Nadszedł czas pożegnania z rajską wyspą. Dziś jedziemy do Cebu City. Rano się zabieramy na ląd. Łódź zakotwiczona jest kilkadziesiąt metrów od brzegu – podwożą nas małymi łódkami. Przewoźnik chce 20 peso, ale gdy odmawiamy, wcale się nie upiera. Dziwne. A więc to nie jest jednak opłata obowiązkowa. Na dużej łodzi, która określano na 26 osób a w tę stronę wypakowano ludźmi dosłownie po brzegi, teraz płynie zaledwie kilka osób. I nikt nie krzyczy, że to „special trip”.
Znowu sa problemy z uruchomieniem silnika, znowu buja i przypieka słońce. Po drugiej stronie znowu podpływa mała łódka. Ale już wiemy. Już nikt się nie rusza. Po kilku minutach facet odpływa a my powoli, mozolnie – bo rzeczywiście bardzo płytko – przybijamy NIEMAL do brzegu. Trzeba przejść po innej łodzi i po trapie. Ale zabawa!
Natychmiast mamy busa do stolicy wyspy. I fajne siedzenia z przodu. I pogoda jest piękna. Nawet trochę za bardzo, bo nie ma szyb i gdy słońce świeci z mojej strony, spala mnie na raczka.
Jedziemy przez wyspę. Piękną wyspę.
Cebu to wyspa w środkowej części Filipin pomiędzy cieśninami Cebu i Tañon; otoczona 167 mniejszymi wysepkami.
Długość 217 km, szerokość do 32 km; powierzchnia 4422 km², 3 miliony mieszkańców (najgęściej zaludniona wyspa Filipin).
Powierzchnia górzysta, z kilkoma szczytami ponad 700 m n.p.m. (najwyższy 1073 m n.p.m.), na wybrzeżu wąskie, żyzne niziny z uprawą kukurydzy, tytoniu, trzciny cukrowej, bawełny, palmy kokosowej.
Wydobycie węgla brunatnego i rud miedzi, złota i srebra; przemysł włókienniczy, spożywczy (rafinacja cukru), rybołówstwo.
Po południu jesteśmy w Cebu City i od razu przypominam sobie, że bardzo nie lubie tego miejsca. Zwiedzać będę jutro…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz