skąd się wzięłam?

Moje zdjęcie
Jestem śliwką. Tworzono juz teorie, że śliwka była owocem grzechu pierworodnego, a nawet że jego przyczyną. Cóż... w dziecięcym wierszyku do fartuszka spadła gruszka, spadły grzecznie dwa jabłuszka a śliweczka... spaść nie chciała! Bo ja zawsze muszę po swojemu :D
Kiedyś przeczytałam, że każda podróż oznacza pewną filozofię życia, jest jakby soczewką, w której ogniskują się nasze marzenia, potrzeby, niepokoje. Co nas łączy, tych którzy wracamy do domu tylko po to, by przepakować plecak i wrócić na szlak, to fakt nieposiadania dostatecznej ilości pieniędzy, które umożliwiłyby realizację planów. Ostatecznie jednak nie ma to większego znaczenia, ponieważ prześladujący nas demon włóczęgi sprawia, że wbrew logice i zdrowemu rozsądkowi i tak ruszamy w nieznane, nie dopuszczając przy tym myśli o niepowodzeniu swojej wyprawy. Instynkt wędrowania jest silniejszy od nas samych i choć skazujemy się na ryzyko utraty życia, walkę z samotnością, nierzadko zimno i głód, to robimy to... Człowiek nie jest w stanie żyć, gdy przeżywa coś takiego. Jedyne co nam pozostaje, to po prostu zapakować plecak i być gotowym do Drogi...


Prowadź nas drogą prostą Drogą tych, których obdarzyłeś dobrodziejstwami; nie zaś tych, na których jesteś zagniewany, i nie tych, którzy błądzą.

Keep us on the right path. The path of those upon whom Thou hast bestowed favors. Not (the path) of those upon whom Thy wrath is brought down, nor of those who go astray.

اهْدِنَا الصِّرَاطَ الْمُسْتَقِيمَ صِرَاطَ الَّذِينَ أَنْعَمْتَ عَلَيْهِمْ غَيْرِ الْمَغْضُوبِ عَلَيْهِمْ وَلَا الضَّالِّينَ

sobota, 18 lutego 2012

Środa, 1 lutego

Wstałam skoro świt i uznając, że brak małej grupy na trip po pustyni to szansa na samodzielna wyprawę, wbiegłam do pierwszego lepszego autobusu na pobliskim przystanku. Zapytałam o dworzec autobusowy i kierowca kiwnął głową. Potem wszystko poszło tak łatwo, że
właściwie nie ma o czym pisać. Znalezienie właściwego okienka, potem właściwego pana a następnie autobusu zajęło kilka minut. Śniadanie przy pobliskim straganie, targowanie się o wodę mineralną sprawiło wiele radości zarówno mnie jak i chłopakom ze sklepu – dlaczego ludzie boja się targować? - i byłam gotowa do drogi. Powiedziano mi, że na autobus w Maroku nie można się spóźnić, bo najpierw trąbią, potem rusza, po metrze zatrzymuje się, znów trąbi, ludzie wsiadają, znowu trąbi, rusza, ale drzwi i luki bagażowe otwarte… i zabawa trwa w nieskończoność. Ze spokojem więc przyjęłam zarówno tę grę z odjazdem, jak i obietnicę, że do Mhamid dojedziemy o 19stej.

Zaczął się dzień cudownych widoków, więc zajęłam strategiczne miejsce przy oknie po lewej stronie – według instrukcji moich przyjaciół, przy najczystszej szybie. Czekała mnie przecież droga przez najwyższe góry Afryki. Rozciąga się na przestrzeni ponad 2000 km od wybrzeży Oceanu Atlantyckiego po Zatokę Kabiską na Morzu Śródziemnym. Znajduje się na terytorium trzech państw: Maroka, Algierii oraz Tunezji, więc nie sposób poznac tych gór w ciągu jednego wyjazdu, szczególnie tak krótkiego. Dzieli się na dwie części, zewnętrzną (nadbrzeżną) i wewnętrzną, rozdzielone Wyżyną Szottów i Mesetą Marokańską. Niestety po dlugim wahaniu musiałam zrezygnować z trekkingu, gdyz w zimie jest to wyprawa ekstremalna a ja jestem sama.
Panuje tu klimat podzwrotnikowy, roślinność śródziemnomorska z resztkami wytrzebionych w znacznym stopniu lasów cedrowych i cyprysowych. Najwyższym szczytem jest Dżabal Tubkal (4165 m n.p.m.) i wiem, że na niego wejdę, ale postanowiłam poczekać z tym do wiosny. Mam już plan, nawet chętnych do wyprawy. Więc tu wrócę.
Teraz tylko trawersuje te piekne góry. Atlas Wysoki to zachodni łańcuch gór Atlas, o najwyższej średniej wysokości, ciągnie się od wybrzeża Oceanu Atlantyckiego (okolice miasta Agadir) do źródeł rzeki Wadi Muluja; w nim też lub u jego stóp rozpoczynają swój bieg: Wadi Muluja, Wadi Dara, Wadi Subu, Wadi as-Saura.

No więc ruszamy. I choć wiedziałam czego się spodziewać… zamieram z zachwytu. Mówi się o tej drodze, że jest niebezpieczna. Kręte drogi wspinają się zakosami by przeprowadzić cię przez najwyższą w tej części kontynentu przełęcz. Mnie najbardziej podobają się chwile, gdy mogę spojrzał daleko po horyzont lub odwrotnie – w przepaść. Po prostu pięknie! Właściwie to właśnie jestem wyżej niż najwyższy szczyt Polski. Ale to teraz nie ma znaczenia. Teraz, zimą, kiedy biała szata pokrywa wierzchołki a śnieg i lód zalegają na drodze, jest po prostu magicznie. Niektóre zakręty mają po sto osiemdziesiąt stopni a widoczność jest zerowa zza opadającej pionowo skały. Na tej krętej drodze mijają się ciężarówki, autobusy i niecierpliwe jak zawsze terenówki biur turystycznych i nowobogackich.
Ktoś porównał te jazdę do rollercoasterów. Mnie ta metafora wydaje się przesadzona, ale jak się nad tym zastanowić, to pewnie wiele osób by mocno tę trasę odchorowało. Mnie się wydaje po prostu widokowa. Jest jeszcze coś. Właściwie napisze o czym, czego nie było. Bo wiele osób skarży się na problemy miejscowych z zachowaniem treści żołądka w żołądku na tych trasach. Odpowiedzi na pytanie dlaczego zapach i widok zwróconej treści żołądka powoduje reakcję łańcuchową i staje się sportem drużynowym szukać należy u antropologów. Okazuje się, że społecznościach jedzących wspólne posiłki, taki odruch to sygnał dla reszty do pozbycia się zepsutego lub trującego jedzenia. Mnie się takie sytuacje dzisiaj nie przytrafiły i… jakoś nie żałuję!

Miałam za to przesympatyczne towarzystwo w postaci studenta, Ismaiła, który próbował mi pomóc z aktywowaniem mojego lokalnego numeru telefonu (bo tu gada tylko po arabsku i francusku), ale z komunikacją mieliśmy mały kłopot, wiec otworzył swojego laptopa z translatorem i tam rozmawialiśmy. Dostałam od niego mapę okolic i oczywiście zaproszenie do Quarzazate, gdzie wysiadł. A, jeszcze mi pokazał kiedy fotografować, bo mijaliśmy studia filmowe!


Droga przez Atlas wynosi 60 kilometrów. Po drodze mija się piękne miejsca, wiele wiosek i kazb otoczonych drzewami. Po drodze handlarze sprzedają skamieliny i kamienie znalezione w górach. Po drugiej stronie Atlasu krajobraz staje się surowy. Znika roślinność. Dominuje kolor piaskowy. Tylko w dolinach wzdłuż rzek ciągną się gaje palm daktylowych i migdałowców.


Warzazat (arab. ورززات, fr. Ouarzazate) to takie miasto w prowincji Warzazat w rejonie Souss-Massa-Draâ w Maroku. Leży pomiędzy górami Atlasu Wysokiego i Antyatlasu. Roicie ponad 2 tysiace mieszkańców. W pobliżu Warzazatu znajduje się atrakcyjny dla turystów ksar Ajt Bin Haddu. Miałam tam jechac, ale trzeba wynając taksowke, nie ma publicznego transportu, wiec zrezygnowałam. I nie żaluję. Swoją siedzibę ma tu także znane studio filmowe Atlas Studios, w którym nakręcono wiele superprodukcji, m.in. takie filmy jak Gladiator czy Kleopatra. Na przedmieściach miasta znajdują się kazby Taourit.


Na dworcu autobusowym mamy przerwę. Wykorzystuje czas, by coś zjeść i oczywiście pójść do toalety. Niełatwo ja znaleźć, więc robie fotkę napisu, by wykorzystać w przyszłości. Największe wrażenie robi jednak na mnie starsza pani, która wchodzi do toalety i bezwstydnie wypala jointa!


Z ciekawszych wydarzeń to nawiązywałam w autobusie znajomości częstując ludzi woda mineralną. Bo przecież na pustyni nie można się nie podzielić. Czułam się tu tak naturalnie. Jakbym była jedna z nich.


W Zagorze przed wieczorem czułam się już zupełnie marokańsko – saharyjska. Tak przesiąknęłam tym klimatem gór i pustyni… I oczekiwałam tego oczywistego. Przeznaczenia.. nie zważając na to, ze mnie straszą kanibalami z Mhamid. I stało się. W jakiejś wiosce (było po 20tej) przebudziłam się i wtedy do autobusu wsiadło moje przeznaczenie. Przybrało formę chłopaka z dredami, w czapce, w dżinsach i mnóstwem biżuterii w stylu tak oryginalnym, że mu pozazdrościłam!
Przeznaczenie powiedziało „salam malejkum” więc zaspanym glosem odpowiedziałam „malejkum salam malejkum”.” Co odczytałam jako nazwę miejscowości, której przez cały dzień nie mogłam zapamiętać, więc potwierdziłam „Mhamid”. Wówczas następna seria niezrozumiałych sowi stało się jasne, że nie mówię po arabsku. Przeznaczenie przestało myśleć, że jestem marokańska, spróbowało kilku języków i po utrafieniu w angielski rozpoczęło niezobowiązującą rozmowę. Nienahalną, miłą, uprzejmą. Po pół godzinie dojechaliśmy do celu podróży i chłopak zapytał do jakiego hotelu się wybieram. Odparłam „Ishallah!”. I wtedy dostałam zaproszenie na imprezę na pustyni. Bez wahania ciemna nocą wsiadłam do samochodu terenowego z dwoma chłopakami i pojechałam na Saharę. I była to najrozsądniejsza z rzeczy które zrobiłam przez ten tydzień.
Party było z kuskusem, tradycyjna herbatą, muzyką i autentyczną atmosferą, bo nikt tu niczego nie udawał na potrzeby turystów. Khalifa z Barbarą (Szwajcaria) siedzieli przy laptopie przeglądając facebooka, chłopaki śpiewali coraz głośniej, wszystko toczyło się swoim rytmem. Zupełnie naturalnie – pomyślałam – tak się dzieje „just on the way”.

3 komentarze:

  1. super, super i jeszcze raz super:) od jakiegoś czasu Maroko chodzi mi po głowie, mam nadzieję, że w tym roku się uda:)

    OdpowiedzUsuń
  2. kiedy czytam ten post pierwszy moj "concern" to jakies nadal "apprehension" przed tymi wszystkimi spotkaniami z facetami, ktorzy moga byc bardzo nieprzewidywalni ( tego doswiadczylam w egipcie-wiec samotnie nie wsiadlambym do jakiegokolwiek srodka transportu w srodku nocy z przygodnie poznanym arabem) i wlasnie na "just on the way" zgwalcic kobiete , wiedzac ze umknie im to na sucho ( od razu przypomina mi sie historia B, ktora cudem uniknela gwaltu w syrii)
    moze masz wyjatkowe szczescie, ale ja sama nie pojechalambym na pustynie i nie umialabym tego nazwac najrozsadniejsza rzecza-moze wlasnie to kwestia doswiadczen...anyway ,zycze by to szczescie arabskie nigdy cie nie opuszczalo...caluski,zee

    OdpowiedzUsuń
  3. Toteż pisałam, że samą siebie zaskoczyłam podejmowanymi decyzjami. Zrobiłam kilka rzeczy nierozsądnych, ale żadnej z nich nie żałuję. I wiem, że mam wyjątkowe szczęście. Ale skoro Bóg mnie kocha i się mną opiekuje, to nie widzę powodu, by nie słuchać intuicji :) Myślę też, że trochę się już "otrzaskałam" w różnych sytuacjach i potrafię wyczuć czy sytuacja jest potencjalnie niebezpieczna czy nie. Patrzę ludziom w oczy i po prostu czuję.

    OdpowiedzUsuń