29 września, środa
29 września, środa
W Mudarai wysiadamy wczesnym rankiem. Śniadanko, kawa. Zakup biletów na wieczór do Mysore (tym razem samodzielnie, bo stacja mała i nie ma specjalnego biura dla obcokrajowców). Biuro informacji turystycznej (mapka, info o odległościach itp.), plecaki do przechowalni.
Mudarai słynie ze świątyni Mudarai Meenakshi Amman Temple o bogatej historii i tradycji. Jest olbrzymia i przyciąga tłumy pielgrzymów i turystów. Obecnie zajmuje powierzchnie 65 000 m2 i mieści budowle z XIII i XVI wieku. Długo plączę się po kolejnych zakamarkach, chłonąc te niezwykła atmosferę. Są tez oczywiście stragany, naganiacze i obnośni sprzedawcy – w chwili głupawi kupuje bransoletki na stopy, by dzwonić ponad setka dzwoneczków, ponieważ Łukasz narzeka, że nigdy nie wie gdzie jestem i się ciągle za mną ogląda. Teraz będzie mnie słyszał z daleka. Zresztą bransoletki miały wiele pozytywnych skutków, m. in. wzbudzając śmiech hindusów w kolejnych miastach.
Świątyni jest tez oczywiście słoń. Przepięknie wymalowany, wytresowany, błogosławiący pielgrzymów trąbą. Urządzamy sesję fotograficzną. Robię kilka zdjęć, cieszącemu się jak dziecko, Łukaszowi. Kiedy chcę mu podąć aparat, żeby teraz on zrobił zdjęcie mnie doznaje szoku – Łukasz ucieka. Idę zdezorientowana za nim, a on tłumaczy, że dał treserowi srilankańskie rupie. No tak, z moich zdjęć nici. Nie wrócimy tam przecież. Strzelam lekkim fochem, ale tylko dla żartu. Zresztą teraz szukanie słonia dla mnie będzie przysłowiowe. Wspomnienie tej sytuacji niezmiennie wywołuje w Łukaszu poczucie winy.
Odwiedzamy oczywiście bazar. Szukam tu spodni typu Alibaba dla siebie, ale ceny mnie nie satysfakcjonują. Stwierdzamy przy okazji, że ceny bazarowe SA bardzo podobne do tych z eleganckich sklepów. Pociąg wieczorny do Mysore.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz