skąd się wzięłam?

Moje zdjęcie
Jestem śliwką. Tworzono juz teorie, że śliwka była owocem grzechu pierworodnego, a nawet że jego przyczyną. Cóż... w dziecięcym wierszyku do fartuszka spadła gruszka, spadły grzecznie dwa jabłuszka a śliweczka... spaść nie chciała! Bo ja zawsze muszę po swojemu :D
Kiedyś przeczytałam, że każda podróż oznacza pewną filozofię życia, jest jakby soczewką, w której ogniskują się nasze marzenia, potrzeby, niepokoje. Co nas łączy, tych którzy wracamy do domu tylko po to, by przepakować plecak i wrócić na szlak, to fakt nieposiadania dostatecznej ilości pieniędzy, które umożliwiłyby realizację planów. Ostatecznie jednak nie ma to większego znaczenia, ponieważ prześladujący nas demon włóczęgi sprawia, że wbrew logice i zdrowemu rozsądkowi i tak ruszamy w nieznane, nie dopuszczając przy tym myśli o niepowodzeniu swojej wyprawy. Instynkt wędrowania jest silniejszy od nas samych i choć skazujemy się na ryzyko utraty życia, walkę z samotnością, nierzadko zimno i głód, to robimy to... Człowiek nie jest w stanie żyć, gdy przeżywa coś takiego. Jedyne co nam pozostaje, to po prostu zapakować plecak i być gotowym do Drogi...


Prowadź nas drogą prostą Drogą tych, których obdarzyłeś dobrodziejstwami; nie zaś tych, na których jesteś zagniewany, i nie tych, którzy błądzą.

Keep us on the right path. The path of those upon whom Thou hast bestowed favors. Not (the path) of those upon whom Thy wrath is brought down, nor of those who go astray.

اهْدِنَا الصِّرَاطَ الْمُسْتَقِيمَ صِرَاطَ الَّذِينَ أَنْعَمْتَ عَلَيْهِمْ غَيْرِ الْمَغْضُوبِ عَلَيْهِمْ وَلَا الضَّالِّينَ

czwartek, 5 maja 2011

15 kwietnia, piątek
Bohol to dziesiąta pod względem wielkości wyspa archipelagu Filipin, leży pomiędzyCebu na zachodzie i Leyte na północnym wschodzie.


Symbolem Bohol są świetnie znane Wzgórza Czekoladowe, ogromne obrośnięte trawą wzgórza, które podczas pory suchej zmieniają kolor na brązowy. Wyspa Panglao leży na południowym zachodzie od Bohol i jest z nią połączona mostem. Alona Beach leży w południowo-zachodniej części wyspy i jest to punkt spotkań dla nurków z całego świata.


My śpimy w Tagbilaran w prześlicznym nowiutkim hostelu. Mieliśmy dziś zrobić sobie wycieczkę po okolicy, ale w mieście znaleźliśmy tyle atrakcji, że spędziliśmy tu cały dzień znakomicie odpoczywając.
Kosztowaliśmy lokalnych potraw – filipińska kuchnia jednak nie zastane moją ulubioną. To mieszanka azjatyckiego ryżu z postkolonialnymi grillami. Filipiny nie mogłyby funkcjonować bez kurczaka!


Wszystko wygląda tu inaczej niż w dotychczas odwiedzanych krajach azjatyckich. Tutaj maja swoje własne patenty na apteki (które wyglądają jak sklepy z cukierkami), na desery lodowe i chłodzące napoje (z mnóstwem żelków), które uwielbiam.


W miejscowym multipleksie znaleźliśmy sklepy firm zachodnich a zaraz obok ogromny sklep z dewocjonaliami i figurami świętych.
Była tez kaplica adoracji Najświętszego Sakramentu. A piętro wyżej kino z 3d. Oczywiście poszliśmy na film. Na bajkę właściwie „Rio”. Na Sali byliśmy niemal sami (gdy zaczynał się film pojawił się jeszcze jakiś mężczyzna i para nastolatków).


Najważniejszym zabytkiem stolicy jest katolicka katedra pod wezwaniem Św. Józefa Robotnika. Przechadzając się uliczkami miasta warto obejrzeć pomnik Sandugo postawiony na pamiątkę rozejmu krwi pomiędzy wodzem tubylców Datu Sikatuna a hiszpańskim podróżnikiem Miguel López de Legazpi. Wyspa niewątpliwie jest bardzo popularna ze względu na żyjące tu miniaturowe małpki- tarsiery.


Po powrocie do hostelu przeżyliśmy chwilę szoku. Okazało się, że to miejsce w którym sprzątają codziennie. Więc wymienili pościel i ręczniki nie ruszając naszego artystycznego chaosu pozostawionego na łóżku. Musiałam to sfotografować ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz