skąd się wzięłam?

Moje zdjęcie
Jestem śliwką. Tworzono juz teorie, że śliwka była owocem grzechu pierworodnego, a nawet że jego przyczyną. Cóż... w dziecięcym wierszyku do fartuszka spadła gruszka, spadły grzecznie dwa jabłuszka a śliweczka... spaść nie chciała! Bo ja zawsze muszę po swojemu :D
Kiedyś przeczytałam, że każda podróż oznacza pewną filozofię życia, jest jakby soczewką, w której ogniskują się nasze marzenia, potrzeby, niepokoje. Co nas łączy, tych którzy wracamy do domu tylko po to, by przepakować plecak i wrócić na szlak, to fakt nieposiadania dostatecznej ilości pieniędzy, które umożliwiłyby realizację planów. Ostatecznie jednak nie ma to większego znaczenia, ponieważ prześladujący nas demon włóczęgi sprawia, że wbrew logice i zdrowemu rozsądkowi i tak ruszamy w nieznane, nie dopuszczając przy tym myśli o niepowodzeniu swojej wyprawy. Instynkt wędrowania jest silniejszy od nas samych i choć skazujemy się na ryzyko utraty życia, walkę z samotnością, nierzadko zimno i głód, to robimy to... Człowiek nie jest w stanie żyć, gdy przeżywa coś takiego. Jedyne co nam pozostaje, to po prostu zapakować plecak i być gotowym do Drogi...


Prowadź nas drogą prostą Drogą tych, których obdarzyłeś dobrodziejstwami; nie zaś tych, na których jesteś zagniewany, i nie tych, którzy błądzą.

Keep us on the right path. The path of those upon whom Thou hast bestowed favors. Not (the path) of those upon whom Thy wrath is brought down, nor of those who go astray.

اهْدِنَا الصِّرَاطَ الْمُسْتَقِيمَ صِرَاطَ الَّذِينَ أَنْعَمْتَ عَلَيْهِمْ غَيْرِ الْمَغْضُوبِ عَلَيْهِمْ وَلَا الضَّالِّينَ

środa, 28 lipca 2010



24 lipca, sobota

Wieczorem dojechaliśmy do cudownego miejsca: unescowej świątyni Minerwy. Wstep był drogi – ok. 12 zł od osoby. Ale wynegocjowaliśmy wejście na trzech biletach dla pięciu osób, nocleg na terenie pod namiotami (przy basenie!) wiec pobyt tam wieczorem, gdy wszystko jest pięknie oświetlone a potem w ciągu dnia!!! Do tego wieczorem przyszli młodzieńcy lat ok. 17 –tu: przedstawiciele miejscowej arystokracji. Nie tylko zorganizowali imprezkę z atrakcjami, ale przede wszystkim oprowadzili nas po obiekcie i opowiedzieli o życiu w Armenii, zmianach, jakie zaszły w ostatnim czasie (np. policja już nie zamyka ulic gdy przejeżdża mafia a Arturowi skonfiskowano jego Hammera, bo ma dopiero 16 lat i policja nie uznaje już koligacji i z łapówkami trudniej – musiał wykupić za 6 tys dolarów). To był nasz najlepszy nocleg.

W sobotę długo się zbieraliśmy. To oczywiste. Zwiedzaliśmy, zwiedzaliśmy… Ale najlepsze były rozmowy z miejscowymi. Każdy mówiący po polsku – a jest ich w Armenii sporo – kończył zdaniem „A potem mnie deportowali”. Natomiast gdy zapytać ich o drogę ZAWSZE machając prawą ręką mówią, że w lewo i odwrotnie. A jeden pan powiedział: „Priamo,priamo ile wlezit!” I to jest rosyjski! Pękaliśmy ze śmiechu…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz