skąd się wzięłam?

Moje zdjęcie
Jestem śliwką. Tworzono juz teorie, że śliwka była owocem grzechu pierworodnego, a nawet że jego przyczyną. Cóż... w dziecięcym wierszyku do fartuszka spadła gruszka, spadły grzecznie dwa jabłuszka a śliweczka... spaść nie chciała! Bo ja zawsze muszę po swojemu :D
Kiedyś przeczytałam, że każda podróż oznacza pewną filozofię życia, jest jakby soczewką, w której ogniskują się nasze marzenia, potrzeby, niepokoje. Co nas łączy, tych którzy wracamy do domu tylko po to, by przepakować plecak i wrócić na szlak, to fakt nieposiadania dostatecznej ilości pieniędzy, które umożliwiłyby realizację planów. Ostatecznie jednak nie ma to większego znaczenia, ponieważ prześladujący nas demon włóczęgi sprawia, że wbrew logice i zdrowemu rozsądkowi i tak ruszamy w nieznane, nie dopuszczając przy tym myśli o niepowodzeniu swojej wyprawy. Instynkt wędrowania jest silniejszy od nas samych i choć skazujemy się na ryzyko utraty życia, walkę z samotnością, nierzadko zimno i głód, to robimy to... Człowiek nie jest w stanie żyć, gdy przeżywa coś takiego. Jedyne co nam pozostaje, to po prostu zapakować plecak i być gotowym do Drogi...


Prowadź nas drogą prostą Drogą tych, których obdarzyłeś dobrodziejstwami; nie zaś tych, na których jesteś zagniewany, i nie tych, którzy błądzą.

Keep us on the right path. The path of those upon whom Thou hast bestowed favors. Not (the path) of those upon whom Thy wrath is brought down, nor of those who go astray.

اهْدِنَا الصِّرَاطَ الْمُسْتَقِيمَ صِرَاطَ الَّذِينَ أَنْعَمْتَ عَلَيْهِمْ غَيْرِ الْمَغْضُوبِ عَلَيْهِمْ وَلَا الضَّالِّينَ

sobota, 4 grudnia 2010

15 listopada, poniedziałek
Dosyć tego! Tu potrzeba lekarza. Menager hotelu zawozi nas swoim autem do prywatnej kliniki, gdzie przemiły doktor (nawet Łukasz przyznaje, że gość zna się na rzeczy) po długim badaniu pociesza go, że to niegroźna infekcja, wymagająca jednak antybiotyków i diety. Opieka medyczna kosztuje 100 dolarów amerykańskich, ale w cenie jest tyle wizyt ile będzie trzeba, leki i wizyty domowe, jeśli zajdzie taka konieczność. Doktor podkreśla, że wyleczenie Łukasza to sprawa honoru i prosi o kontakt, jeśli jego stan się nie poprawi.
No to próbujemy biletami. Poniedziałkowy poranek w Europie. Zazwyczaj w pracy. I tam właśnie zastaje moja Sister. W ciągu pół godziny Irinka (pozdrawiamy Mołdawię serdecznie, ze szczególnym uszanowaniem dla miasta stołecznego Kiszyniowa i jego instytucji, które pozwalają pracownikom wyższego pionu na surfowanie po necie w godzinach pracy!) kupuje nam bilety i przesyła meilem wersję w PDF-ie. Szczególny respekt za wypełnienie kilku stron formularzy w ciągu wymaganych 9 minut. Przy okazji na skype mamy okazje posłuchać jak Irinka mnie dopytuje o różne dane po polsku, czyta ankietę po angielsku, swoim podwładnym odpowiada po rumuńsku a na jakiś służbowy telefon po rosyjsku. Dopiero po sfinalizowaniu transakcji przyznaje, że jest spóźniona na jakieś bardzo ważne spotkanie, gdzie wszyscy już na nią czekają. KOCHAM CIĘ SISTER!
Z ważnych, aczkolwiek mało fabularnych, wydarzeń tego dnia to w pokoju hotelowym organizujemy mały szpitalik a ja uczę się roli pielęgniarki. Ciekawe, rozwijające doświadczenie – to dobra wersja i jej się będziemy trzymać :D
A, jeszcze przechodzę krotki kurs gotowania w knajpie koreańskiej (ale innej). Mięsko do samodzielnego smażenia, cały stół przystawek, zupki, herbatka – jakieś 30 zeta.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz