skąd się wzięłam?

Moje zdjęcie
Jestem śliwką. Tworzono juz teorie, że śliwka była owocem grzechu pierworodnego, a nawet że jego przyczyną. Cóż... w dziecięcym wierszyku do fartuszka spadła gruszka, spadły grzecznie dwa jabłuszka a śliweczka... spaść nie chciała! Bo ja zawsze muszę po swojemu :D
Kiedyś przeczytałam, że każda podróż oznacza pewną filozofię życia, jest jakby soczewką, w której ogniskują się nasze marzenia, potrzeby, niepokoje. Co nas łączy, tych którzy wracamy do domu tylko po to, by przepakować plecak i wrócić na szlak, to fakt nieposiadania dostatecznej ilości pieniędzy, które umożliwiłyby realizację planów. Ostatecznie jednak nie ma to większego znaczenia, ponieważ prześladujący nas demon włóczęgi sprawia, że wbrew logice i zdrowemu rozsądkowi i tak ruszamy w nieznane, nie dopuszczając przy tym myśli o niepowodzeniu swojej wyprawy. Instynkt wędrowania jest silniejszy od nas samych i choć skazujemy się na ryzyko utraty życia, walkę z samotnością, nierzadko zimno i głód, to robimy to... Człowiek nie jest w stanie żyć, gdy przeżywa coś takiego. Jedyne co nam pozostaje, to po prostu zapakować plecak i być gotowym do Drogi...


Prowadź nas drogą prostą Drogą tych, których obdarzyłeś dobrodziejstwami; nie zaś tych, na których jesteś zagniewany, i nie tych, którzy błądzą.

Keep us on the right path. The path of those upon whom Thou hast bestowed favors. Not (the path) of those upon whom Thy wrath is brought down, nor of those who go astray.

اهْدِنَا الصِّرَاطَ الْمُسْتَقِيمَ صِرَاطَ الَّذِينَ أَنْعَمْتَ عَلَيْهِمْ غَيْرِ الْمَغْضُوبِ عَلَيْهِمْ وَلَا الضَّالِّينَ

niedziela, 19 lutego 2012

jak uruchomić samochód terenowy na pustyni

Po dniu pełnym wrażeń zasnęłam jeszcze zanim przyłożyłam głowę do poduszki. Nie miewam problemów ze spaniem, ale tutaj spało mi się wyjątkowo dobrze. Radośnie usposobiona do nowego dnia miałam wrażenie, że jestem tak otwarta na to co mnie spotyka, że nic mnie zdziwić nie może. Jak bardzo się myliłam, przekonałam się natychmiast po otwarciu oczu. Najpierw zobaczyłam Aissę, który przyszedł po mnie, w rastamańskich spodniach z cyklu „Mama Africa” i zawyłam z uciechy. A gdy wyszłam z „domku” ujrzałam pustynna wersję uruchamiania samochodu z napędem na cztery kola. Ponoć noc była bardzo zimna :D
Okazało się, że noc była wyjątkowo zimna i silnik odmówił współpracy. Ale po dziesięciu takich rundkach, dzięki współpracy wszystkich w zasięgu wzroku - cztery na cztery odpalił.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz