24 lipca, sobota
Wieczorem dojechaliśmy do cudownego miejsca: unescowej świątyni Minerwy. Wstep był drogi – ok. 12 zł od osoby. Ale wynegocjowaliśmy wejście na trzech biletach dla pięciu osób, nocleg na terenie pod namiotami (przy basenie!) wiec pobyt tam wieczorem, gdy wszystko jest pięknie oświetlone a potem w ciągu dnia!!! Do tego wieczorem przyszli młodzieńcy lat ok. 17 –tu: przedstawiciele miejscowej arystokracji. Nie tylko zorganizowali imprezkę z atrakcjami, ale przede wszystkim oprowadzili nas po obiekcie i opowiedzieli o życiu w Armenii, zmianach, jakie zaszły w ostatnim czasie (np. policja już nie zamyka ulic gdy przejeżdża mafia a Arturowi skonfiskowano jego Hammera, bo ma dopiero 16 lat i policja nie uznaje już koligacji i z łapówkami trudniej – musiał wykupić za 6 tys dolarów). To był nasz najlepszy nocleg.
W sobotę długo się zbieraliśmy. To oczywiste. Zwiedzaliśmy, zwiedzaliśmy… Ale najlepsze były rozmowy z miejscowymi. Każdy mówiący po polsku – a jest ich w Armenii sporo – kończył zdaniem „A potem mnie deportowali”. Natomiast gdy zapytać ich o drogę ZAWSZE machając prawą ręką mówią, że w lewo i odwrotnie. A jeden pan powiedział: „Priamo,priamo ile wlezit!” I to jest rosyjski! Pękaliśmy ze śmiechu…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz