skąd się wzięłam?

Moje zdjęcie
Jestem śliwką. Tworzono juz teorie, że śliwka była owocem grzechu pierworodnego, a nawet że jego przyczyną. Cóż... w dziecięcym wierszyku do fartuszka spadła gruszka, spadły grzecznie dwa jabłuszka a śliweczka... spaść nie chciała! Bo ja zawsze muszę po swojemu :D
Kiedyś przeczytałam, że każda podróż oznacza pewną filozofię życia, jest jakby soczewką, w której ogniskują się nasze marzenia, potrzeby, niepokoje. Co nas łączy, tych którzy wracamy do domu tylko po to, by przepakować plecak i wrócić na szlak, to fakt nieposiadania dostatecznej ilości pieniędzy, które umożliwiłyby realizację planów. Ostatecznie jednak nie ma to większego znaczenia, ponieważ prześladujący nas demon włóczęgi sprawia, że wbrew logice i zdrowemu rozsądkowi i tak ruszamy w nieznane, nie dopuszczając przy tym myśli o niepowodzeniu swojej wyprawy. Instynkt wędrowania jest silniejszy od nas samych i choć skazujemy się na ryzyko utraty życia, walkę z samotnością, nierzadko zimno i głód, to robimy to... Człowiek nie jest w stanie żyć, gdy przeżywa coś takiego. Jedyne co nam pozostaje, to po prostu zapakować plecak i być gotowym do Drogi...


Prowadź nas drogą prostą Drogą tych, których obdarzyłeś dobrodziejstwami; nie zaś tych, na których jesteś zagniewany, i nie tych, którzy błądzą.

Keep us on the right path. The path of those upon whom Thou hast bestowed favors. Not (the path) of those upon whom Thy wrath is brought down, nor of those who go astray.

اهْدِنَا الصِّرَاطَ الْمُسْتَقِيمَ صِرَاطَ الَّذِينَ أَنْعَمْتَ عَلَيْهِمْ غَيْرِ الْمَغْضُوبِ عَلَيْهِمْ وَلَا الضَّالِّينَ

piątek, 1 października 2010




28 września, wtorek
Pociąg mamy wieczorem, więc zawozimy plecaki na stację (przechowalnia bagażu – 60 gr za plecak, ale trzeba okazać bilet na pociąg i potwierdzenie, że bagaż został prześwietlony przez specjalne służby. Obowiązuje też zamknięcie – najlepiej przypięcie go łańcuchem z kłódką).
Na każdej stacji działają informacje turystyczne. Można dostać gratisowe mapki miasta, dowiedzieć się, które zabytki warto zwiedzić i dopytać się o sposób dotarcia do nich komunikacją publiczną lub taksówką (negocjowanie wychodzi nam świetnie, ale autobusy są wygodniejsze i tak śmiesznie tanie, że nie sposób im się oprzeć).
Nie możemy na razie namierzyć papierowej wersji LP w przyzwoitej cenie, więc przerysowuje mapkę z laptopa i zaczynamy od kościoła św. Tomasza. Powinno być to miejsce tchnące niesamowita atmosferą jako centrum życia duchowego katolików w Indiach. Ale dla mnie takie nie jest. Traktuję je raczej jako miejsce turystyczne, bo atmosfery zupełnie nie czuję. Także w katakumbach.
Potem w planie była… plaża, ale pojawił się miły kierowca tuktuka, który zaproponował wycieczkę po świątyniach za 2 dolary. Jeździliśmy więc przez kilka godzin po świątyniach (p dwa razy, bo były zamknięte więc zażądaliśmy przywiezienia nas tu jeszcze raz w tej samej cenie) a w oczekiwaniu na otwarcie świątyń odwiedziliśmy kilka sklepów z pamiątkami. Kierowca dostawał talony na litr benzyny a my pyszna herbatkę (z szafranem, cynamonem, kardamonem i czymś jeszcze) specjalnie na moje kłopoty żołądkowe. Działało dobrze i smakowało cudnie. Przy okazji dowiedzieliśmy się wiele na temat lokalnych wyrobów i wyrobiliśmy sobie opinię co nam się podoba. Potem będziemy szukać tych rzeczy na bazarach i przyznam, że czasem ceny nie różnią się wiele a czasem po prostu ceny wyjściowe są takie same, ale na bazarze szybko spadają. Podobnie jak u przenośnych sprzedawców.
Wieczorem wsiadamy w nasz pierwszy sleeper w Indiach. Organizacja na dworcu znakomita – wiele wyświetlaczy z numerem pociągu, trasą oraz informacją, w którym miejscu stoją jakie wagony. Na wagonach wydruki z nazwiskami i numerami miejsc. Oczywiście sami miejscowi. Plecaki przypinamy łańcuchami pod siedzeniami. Pracują wiatraki – znacznie lepsze niż klimatyzacja. Towarzystwo uprzejme.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz