skąd się wzięłam?

Moje zdjęcie
Jestem śliwką. Tworzono juz teorie, że śliwka była owocem grzechu pierworodnego, a nawet że jego przyczyną. Cóż... w dziecięcym wierszyku do fartuszka spadła gruszka, spadły grzecznie dwa jabłuszka a śliweczka... spaść nie chciała! Bo ja zawsze muszę po swojemu :D
Kiedyś przeczytałam, że każda podróż oznacza pewną filozofię życia, jest jakby soczewką, w której ogniskują się nasze marzenia, potrzeby, niepokoje. Co nas łączy, tych którzy wracamy do domu tylko po to, by przepakować plecak i wrócić na szlak, to fakt nieposiadania dostatecznej ilości pieniędzy, które umożliwiłyby realizację planów. Ostatecznie jednak nie ma to większego znaczenia, ponieważ prześladujący nas demon włóczęgi sprawia, że wbrew logice i zdrowemu rozsądkowi i tak ruszamy w nieznane, nie dopuszczając przy tym myśli o niepowodzeniu swojej wyprawy. Instynkt wędrowania jest silniejszy od nas samych i choć skazujemy się na ryzyko utraty życia, walkę z samotnością, nierzadko zimno i głód, to robimy to... Człowiek nie jest w stanie żyć, gdy przeżywa coś takiego. Jedyne co nam pozostaje, to po prostu zapakować plecak i być gotowym do Drogi...


Prowadź nas drogą prostą Drogą tych, których obdarzyłeś dobrodziejstwami; nie zaś tych, na których jesteś zagniewany, i nie tych, którzy błądzą.

Keep us on the right path. The path of those upon whom Thou hast bestowed favors. Not (the path) of those upon whom Thy wrath is brought down, nor of those who go astray.

اهْدِنَا الصِّرَاطَ الْمُسْتَقِيمَ صِرَاطَ الَّذِينَ أَنْعَمْتَ عَلَيْهِمْ غَيْرِ الْمَغْضُوبِ عَلَيْهِمْ وَلَا الضَّالِّينَ

sobota, 7 maja 2011

21 kwietnia, czwartek

Procesji jest tak wiele, że wydaje mi się, że to już co najmniej Wielki Piątek. Tutaj świętuje się inaczej. Od kilku dni mają wolne, wyjeżdżają na wakacje, które kończą w niedzielę. Od poniedziałku będzie cisza i spokój. Ale na razie wokół tłumy turystów miejscowych.

Zaczyna się akcja z przeprawianiem. Na brzegu kupujemy bilety w spcjalnej budce i pakują nas do małej łódeczki. Zaraz, co to?! Tym mamy plynąć?! Ależ nie, pan mowi, żeby mu dać 20 peso. Absolutnie! Kupiliśmy bilety i nie będziemy niczego dopłacać. Więc wracamy na brzeg. A tu od razu ktoś nam tłumaczy, ze inaczej się nie da, że rafa koralowa, że niski stan wody i duże lodzie do brzegu nie dopływają. Obserwuję chwile miejscowych i wszyscy do tych łódeczek wsiadają i płacą. Zwątpiłam więc w końcu i wsiadamy do następnej łódeczki. Przynajmniej ta nie jest mała jak łupina orzecha. Ale okazuje się, że nie ma silnika. Facet wiosłuje, fale prawie wdzierają się do środka, widoczność w wodzie taka, że widać dno, ale to chyba z kilka metrów. Próbuje nie myśleć o tym co będzie, jeśli nas przewróci. Chcę już na dużą łódź! Po kwadransie dopływamy. Ludzie z tobołami przesiadają się na środku morza! Nie wygląda to zbyt stabilnie, ale innego wyjścia nie mamy. Pakujemy się na ten przeładowany „prom”, zajmujemy miejsca w pełnym słońcu (jest 9:00, żar leje się z nieba) a kapitan najwyraźniej nie zamierza ruszać. Ciągle dowożą nowych turystów. Gdy już nie da się nic upchać, próbują odpalić silnik. Nie jest to takie proste, ale po pewnym czasie się udaje. Choć co jakiś czas dławi się, gaśnie. Wtedy żartuję sobie że powinna paść komenda: wszyscy za burtę i pchamy. Łukasz mnie ucisza a wówczas siedzący obok Chińczyk tłumaczy, że Filipinki żartowały w ten sam sposób. Na szczęście dopływamy jednak do brzegu wyspy. Miało to trwać pół godziny, trwało półtorej. Ale nareszcie jesteśmy. Malapascua Island. Paradise…

Malapascua znajduje się około 8 mil od północnego krańca wyspy Cebu na Filipinach. Malapascua można przetłumaczyć jako "niefortunne Boże Narodzenie”, jest również nazywana "małym Boracay", a zwłaszcza jej plaże są uważane za najpiękniejsze na świecie. Malapascua jest również uważana za jedno z najlepszych miejsc nurkowych na Filipinach.

Wyspa wita piękną plażą, z białym miękkim piaskiem. Plaża porośnięta jest pięknymi pochylonymi palmami, tworzącymi znakomite tło do zdjęć. Na dwukilometrowej długości wyspie nie ma ruchu kołowego, poza szaleńcami na motorach. Widziałam na jednym sześć osób (troje dorosłych i troje wyrostków, a motor był zupełnie normalnych rozmiarów). Wieczorami kilkanaście barów położonych wprost na plaży zaludnia się i zaczyna się imprezowanie. Nurkowiska położone są wprost u wybrzeży wyspy, a kilka jest oddalonych o około godzinę płynięcia.
Ten dzień przeznaczyliśmy na ulokowanie się (z powodu albo pod pretekstem świąt ceny w niektórych miejscach podniesiono o 100%, najechały na wyspę tłumy ale po godzinie mieliśmy bungalow dla siebie za rozsądną cenę) i znalezienie szkoły nurkowej. Jest ich mnóstwo, ale nie wszystkie zgodziły się nas zabrać tam gdzie chcieliśmy popłynąć, bo nie mamy wystarczających kwalifikacji. Chcieliśmy nagiąć przepisy tylko odrobinę i okazało się, że w kilku miejscach nie jest to problemem. Umówiliśmy się zatem na nurkowanie o świcie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz