skąd się wzięłam?

Moje zdjęcie
Jestem śliwką. Tworzono juz teorie, że śliwka była owocem grzechu pierworodnego, a nawet że jego przyczyną. Cóż... w dziecięcym wierszyku do fartuszka spadła gruszka, spadły grzecznie dwa jabłuszka a śliweczka... spaść nie chciała! Bo ja zawsze muszę po swojemu :D
Kiedyś przeczytałam, że każda podróż oznacza pewną filozofię życia, jest jakby soczewką, w której ogniskują się nasze marzenia, potrzeby, niepokoje. Co nas łączy, tych którzy wracamy do domu tylko po to, by przepakować plecak i wrócić na szlak, to fakt nieposiadania dostatecznej ilości pieniędzy, które umożliwiłyby realizację planów. Ostatecznie jednak nie ma to większego znaczenia, ponieważ prześladujący nas demon włóczęgi sprawia, że wbrew logice i zdrowemu rozsądkowi i tak ruszamy w nieznane, nie dopuszczając przy tym myśli o niepowodzeniu swojej wyprawy. Instynkt wędrowania jest silniejszy od nas samych i choć skazujemy się na ryzyko utraty życia, walkę z samotnością, nierzadko zimno i głód, to robimy to... Człowiek nie jest w stanie żyć, gdy przeżywa coś takiego. Jedyne co nam pozostaje, to po prostu zapakować plecak i być gotowym do Drogi...


Prowadź nas drogą prostą Drogą tych, których obdarzyłeś dobrodziejstwami; nie zaś tych, na których jesteś zagniewany, i nie tych, którzy błądzą.

Keep us on the right path. The path of those upon whom Thou hast bestowed favors. Not (the path) of those upon whom Thy wrath is brought down, nor of those who go astray.

اهْدِنَا الصِّرَاطَ الْمُسْتَقِيمَ صِرَاطَ الَّذِينَ أَنْعَمْتَ عَلَيْهِمْ غَيْرِ الْمَغْضُوبِ عَلَيْهِمْ وَلَا الضَّالِّينَ

czwartek, 12 sierpnia 2010



5 sierpnia, czwartek

Postanowiliśmy wypocząć na pięknej piaszczystej plaży azerskiej. Przewodnik Bezdroży okazał się jednak w tek kwestii zupełnie mylący. Na szczęście mieliśmy już na tyle doświadczenia, by o wszystko pytać lokersów. W autobusie poznaliśmy przesympatyczną Leilę (już teraz wiem, że to tajemnicze imię z Giaura Byrona oznacza noc), która przed tygodniem wróciła z rocznego stażu w Polsce. Znakomicie mówiła po rosyjsku, angielsku i… polsku! Została zatem naszą przewodniczką na ten dzień (ma do tego predyspozycje, namawialiśmy ją więc by została rezydentką jakiegoś polskiego biura podróży). Zabrała nas na przepiękną plaże w okolicach domu prezydenta Azerbejdżanu – dowiedziałam się o tym, gdy jakiś oficer wywiadu w kąpielówkach zwrócił mi uwagę, że na plaży nie wolno fotografować. Dogadaliśmy się jednak, że będę robiła zdjęcia „w druga stronę”. Nota bene, miedzy pałacem prezydenta a nasza rajską plażą znajdowało się regularne wysypisko śmieci, nazywane przez wszystkich po prostu dziką plażą.
Leżakowanie nigdy nie było moja mocna stroną. Do przedszkola nie chodziła i zapewne dlatego się tego nigdy nie nauczyłam. Mój dotychczasowy rekord na plaży to jakaś godzina, jeśli wliczyć w to rundkę po kasach firm wycieczkowych. Ale tym razem było zupełnie inaczej. Spędziliśmy na tej plaży całą dobę osiągając nirwanę słodkiego nieróbstwa. Rozleniwiliśmy się do tego stopnia, że planowaliśmy strategicznie każdy ruch, żeby się nie przemęczyć. Gdy Tomek rozpracowywał strategię wykonania kolejnej czynności, wybuchnęłam niepohamowanym śmiechem. Odparł na to niewzruszony: nie trać cennej energii na śmiech. Na moją opinię, iż ten opis nie oddaje charakteru naszego lenistwa, Tomek zasugerował, że może powinnam po prostu pisać wolniej…
Skupiłam się zatem na obserwowaniu otoczenia. Na plaży nie było pojedynczych osób. Wszyscy przychodzili grupami: z rodziną lub przyjaciółmi. Zdarzyło się kilka osób wybitnie urodziwych i zadbanych, ale generalnie wśród kobiet dominowała nadwaga. Ludzie zdawali się jednak nie zwracać uwagi na swój wygląd i po prostu znakomicie się bawili. Wielopokoleniowe rodziny pluskały się razem w morzu, piknikowały, nastolatki się lansowały, mężczyźni się wgapiali. Na czym wiec polega różnica miedzy plaża w Azerbejdżanie i w Polsce? Poza kolosalna różnicą temperatur wody i powietrza (tam odpowiednio ok. 30˚C i 40˚C? Przede wszystkim nie następują niemal zupełnie interakcje miedzy nieznanymi sobie osobami, szczególnie płci przeciwnej. Nieznajomych się nie zagaduje, ani nie nagabuje. Dziewcząt się nie podrywa. Ale można się im przyglądać. A intensywność przypatrywania bywa tutaj doprawdy… organoleptyczna. Generalnie bowiem w krajach muzułmańskich mężczyzna patrzy na kobietę jak na obiekt… zakazany, zatem bardzo mocno pożądany. Jeśli nie chroni jej obecność męskiego członka rodziny, bywa – w zależności od kraju i lokalnych uwarunkowań – szturmowana dość intensywnie, a bywa, że i bezceremonialnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz