I niech mi już nikt nie mówi, że podróże (góry, lasy, dżungla) albo aktywności (nurkowanie czy skoki ze spadochronem) są niebezpieczne! 90% wypadków wydarza się w domu! Poślizgnęłam się pod prysznicem i się poobijałam. Mam wiele szczęścia, że nie złamałam ręki, którą się podparłam. Że jej nie zwichnęłam. Ale stłuczenie też bardzo boli. Podróżowanie z fizjoterapeutą ma jednak te zalety, że w przypadku urazów ortopedycznych jest się pod specjalistyczną opieką. Cóż z tego, skoro najważniejszym jej przejawem było powtarzane ”nic ci nie jest”. Prawda, ale boli.
Pomarudzić trochę – to moje prawo. Wszystko zajmuje teraz więcej czasu – pakowanie się, ubieranie. Prawy nadgarstek spuchł i boli przy próbie chwycenia czegokolwiek. Kciuk buntuje się przy próbie używania go w jakikolwiek sposób. Nosze tę moją rękę jak przyszytą. Przyglądam się jej jak nie swojej i zastanawiam się jak to jest przy większych urazach. Jak trudno oswoić swoją psychikę z takimi sytuacjami, zmusić do zaakceptowania własnych ułomności. Bolesne wyobrażenia.
Mimo wszystko spacerujemy po mieście. Malaka do XIV w. była prężnie rozwijającym się portem o dużym znaczeniu politycznym i ekonomicznym. To tutaj handlowano między Indusami, Malajami, Arabami, Tajami, Khmerami i Chińczykami. Upadek Malaki rozpoczął się, gdy dotarli tu Portugalczycy, którzy zaatakowali i przejęli miasto w 1511r. Port ufortyfikowano i próbowano utrzymać jego kupiecki potencjał - bezskutecznie. Od tego czasu (przechodząc z rąk do rąk) Malakka podupadała. Dzieła dokończyli Brytyjczycy w XIX i XXw.
Znakomicie wybraliśmy czas przyjazdu do miasta – dziś niedziela, więc trafiamy na niedzielny targ staroci. Ja i tak najbardziej lubię nasze, przemyskie (mój tata organizuje najlepsze giełdy staroci!), ale Łukasza i wolami nie można odciągnąć. Ratuje nas chińska restauracja, bo już czas najwyższy na jedzenie.
W downtown wszędzie napotykamy na rowerowe riksze, paskudnie i masowo poozdabiane plastikowymi kwiatami. Słynne są ze swoich ozdób w stylu rustykalno-tandetnym oraz głośnej muzyki. Klient wsiada a kierowca włącza jakiś przebój – i tak jadą przez miasto. Nie wiem jak można to wytrzymać kilka minut, a już właściciele godni są podziwu, no chyba że już dawno ogłuchli.
Po południu wracamy do KL. W Melace autobusy wyjeżdżają z Melaka Sentral, czyli skrzyżowania dworca autobusowego z centrum handlowym. Ponoć wmawia się turystom, że transport publiczny jest tu kiepski i dlatego taksówkarze zdzierają z przyjezdnych.
My jedziemy – jak wczoraj – autobusem publicznym. Tym razem za 1,50 zł, bo ulice są jednokierunkowe, więc w cenie mamy godzinny objazd po całym mieście. Po trzech kwadransach mijamy nasz hotel i jedziemy już prosto na dworzec autobusowy
Podróżowanie w Azji jest bardzo proste. Także teraz. Szybciutko klimatyzowany autobus za małe pieniądze do KL a tam przesiadka na metro i do centrum. Mieliśmy się zatrzymać u Danego, ale ten nadal jest zajęty przeprowadzką. Jedziemy więc do znanego nam hoteliku, gdzie dostajemy ten sam pokój.
Wieczór (mimo, że umówiliśmy się z Danym, ale ten podobno zasnął i nie przyjechał) spędziliśmy w chińskiej dzielnicy. Miasto jest pięknie oświetlone. I nawet w „rogu jedzeniowym”, czyli punkcie z tanim jedzeniem mają wi-fi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz