skąd się wzięłam?

Moje zdjęcie
Jestem śliwką. Tworzono juz teorie, że śliwka była owocem grzechu pierworodnego, a nawet że jego przyczyną. Cóż... w dziecięcym wierszyku do fartuszka spadła gruszka, spadły grzecznie dwa jabłuszka a śliweczka... spaść nie chciała! Bo ja zawsze muszę po swojemu :D
Kiedyś przeczytałam, że każda podróż oznacza pewną filozofię życia, jest jakby soczewką, w której ogniskują się nasze marzenia, potrzeby, niepokoje. Co nas łączy, tych którzy wracamy do domu tylko po to, by przepakować plecak i wrócić na szlak, to fakt nieposiadania dostatecznej ilości pieniędzy, które umożliwiłyby realizację planów. Ostatecznie jednak nie ma to większego znaczenia, ponieważ prześladujący nas demon włóczęgi sprawia, że wbrew logice i zdrowemu rozsądkowi i tak ruszamy w nieznane, nie dopuszczając przy tym myśli o niepowodzeniu swojej wyprawy. Instynkt wędrowania jest silniejszy od nas samych i choć skazujemy się na ryzyko utraty życia, walkę z samotnością, nierzadko zimno i głód, to robimy to... Człowiek nie jest w stanie żyć, gdy przeżywa coś takiego. Jedyne co nam pozostaje, to po prostu zapakować plecak i być gotowym do Drogi...


Prowadź nas drogą prostą Drogą tych, których obdarzyłeś dobrodziejstwami; nie zaś tych, na których jesteś zagniewany, i nie tych, którzy błądzą.

Keep us on the right path. The path of those upon whom Thou hast bestowed favors. Not (the path) of those upon whom Thy wrath is brought down, nor of those who go astray.

اهْدِنَا الصِّرَاطَ الْمُسْتَقِيمَ صِرَاطَ الَّذِينَ أَنْعَمْتَ عَلَيْهِمْ غَيْرِ الْمَغْضُوبِ عَلَيْهِمْ وَلَا الضَّالِّينَ

wtorek, 14 lutego 2012

Uważaj o czym marzysz… Przestrzega popularna reklama. Że marzenia się spełniają – wiemy wszyscy. Ostatnie dwa tygodnie mojego życia są przykładem na to jak łatwo się to dzieje. Na to, że gdy powiesz „Inshallah” i zaufasz Opatrzności, rzeczy po prostu się wydarzają.
Jeśli chcecie przeczytać o tym jak znalazłam się w świecie
stworzonym specjalnie dla mnie, utkanym z moich marzeń i snów – z których istnienia nawet sobie do tej pory nie zdawałam sprawy – to spisuję tę historię właśnie dla Was.



Zaczęło się niewinnie. Bo zawsze zaczyna się niewinnie. I od drobiazgu. Zbliżały się ferie a ja nie miałam jeszcze żadnego na nie planu. I oto, prowadząc pokaz slajdów o krajach muzułmańskich i opowiadając o meczetach, wspomniałam o najwyższym minarecie świata, który znajduje się w Casablance. Musiałam wyjaśnić, że zdjęcia nie posiadam, bo tam jeszcze nie byłam. I z naturalną u mnie niefrasobliwością stwierdziłam, że może ferie są właśnie dobrą okazją by Maroko odwiedzić, więc zapytałam audytorium czy ktoś by się ze mną wybrał. Ale nikt się nie zgłosił. W zasadzie to na chwilę zapadła taka niezręczna cisza, więc zrozumiałam, że to nie jest pytanie w stylu czy po pokazie wyskoczymy na piwo. Przypomniałam sobie o nim w sobotę rano, gdy obudziłam się z myślą, że oto zaczynają się moje ferie. A ja muszę kupić nowego laptopa, bo właśnie stłukłam swojego wysłużonego asusika, który objechał ze mną Azję. Przywiązałam się do niego i perspektywa porzucenia go dla nowszego modelu przerastała mnie emocjonalnie, postanowiłam zatem odłożyć to na później. Zaś pieniądze wydać na bilet w jakieś ciepłe miejsce. Po kilku godzinach miałam już bilety Warszawa – Casablanca, na Kindla ściągnięte jakieś relacje z podróży po Maroku oraz przewodnik LP a na twarzy uśmiech od ucha do ucha. Została mi godzina na spakowanie plecaka. W ostatniej chwili zdążyłam na pociąg do stolicy, ale na drzemkę zabrakło mi tej nocy czasu.

5 komentarzy:

  1. Żałuję, że nie było mnie na pokazie, niestety musiałam wyjechać :(
    Na dalsze opowieści czekam z niecierpliwością :D

    Pozdrawiam
    Katarzyna Węglarz

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuje gorąco! będę informowała na bieżąco :D

      Usuń
  2. no no mag- jak ci pisalam na fb -to bylo szybkie -myslalam ,ze jednak znalazl sie towarzysz podrozy-:)szkoda ze tylko tak krotki wpis-szukalam na fb jakiegos malego albumu ale tylko jedne zdjecie w kwiecistej "para-gullabiji"
    a moze jest tutaj wiecej wpisow z podrozy a ja ich nie potrafie znalezc? moje ferie wrecz odwrotnie-praca-a potem 5 dni couch surfingu w krakowie -niestety po nim zapalenie krtani-do jutra na l4.ale coz takie jest zycie. natomiast nie przestaje marzyc a marzenia sa sila napedowa.pozdrawiam,zee

    OdpowiedzUsuń
  3. Zena mam propozycję - wywołalam Cie chyba moimi myslami: spotkajmy sie na Tomkowej cs imprezie pozegnalnej w Bytomiu w nast piatek (Chamski znowu jedzie do Chin) i pomarzymy razem :D

    OdpowiedzUsuń
  4. wlasnie o tym myslalam ,zeby pojechac na ostatni piatek do Tomka!-dzis przeczytalam na CS ze wynajmuje pilnie mieszkanie / to chyba glowny powod?/- zazdroszcze mu tych Chin w bardzo pozytywnych tego slowa znaczeniu-:) jesli masz na mysli 24 lutego 2012 to zrobie wszystko aby sie pojawic-:) zdzwonmy sie jeszcze i spiszmy w tym kontekscie-bedzie fajnie!!!!
    caluski,zee
    p.s musimy pomarzyc razem-:))))

    OdpowiedzUsuń