skąd się wzięłam?

Moje zdjęcie
Jestem śliwką. Tworzono juz teorie, że śliwka była owocem grzechu pierworodnego, a nawet że jego przyczyną. Cóż... w dziecięcym wierszyku do fartuszka spadła gruszka, spadły grzecznie dwa jabłuszka a śliweczka... spaść nie chciała! Bo ja zawsze muszę po swojemu :D
Kiedyś przeczytałam, że każda podróż oznacza pewną filozofię życia, jest jakby soczewką, w której ogniskują się nasze marzenia, potrzeby, niepokoje. Co nas łączy, tych którzy wracamy do domu tylko po to, by przepakować plecak i wrócić na szlak, to fakt nieposiadania dostatecznej ilości pieniędzy, które umożliwiłyby realizację planów. Ostatecznie jednak nie ma to większego znaczenia, ponieważ prześladujący nas demon włóczęgi sprawia, że wbrew logice i zdrowemu rozsądkowi i tak ruszamy w nieznane, nie dopuszczając przy tym myśli o niepowodzeniu swojej wyprawy. Instynkt wędrowania jest silniejszy od nas samych i choć skazujemy się na ryzyko utraty życia, walkę z samotnością, nierzadko zimno i głód, to robimy to... Człowiek nie jest w stanie żyć, gdy przeżywa coś takiego. Jedyne co nam pozostaje, to po prostu zapakować plecak i być gotowym do Drogi...


Prowadź nas drogą prostą Drogą tych, których obdarzyłeś dobrodziejstwami; nie zaś tych, na których jesteś zagniewany, i nie tych, którzy błądzą.

Keep us on the right path. The path of those upon whom Thou hast bestowed favors. Not (the path) of those upon whom Thy wrath is brought down, nor of those who go astray.

اهْدِنَا الصِّرَاطَ الْمُسْتَقِيمَ صِرَاطَ الَّذِينَ أَنْعَمْتَ عَلَيْهِمْ غَيْرِ الْمَغْضُوبِ عَلَيْهِمْ وَلَا الضَّالِّينَ

sobota, 5 marca 2011












Piątek, 11 lutego
Jest rajsko. Cisza, spokój, przesympatyczni ludzie, fantastyczne okoliczności przyrody. Wstaję w ciemnościach, by obejrzeć wschód słońca. Słońce nie wstaje na plaży, ale nad lasem, w którym skrywa się wioska. Obserwuję ludzi spieszących we mgle do pracy i obiecuje sobie następnego dnia urządzić spacer wśród ich domów z aparatem.
Postanawiamy poeksplorować nieco okolicę. Odwiedzamy lokalny market, kilka sklepików, restauracyjek.
Ponownie próbujemy betelu, ale teraz kozacko życzymy sobie mocniejszy tytoń – taki ze skorpionem na opakowaniu. Żucie tego przez minutę barwi mi ślinę na czerwono, ale to nic. Ważniejsze jak wpływa na organizm. Gwałtownie zaczyna mi się kręcić w głowie, mam nudności i mocno bije mi serce. Robię się czerwona na całym ciele. Trochę wystraszyłam otoczenie, ale po kilku minutach sytuacja wraca do normy. Cóż, najwyraźniej to nie dla mnie. Łukasz proponuje, żebym spróbowała jeszcze raz, a on nakręci filmik. Dziękuje bardzo: NEVER AGAIN!
Będziemy zwiedzać. Mamy do wyboru dwie wyspy: rybaków i opisywana w LP White Sand. Nasz boy hotelowy stwierdził, że bardziej nam się spodoba wioska rybacka na wyspie, bo jest tam cicho, spokojnie i bardzo klimatycznie (tzn chciał to powiedzieć, ale znajomość angielskiego mu na to nie pozwalała). Miał rację. Spędziliśmy kilka godzin na wysepce, oddalonej od Chauna Beach zaledwie kilkaset metrów. Za równowartość dolara pan przewiózł nas na wyspę a potem wypatrzył nas, gdy pojawiliśmy się na plaży i natychmiast po nas przypłynął. Dostał typowo lokalny napiwek – porcje betelu, która nam została. Nie spotkaliśmy żadnych turystów (nawet lokalnych), chociaż obecność kramów z kokosami, suszonymi rybami i pamiątkami z muszelek wskazywała, że czasem się tam pojawiają. Stupa ukryta w skałach, mały mnich obserwujący przez lunetę bielejącą White Sand, umorusane dzieciaki na dzikiej plaży, dziewczyny zbierające kamienie i noszące je na głowach, rybacy reperujący sieci, wielkie kraby kryjące się w dziurach w ziemi i czarne świnie biegające samopas. Spacer po rybackiej wiosce kryjącej się przed żarem słonecznym w cieniu palm rzeczywiście wywarł na mnie niezapomniane wrażenie. Boy hotelowy miał rację. Postanowiłam korzystać z jego rad.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz