1 grudnia, środa
O świcie Łukasz rusza na swoją przygodę z adrenaliną a ja mam babski dzień. Babski bo po pierwsze mam mnóstwo czasu na pogaduszki z przyjaciółkami i koleżankami – wi-fi bez wstawania z łóżka to jakiś cud! Shopping tez mi się udaje i kupuję kilka ciuszków trekkingowych w cenach po prostu śmiesznych. W miarę zakupów apetyt mi rośnie na coraz to lepsze i droższe rzeczy. W ciągu najbliższych dni wynajduję sobie (poza lokalnym strojem ręcznego wyrobu dopasowywanym specjalnie do mojej figury – nada się na imprezę sylwestrową, choć jeszcze nie wiem gdzie to będzie oraz jakąś tunikę z dodatkami) sandały, kilka koszulek i koszul termoaktywnych, spodnie, kurtkę przeciwdeszczową i wypasiony zestaw 3 ply goreteksowy: spodnie pancerne z kurtką double (z windstoperem). Wszystko czarne.
Wieczorem powtórka z restauracji koreańskiej. Ponownie cudowne doświadczenia kulinarne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz