skąd się wzięłam?

Moje zdjęcie
Jestem śliwką. Tworzono juz teorie, że śliwka była owocem grzechu pierworodnego, a nawet że jego przyczyną. Cóż... w dziecięcym wierszyku do fartuszka spadła gruszka, spadły grzecznie dwa jabłuszka a śliweczka... spaść nie chciała! Bo ja zawsze muszę po swojemu :D
Kiedyś przeczytałam, że każda podróż oznacza pewną filozofię życia, jest jakby soczewką, w której ogniskują się nasze marzenia, potrzeby, niepokoje. Co nas łączy, tych którzy wracamy do domu tylko po to, by przepakować plecak i wrócić na szlak, to fakt nieposiadania dostatecznej ilości pieniędzy, które umożliwiłyby realizację planów. Ostatecznie jednak nie ma to większego znaczenia, ponieważ prześladujący nas demon włóczęgi sprawia, że wbrew logice i zdrowemu rozsądkowi i tak ruszamy w nieznane, nie dopuszczając przy tym myśli o niepowodzeniu swojej wyprawy. Instynkt wędrowania jest silniejszy od nas samych i choć skazujemy się na ryzyko utraty życia, walkę z samotnością, nierzadko zimno i głód, to robimy to... Człowiek nie jest w stanie żyć, gdy przeżywa coś takiego. Jedyne co nam pozostaje, to po prostu zapakować plecak i być gotowym do Drogi...


Prowadź nas drogą prostą Drogą tych, których obdarzyłeś dobrodziejstwami; nie zaś tych, na których jesteś zagniewany, i nie tych, którzy błądzą.

Keep us on the right path. The path of those upon whom Thou hast bestowed favors. Not (the path) of those upon whom Thy wrath is brought down, nor of those who go astray.

اهْدِنَا الصِّرَاطَ الْمُسْتَقِيمَ صِرَاطَ الَّذِينَ أَنْعَمْتَ عَلَيْهِمْ غَيْرِ الْمَغْضُوبِ عَلَيْهِمْ وَلَا الضَّالِّينَ

poniedziałek, 9 maja 2011

Tak więc nadszedł czas, by opuścić ultrakatolickie Filipiny. Jak je zapamiętam?
Cóż, to najdalej położona destylacja w czasie mojej podróży – i warto było tu przyjechać. Gdy przygotowując się do przyjazdy tutaj analizowałam miedzy innymi oferty biur podróży nie mogłam pojąc skąd biorą się te horrendalne ceny. Teraz wiem. Sądziłam, że samodzielnie zrobię to co najmniej dziesięć razy taniej. Nie udało się, bo kilka rzeczy mnie jednak zaskoczyło – szczególnie ceny noclegów (przy czym można znaleźć także tanie miejscówki, jednak zazwyczaj dość obrzydliwe).
Wydałam więcej, niż planowałam, ale nadal nie jest to więcej niż 25% ceny wycieczki z biura podróży.
Zobaczyłam za to to, co chciałam zobaczyć. Zostałam dłużej tam, gdzie mi się podobało. I robiłam to, co chciałam – nurkowałam.

Czy mi się podobało? Do zwiedzania nie znalazłam tu zbyt wiele. Klasyczne zabytki to w Polsce, nie tutaj. Kościoły – jak najbardziej. Ale bynajmniej nie mam na myśli architektury (bywa ciekawa, w dwóch stylach: a’la hal sportowych i pozostałości kolonialnych pod postacią bazylik obronnych). Bardziej urzeka atmosfera. Dokładne informacje co wypada założyć, a co nie. Modlitwy niczym tajemne zaklęcia. Wiara tak powszechna, że niemal obowiązkowa. Kierowca tuk tuka ma na swoim wozie wypisane modlitwy, kierowca autobusu po zapaleniu silnika zmawia jeszcze modlitwę przed wyruszeniem, na promie modlitwa jest odtwarzana przed filmem itd.
Kościoły przypominają nieco bazary a sprzedawczynie świec ofiarnych tańczą w czasie modlitw i wyglądają przy tym jak przedstawicielki zagubionych plemion buszmeńskich odziane w europejskie stroje.

Nie smakowała mi tutejsza kuchnia. Po raz pierwszy w Azji chodziłam, może nie głodna, ale nie dojedzona. Jakieś to wszystko było nie takie, nie azjatyckie. Najlepsze były hamburgery. I kurczaki. Filipiny nie mogą istnieć bez kurczaka!
Filipińczycy są w przedziwny sposób uporządkowani. Jak alejka z szewcami, to sami szewce. Jak warsztaty samochodowe, to nic innego w okolicy. A jak kanały w telewizji to po kolei: sporty od golfa po piłkę nożną, jak przyrodnicze to potem naukowe i dokumentalne… Są Filipińczycy znakomitymi przewodnikami podwodnymi. Ale nie są właścicielami szkół nurkowania. Nie maja na to środków finansowych. Maja przepiękne plaże i cudowne morze, ale na plażach leżą biali turyści a zasoby morskie wykorzystują zagraniczne kompanie handlowe. Są bardzo otwarci i przyjacielscy – w wioskach i mają okropnych naciągaczy w miastach i na trasach turystycznych.


27 kwietnia, środa

Zwiedzanie Cebu, miasta do którego 7 kwietnia 1521 roku podczas swej podróży dookoła świata przypłynął Ferdynand Magellan. Wizyta w Basilica Minore del Santo Nino, kościele szczycącym się cudowną figurką Dzieciątka Jezus, w forcie San Pedro z połowy XVI w., w rotundzie z Krzyżem Magellana i w świątyni taoistycznej, będącej centrum życia duchowego licznie od wieków reprezentowanej tu mniejszości chińskiej. Cebu to miasto na Filipinach na wschodnim wybrzeżu wyspy Cebu. Po południu przejazd lokalną komunikacją na lotnisko i przelot do Clark. Nocne koczowanie na lotnisku, nadspodziewanie przyjemnie.

1 komentarz:

  1. kochana, jestesmy w penang, ja sie pochorowalam, wiec caly dzien leze, a dziewczyny lazikuja. o 16 wsiadamy w autobus i jedziemy juz do tajlandii pogrzac dupki na plazy i troche odpoczac. poniewaz od 16 maja jest off season wiec stac nas na przepiekne luksusowe bungalowy na samiuskiej plazy na ko pha yam :) calujemy Cie serdecznie!!
    karola, ania, ada:)

    OdpowiedzUsuń