9 stycznia, niedziela
Skończyłam przepisana dawkę antybiotyku i szukam objawów lepszego samopoczucia. Dziś w okolicy odbywają się uroczystości buddyjskie, na które od dawna nas już zapraszano. To wielkie wydarzeni dla naszych znajomych, powtarzają wielokrotnie, że tylko raz do roku odbywa się to święto. Niestety nie potrafią nam dokładnie wytłumaczyć na czym ono polega – atrakcją dla nas ma być przede wszystkim możliwość zrobienia sobie tradycyjnego tatuażu oraz zobaczenie ludzi wpadających w trans. Dlatego o ósmej rano meldujemy się na campusie podekscytowani w oczekiwaniu nowych nieturystycznych wrażen. Jedziemy z Dangiem, instruktorem muay tai z Lanna school, kilkanaście kilometrów do buddyjskiej świątyni w jakiejś wiosce. Przygotowano ja specjalnie na dzisiejsze uroczystości rozstawiając zadaszenia, mnóstwo krzeseł i przede wszystkim rozbudowując ołtarze. Przed ołtarzami złożono ofiary: świńskie łby, kwiaty, owoce i kadzidła. N całym terenie rozciągnięto białe linki i ludzie siadają pod nimi. Przywiązują sobie je do głów i zaczyna się wspólna modlitwa. Po chwili ktoś za mną zaczyna wrzeszczeć, potem szarpie się i ryczy jak lew. To o tym mówili instruktorzy: ktoś kto ma wytatuowanego tygrysa może stać się tygrysem w czasie medytacji, kto ma małpę – małpą. Jest to z lekka przerażające, gdy co chwila ktoś wpada w trans. Ludzie uśmiechają się tylko i pilnują, żeby nie zrobił sobie krzywdy. A my? A my jesteśmy podłączenie białym sznurkiem do tej „sieci” i czujemy cos jak wyładowania elektryczne. Strasznie kopie, szczypie i w ogóle wrażenie jest nieziemskie. Trwa to może z pół godziny, może godzinę – mam zegarek ale istnieje poza czasem. Aż trudno uwierzyć, bo nie potrafię tego racjonalnie wyjaśnić… Ale tatuaż tutaj to musi być rzeczywiście coś wyjątkowego.
Po modlitwach jest poczęstunek; pyszne tajskie jedzonko gratis, kawusia jeśli ktoś chce i rozmowy z Tajami. Białych jest raptem Kika osób – widać, że ze szkół muay tai. Dwóch przed nami jest wytatuowanych tymi lokalnym wzorkami do tego stopnia, że nie zostało wolne miejsce na plecach. Gdy idą do błogosławieństwa obaj jednocześnie wpadają w trans i staja się na chwilę tygrysami…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz