4 sierpnia, środa
Pożegnaliśmy się z naszymi gospodarzami po interesującym śniadaniu i wróciliśmy do Baku. Mieliśmy w planie zwiedzanie starówki, ale Tomek źle się czuł i przez większość dnia dochodził do siebie w różnych chłodnych miejscach. Stare miasto zaś okazało się być… remontowane! W Baku remontuje się teraz dosłownie wszystko. Wszyscy powtarzają, że państwo jest bogate, bo po odzyskaniu niepodległości korzysta ze złóż ropy. Niektórzy dodają jednak, że bogaci to tylko 10% społeczeństwa – „wierchuszka” czyli ekipa rządząca. Jeden pan – z którym podróżowaliśmy na stopa – opowiedział nam nawet o protestach i aresztowaniu opozycji a Misza – inny autostopowy kierowca – na pytanie o wszechobecne podobizny byłego i obecnego prezydenta odparł wprost, że narodu nikt o zdanie nie pyta.
O zachodzie słonica odbyliśmy uroczy rejs statkiem. Z morza Baku wygląda rzeczywiście pienie – mam nadzieję, ze się ze mną zgodzicie.
Nasi towarzysze podróży, jak niemal wszyscy napotkani Azerowie, byli bardzo sympatyczni i ciekawi Polski. Niemal, bo wieczorem przekonaliśmy się co oznacza „słaba głowa” Azerów. Młodzi marynarze (tu wszyscy wydaja się być związani z morzem) bardzo chcieli się ze mną poznać, stali się natarczywi i niegrzeczni. Mój „kuzyn” był jednak stanowczy, dzięki czemu mój kobiecy honor został uszanowany (uratowany).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz