12 lutego, sobota
Chauna Beach to cudowne miejsce na czilaut. Można skoncentrować się na nicnierobieniu i słodkim nieróbstwie. Za namową naszego boya jedziemy (we trojkę na jednym skuterze częściowo nieutwardzonymi drogami i stromymi stokami)na oddalona o kilka kilometrów plażę. Jeszcze piękniejsza plaża, jeszcze mniej ludzi, jeszcze lepsze zdjęcia… Po odpoczynku do granic znudzenia spokojny powrót brzegiem w promieniach zachodzącego słońca. Mówią, że dla takich chwil warto żyć. Ja myślę, że warto podróżować. Ponosić drobne (i większe) niewygody, zwalczać przeciwności losu. I niech tam sobie złośliwcy siedzą w swoich ciasnych skorupkach i sączą jad. Niech żyją czyimś życiem, bo w ich własnym nic ciekawego się nie dzieje. Ja mam odwagę realizować swoje marzenia. W moim życiu dzieje się wiele, więc dla tych zgorzkniałych tez wrażeń wystarczy. Ale przede wszystkim piszę, by moi przyjaciele i rodzina się o mnie nie martwili, by wiedzieli co i jak robię. Cieszą mnie ich wyrazy wsparcia, opinie i historie o tym, jak moje opowieści zachęciły ich do realizowania swoich marzeń. Coraz częściej dostaję też listy od osób, których nie znam osobiście, a które czytają mojego bloga i twierdzą, że dzięki niemu znajdują w sobie siły, których istnienia się nie spodziewały. Zaskakuje mnie to, ale nie dziwi. Wszyscy mamy lepsze i gorsze chwile, wszyscy potrzebujemy podnoszenia nas na duchu. Ale zawsze musimy pamiętać, że czynienie swojego życia pięknym i szczęśliwym nie wymaga wielu pieniędzy czy „pleców”, a odwagi, pozytywnego myślenia i determinacji. Czasem nieco wsparcia i odrobiny szczęśliwych zbiegów okoliczności. Czy to zbyt wiele? Moja historia pokazuje, że to możliwe. A zatem chyba warto próbować. Powodzenia!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz