2 grudnia, czwartek
Do południa spacerujemy małymi uliczkami Thamelu i przyglądamy się życiu ludzi. Niespiesznie oglądamy ich wyroby, rozmawiamy. Kilka zaciemnionych knajpek tworzy niespotykany klimat tego miejsca. Zaglądamy do kilku z nich. Kosztujemy lokalnych specjałów. Ciekawe smaki, interesujące twarze. Nastrój, którego nie sposób oddać za pośrednictwem amatorskiej fotografii…
Trzeba by trochę pozwiedzać. Łukasz zabiera mnie do miejsca, które go urzekło – Świątyni Małp. Z dala od centrum turystycznego, na wzgórzu (przewodniki podają, że między dwoma wzgórzami) znajduje się ważne miejsce pielgrzymkowe buddystów i hindusów. Po niekończących się schodach wspinam się na górę. Tu jeszcze bilet (dla obcokrajowców oczywiście drogawy) i już pasę się atmosferą świętego miejsca. Umówiłam się z Łukaszem, że spędzę tu niespełna pół godziny (zapowiedział, że czas, jakiego potrzebuje zależy od tego ile zdjęć będę robiła). Gdy udaje mi się w końcu przejść przez bramę i pierwsze dzwonki modlitewne zdaję sobie sprawę, że bodajże wykorzystałam już zaplanowany czas i to z okładem. Ale spędzam na okolicznych placykach jeszcze kilkadziesiąt minut. Nie potrafię oprzeć się tej atmosferze…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz