skąd się wzięłam?

Moje zdjęcie
Jestem śliwką. Tworzono juz teorie, że śliwka była owocem grzechu pierworodnego, a nawet że jego przyczyną. Cóż... w dziecięcym wierszyku do fartuszka spadła gruszka, spadły grzecznie dwa jabłuszka a śliweczka... spaść nie chciała! Bo ja zawsze muszę po swojemu :D
Kiedyś przeczytałam, że każda podróż oznacza pewną filozofię życia, jest jakby soczewką, w której ogniskują się nasze marzenia, potrzeby, niepokoje. Co nas łączy, tych którzy wracamy do domu tylko po to, by przepakować plecak i wrócić na szlak, to fakt nieposiadania dostatecznej ilości pieniędzy, które umożliwiłyby realizację planów. Ostatecznie jednak nie ma to większego znaczenia, ponieważ prześladujący nas demon włóczęgi sprawia, że wbrew logice i zdrowemu rozsądkowi i tak ruszamy w nieznane, nie dopuszczając przy tym myśli o niepowodzeniu swojej wyprawy. Instynkt wędrowania jest silniejszy od nas samych i choć skazujemy się na ryzyko utraty życia, walkę z samotnością, nierzadko zimno i głód, to robimy to... Człowiek nie jest w stanie żyć, gdy przeżywa coś takiego. Jedyne co nam pozostaje, to po prostu zapakować plecak i być gotowym do Drogi...


Prowadź nas drogą prostą Drogą tych, których obdarzyłeś dobrodziejstwami; nie zaś tych, na których jesteś zagniewany, i nie tych, którzy błądzą.

Keep us on the right path. The path of those upon whom Thou hast bestowed favors. Not (the path) of those upon whom Thy wrath is brought down, nor of those who go astray.

اهْدِنَا الصِّرَاطَ الْمُسْتَقِيمَ صِرَاطَ الَّذِينَ أَنْعَمْتَ عَلَيْهِمْ غَيْرِ الْمَغْضُوبِ عَلَيْهِمْ وَلَا الضَّالِّينَ

sobota, 5 marca 2011



12 lutego, sobota
Chauna Beach to cudowne miejsce na czilaut. Można skoncentrować się na nicnierobieniu i słodkim nieróbstwie. Za namową naszego boya jedziemy (we trojkę na jednym skuterze częściowo nieutwardzonymi drogami i stromymi stokami)na oddalona o kilka kilometrów plażę. Jeszcze piękniejsza plaża, jeszcze mniej ludzi, jeszcze lepsze zdjęcia… Po odpoczynku do granic znudzenia spokojny powrót brzegiem w promieniach zachodzącego słońca. Mówią, że dla takich chwil warto żyć. Ja myślę, że warto podróżować. Ponosić drobne (i większe) niewygody, zwalczać przeciwności losu. I niech tam sobie złośliwcy siedzą w swoich ciasnych skorupkach i sączą jad. Niech żyją czyimś życiem, bo w ich własnym nic ciekawego się nie dzieje. Ja mam odwagę realizować swoje marzenia. W moim życiu dzieje się wiele, więc dla tych zgorzkniałych tez wrażeń wystarczy. Ale przede wszystkim piszę, by moi przyjaciele i rodzina się o mnie nie martwili, by wiedzieli co i jak robię. Cieszą mnie ich wyrazy wsparcia, opinie i historie o tym, jak moje opowieści zachęciły ich do realizowania swoich marzeń. Coraz częściej dostaję też listy od osób, których nie znam osobiście, a które czytają mojego bloga i twierdzą, że dzięki niemu znajdują w sobie siły, których istnienia się nie spodziewały. Zaskakuje mnie to, ale nie dziwi. Wszyscy mamy lepsze i gorsze chwile, wszyscy potrzebujemy podnoszenia nas na duchu. Ale zawsze musimy pamiętać, że czynienie swojego życia pięknym i szczęśliwym nie wymaga wielu pieniędzy czy „pleców”, a odwagi, pozytywnego myślenia i determinacji. Czasem nieco wsparcia i odrobiny szczęśliwych zbiegów okoliczności. Czy to zbyt wiele? Moja historia pokazuje, że to możliwe. A zatem chyba warto próbować. Powodzenia!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz