Zjechaliśmy z wysp, bo umówiliśmy się z Danym na weekend. Ale okazało się, że kupił nowy dom i się przeprowadza. No więc jedziemy od razu do Malaki.
Malakę założyli Hindusi, potem przejęli ją Chińczycy, potem wyznawcy islamu i na końcu jeszcze po kolei portugalscy żeglarze, Holendrzy i Brytyjczycy. Malaka jest zlepkiem tych wszystkich kultur i społeczności do dnia dzisiejszego. Zupełnie niesamowita mieszanka, gdzie w chińskiej restauracji obsługują muzułmanie, hindusi, Chińczycy…
W centrum miasta na wzgórzu stoją ruiny kościoła Sw. Pawła, ze wzgórza rozpościera się wspaniała panorama na Ocean Indyjski, olbrzymią replikę łodzi Magellana, rzekę i miasto. Głównym punktem miasta jest wieża zegarowa obok miniaturowego parku z fontanną i niewielkim kościołem.
Dalej za rzeką leży hinduska dzielnica z domami w ciemnoczerwonym kolorze, jeszcze dalej najstarsza część miasta- Chinatown. Tutaj znajdują się najtańsze hotele. Ale w weekend ceny sa zazwyczaj wyższe. Ulice tej dzielnicy mają 600-700 lat, są wąskie i niewielkie- ale maja swój niepowtarzalny urok i klimat. Lampiony, malowane smoki, latawce, przydomowe ołtarzyki, niewielkie mieszkania na piętrze...
Świątynie buddyjskie, pagody, meczety- kadzidełka, stukania dzwonków, monotonne zawodzenie mnicha buddyjskiego i nawoływanie imama. I wszystko obok siebie od wieków w zgodzie i symbiozie. Malakka to miasto wielu religii, wielu narodów i nacji.
W sobotę miasto pełne jest turystów. Jest głośno i elegancko. Zakładam więc najlepszą kieckę, buty na obcasie i ruszamy na zwiedzanie. Melaka objęta jest ochroną UNESCO i słynie z pozostawionego przez holenderskich kolonistów ratusza i kościoła, oraz ze wspaniale zachowanego Chinatown, z najstarsza w Malezji chińską świątynią. Budowle holenderskie, mimo swej wartości historycznej, nie robią już na nas wrażenia. Postanawiamy zobaczyć nabrzeże – przesympatyczne i statek Magellana. Przypadkiem trafiamy do Muzeum Służb Celnych. Ekspozycja jest niesamowita. Pokazuje nie tylko mundury, sprzęt i historię służb, ale także skonfiskowane na przestrzeni wielu lat towary – z opisem, dlaczego ich przewóz był nielegalny.
Są tu więc wyprawione zwierzęta, ich rogi i skóry – to oczywiste. Są kawałki rafy, muszle itp. – to wiemy: wywóz jest nielegalny. Są motory itp., za które nie zapłacono cła, albo właściciel nie miał wszystkich dokumentów. Podziwiamy przepiękne noże i broń białą – oczywiście są to przedmioty niebezpieczne. Są też butelki z alkoholem – niektóre piękne, ozdobne albo olbrzymie. Rozumiem, Krak muzułmański, alkohol jest zabroniony. Ale są też przepiękne etniczne rzeźby, owinięte półprzeźroczystymi chustami – okazuje się, że uznano je za obsceniczne! A obok wiszą obrania: T-shirty pamiątkowe, kostiumy z nadrukami – skonfiskowano je, bo z Malezji nie można wywozić niczego, co ma na sobie frazy ze świętego Koranu. Bardzo ciekawe muzeum.
Potem idziemy zobaczyć statek Magellana. Tak jak krzyż Magellana w Cebu City – lipa! Rekonstrukcja. Ale fotki fajne można zrobić. Zwiedza się ekspozycję boso.
Obok jest muzeum czyjegoś imienia, prezentujące zbiory o tematyce marynistycznej, podwodnego świata, łodzi itp. Także w kształcie wnętrza łodzi.
Wypatrzyliśmy także „okręt wojenny”. To już następne muzeum, po drugiej stronie ulicy. Poświęcone służbom mundurowym – wojsku i policji. Pospiesznie zwiedzamy ekspozycję wewnątrz – mundury (także te w wersjach dla różnych religii, z toczkami, z chustami, turbanami) z kilku epok, odznaczenia, pamiątki, dyplomy, zdjęcia. Moja uwagę przykuwa oldscoolowy sprzęt nurkowy.
Teraz park maszynowy na zewnątrz. Wspinamy się na różne konstrukcje, fotografujemy się z działkami, na pokładzie łodzi patrolowej. Zgadnijcie kto marudzi, że nie można zejść do maszynowni.
Co tydzień w piątek i sobotę w Chinatown organizowany jest nocny market. Sprzedawcy rozstawiają swoje kramy, na których można kupić chyba wszystko, w szczególności mnóstwo bardzo nieprzydatnych do niczego przedmiotów. Spacerujemy wśród straganów do późna w nocy, kosztując różnych tradycyjnych specjałów. Chińskie pyszności w postaci małych „pierożków” wszystkich smaków, desery lodowe, ziemniaczane chipsy na patyku…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz