każda podróż oznacza pewną filozofię życia, jest jakby soczewką, w której ogniskują się nasze marzenia, potrzeby, niepokoje. Co nas łączy, tych którzy wracamy do domu tylko po to, by przepakować plecak i wrócić na szlak, to fakt nieposiadania dostatecznej ilości pieniędzy, które umożliwiłyby realizację planów. Ostatecznie jednak nie ma to większego znaczenia, ponieważ prześladujący nas demon włóczęgi sprawia, że wbrew logice i zdrowemu rozsądkowi i tak ruszamy w nieznane, nie dopuszczając przy tym myśli o niepowodzeniu swojej wyprawy. Instynkt wędrowania jest silniejszy od nas samych i choć skazujemy się na ryzyko utraty życia, walkę z samotnością, nierzadko zimno i głód, to robimy to... Człowiek nie jest w stanie żyć, gdy przeżywa coś takiego. Jedyne co nam pozostaje, to po prostu zapakować plecak i być gotowym do Drogi...


Prowadź nas drogą prostą Drogą tych, których obdarzyłeś dobrodziejstwami; nie zaś tych, na których jesteś zagniewany, i nie tych, którzy błądzą.

Keep us on the right path. The path of those upon whom Thou hast bestowed favors. Not (the path) of those upon whom Thy wrath is brought down, nor of those who go astray.

اهْدِنَا الصِّرَاطَ الْمُسْتَقِيمَ صِرَاطَ الَّذِينَ أَنْعَمْتَ عَلَيْهِمْ غَيْرِ الْمَغْضُوبِ عَلَيْهِمْ وَلَا الضَّالِّينَ

piątek, 18 marca 2011

1 marca, wtorek

Na ulicach pełno ludzi, restauracje, kluby, wszystko otwarte. Jedzenie za 1$, piwo 1$, tut-tuk 1$, owoce 1$. Większość rzeczy kosztuje - zgadnijcie ile? 1 $! Do tego niesamowita bezinteresowność, uczynność i uprzejmość mieszkańców. Od razu zaczęło mi się podobać.
Pierwszy dzien postanowiliśmy przeznaczyc na zapoznawanie się nowym krajem, rozeznanie okoliczności, poznanie jedzenia i wycieczkę do Muzeum Min. Drugi na Angor Wat. Trzeci… za daleko by planować.
No więc od razu spróbowaliśmy jedzenia z przydrożnego punktu – jedna pani jednocześnie jest kelnerką, kucharką i sprzątaczką – czyli azjatycka norma. Na ulicy. Wózek, obok butla z gazem, palnik, wok i półprodukty. I mały plastykowy stolik. Ale prawdziwym odkryciem okazała się „knajpka za rogiem”, gdzie przychodziło sporo zarówno lokelsów, jak białych. Właściwie to kilka knajpek różnego typu z wspólnymi stolikami na chodniku. W dzień maja nawet wielkie parasole chroniące od słońca. Są dania obiadowe, sałatki warzywne, koktajle owocowe i inne desery, a pośród nich… baby egg! Maleńkie kaczątko w jajeczku z dodatkami: chilli, czosnkiem, niezastąpioną limonką, bazylią i innymi zielonymi listkami oraz mieszanką soli i pieprzu. Bardzo, bardzo smaczne! Natomiast walory estetyczne i… różne inne zależą od tego, jak rozwinięty płód się dostaje. My za każdym razem dostawaliśmy w Kambodży coraz starsze. Chyba wraz z naszym dojrzewaniem emocjonalnym rosły też te kaczuszki. No więc tej z twardym dzióbkiem, łapkami i dużymi upierzonymi skrzydełkami nie da się zapomnieć.



Nie planowaliśmy na ten dzień większych aktywności. Ale bardzo nam zależało na odwiedzeniu Muzeum Min i Niewybuchów. Zresztą LP też bardzo je poleca – jako miejsce, gdzie można samemu spróbować jak to jest znaleźć minę. Ale to wszystko jedna wielka lipa! Muzeum jest maleńkie, zaniedbane, zapuszczone, położone bardzo daleko (można jego zwiedzanie połączyć z wycieczką po Angor, bo leży na jego terenie i nawet chcieli od nas bilety, a zwiedzanie zajmuje z kwadrans) i rozczarowuje. Gdyby nie znajomość tematu rozbrajania min przez tę organizację z programu Martyny Wojciechowskiej – muzeum nie wywarło by na mnie żadnego wrażenia. Ale że moja wyobraźnia pracowała na wysokich obrotach, pobudzona wspomnieniem opowieści kobiet z tego programu, to wzruszyłam się bardzo. Szczególnie interesująco wyglądają te młode dziewczęta w mundurach, nadzorujące ekspozycję, z dziećmi na rękach. I obrazy, które można by zaliczyć do nurtu sztuki naiwnej, pokazujące różne sytuacje związane z wybuchaniem jeszcze dziś min i pozostałości po amerykańskiej interwencji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz