skąd się wzięłam?

Moje zdjęcie
Jestem śliwką. Tworzono juz teorie, że śliwka była owocem grzechu pierworodnego, a nawet że jego przyczyną. Cóż... w dziecięcym wierszyku do fartuszka spadła gruszka, spadły grzecznie dwa jabłuszka a śliweczka... spaść nie chciała! Bo ja zawsze muszę po swojemu :D
Kiedyś przeczytałam, że każda podróż oznacza pewną filozofię życia, jest jakby soczewką, w której ogniskują się nasze marzenia, potrzeby, niepokoje. Co nas łączy, tych którzy wracamy do domu tylko po to, by przepakować plecak i wrócić na szlak, to fakt nieposiadania dostatecznej ilości pieniędzy, które umożliwiłyby realizację planów. Ostatecznie jednak nie ma to większego znaczenia, ponieważ prześladujący nas demon włóczęgi sprawia, że wbrew logice i zdrowemu rozsądkowi i tak ruszamy w nieznane, nie dopuszczając przy tym myśli o niepowodzeniu swojej wyprawy. Instynkt wędrowania jest silniejszy od nas samych i choć skazujemy się na ryzyko utraty życia, walkę z samotnością, nierzadko zimno i głód, to robimy to... Człowiek nie jest w stanie żyć, gdy przeżywa coś takiego. Jedyne co nam pozostaje, to po prostu zapakować plecak i być gotowym do Drogi...


Prowadź nas drogą prostą Drogą tych, których obdarzyłeś dobrodziejstwami; nie zaś tych, na których jesteś zagniewany, i nie tych, którzy błądzą.

Keep us on the right path. The path of those upon whom Thou hast bestowed favors. Not (the path) of those upon whom Thy wrath is brought down, nor of those who go astray.

اهْدِنَا الصِّرَاطَ الْمُسْتَقِيمَ صِرَاطَ الَّذِينَ أَنْعَمْتَ عَلَيْهِمْ غَيْرِ الْمَغْضُوبِ عَلَيْهِمْ وَلَا الضَّالِّينَ

sobota, 7 maja 2011

22 kwietnia, piątek

Główną gałęzią „przemysłu” na Malapascua jest nurkowanie, wyłączając powszechne hodowle kogutów (siedzą sobie poprzywiązywane do słupków na całej wyspie). Wszyscy chyba żyją tu z dostarczania nurkom czego tylko im potrzeba – noclegu, jedzenia, pamiątek, rozrywki itp Przybywający na wyspę nurkują, nurkowali, albo nurkować będą. Nieliczni, nie zaliczający się do żadnej z tych kategorii musza się niemal tłumaczyć z braku udziału w zbiorowym szaleństwie.


Organizowane są trzy nurkowania dziennie, plus nocne jeśli jest dostateczna ilość chętnych. Po każdym nurkowaniu łódź - banka wraca na wyspę i po przerwie wypływa na kolejne. Daje to okazję odświeżenia się, zjedzenia, drzemki lub plażowania. Warunki na łodzi są prymitywne, serwowana jest woda, kawa i herbata, ale dzięki powrotom na ląd między nurkowaniami nie stanowi to problemu. Największa szansa oglądania rekinów Thresher jest o świcie, tak więc wypłynięcie na pierwsze nurkowanie - o 5:00 rano. Kolejne nurkowania odbywają się ok dziesiątej i czternastej. Na nurkowiska oddalone mniej więcej o godzinę płynięcia, wypływa sie na tzw daytrip rozumiany tutaj jako dwa nurkowania bez powrotu na ląd. W takim wypadku należy zatroszczyć się o zabranie lunchu, łatwo dostępnego w wersji „na wynos" w dowolnej z knajpek na wyspie.

Wyspa słynie głównie z obecności tresher shark. To dla nich, przed świtem, wleczemy się do Ewolution, z którymi umówiliśmy się na nurkowanie. Niestety nikogo nie ma! Rozczarowani zostawiamy im wiadomość, że o nas zapomnieli i szukamy innej szkoły. Bez problemu umawiamy się na nurkowania na Gato Island około 13tej. Płyniemy z Exotic Divie Resort. Łukasz sobie ich upodobał, bo… maja fajne koszulki. Niestety nie w moim rozmiarze.
Naszym przewodnikiem będzie Paul. Niesamowity miejscowy dive master.

Wyspa Gato położona jest ok godziny płynięcia od Malapacua. Podoba mi się skakanie do wody z łodzi tego typu. Granitowa skała o pionowych ścianach porośnięta jest roślinnością tropikalną. Na wyspie jest ciekawa pieczara na powierzchni wody, w której warto kończyć nurkowanie. Właściwie są trzy jaskinie, tym razem wpływamy tylko do najmniejszej. Zasiedlona przez jaskółki, pokryta naciekami grota jest po prostu ładna. Przez wyspę przechodzi tunel - jaskinia, aczkolwiek nie mam kwalifikacji do przepłynięcia nim. Wiele interesujących stworzeń znajdowałam w głębszych partiach nurkowiska pomiędzy porozrzucanymi skałami. Za pierwszym nurkowaniem Paul pokazywał nam podwodne pająki i, co najważniejsze, rekiny rafowe. Leżały na piasku między skałami. Obserwowałam przez kilka minut dwa white tip smark. Paul okazał się przewodnikiem z ogromnym doświadczeniem i szczęściem. Byłam zachwycona. Chwilami jednak pojawiał się silny prąd, szczególnie wznoszący.

Po 40 minutach nurkujemy po raz drugi. Nurkowanie jest płytsze. Francuska z Hong Kongu ma problem z zanurzeniem, ale w końcu schodzimy pod wodę. Bardzo ciekawe Zycie rafowe: małe i duże pająki (jeszcze ich nie rozpoznaję), kraby (małe i jeden naprawdę olbrzymi), ślimaki, cutlefish (jak to jest po polsku?). Potem rekiny: w szczelinach znajdujemy dwa rodzaje rekinów, ale małe i nieruchliwe. Natomiast na końcu widzimy jeszcze raz white tip sharki. Robią wrażenie. Maja po 3-4 metry. Są takie zwinne i dostojne jednocześnie!


W ostatniej fazie nurkowania trafiamy na niesamowicie silny prąd, częściowo płyniemy pod prąd. Łukaszowi zaciął się wskaźnik powietrza i choć pokazuje mu że ma jeszcze 30 barów, faktycznie jest bez. Oddycha na moim octopusie. Wtedy podpływa Paul i oddaje mu swoje powietrze. Sytuacja ma miejsce w czasie przystanku bezpieczeństwa, ale dodatkowo ktoś wyrwał mi mój automat, więc wydarzyło się wiele rzeczy jednocześnie. Po tej przygodzie kupujemy „gruszki” czyli specjalne uchwyty na octopusy. Często będziemy z nich korzystać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz