skąd się wzięłam?

Moje zdjęcie
Jestem śliwką. Tworzono juz teorie, że śliwka była owocem grzechu pierworodnego, a nawet że jego przyczyną. Cóż... w dziecięcym wierszyku do fartuszka spadła gruszka, spadły grzecznie dwa jabłuszka a śliweczka... spaść nie chciała! Bo ja zawsze muszę po swojemu :D
Kiedyś przeczytałam, że każda podróż oznacza pewną filozofię życia, jest jakby soczewką, w której ogniskują się nasze marzenia, potrzeby, niepokoje. Co nas łączy, tych którzy wracamy do domu tylko po to, by przepakować plecak i wrócić na szlak, to fakt nieposiadania dostatecznej ilości pieniędzy, które umożliwiłyby realizację planów. Ostatecznie jednak nie ma to większego znaczenia, ponieważ prześladujący nas demon włóczęgi sprawia, że wbrew logice i zdrowemu rozsądkowi i tak ruszamy w nieznane, nie dopuszczając przy tym myśli o niepowodzeniu swojej wyprawy. Instynkt wędrowania jest silniejszy od nas samych i choć skazujemy się na ryzyko utraty życia, walkę z samotnością, nierzadko zimno i głód, to robimy to... Człowiek nie jest w stanie żyć, gdy przeżywa coś takiego. Jedyne co nam pozostaje, to po prostu zapakować plecak i być gotowym do Drogi...


Prowadź nas drogą prostą Drogą tych, których obdarzyłeś dobrodziejstwami; nie zaś tych, na których jesteś zagniewany, i nie tych, którzy błądzą.

Keep us on the right path. The path of those upon whom Thou hast bestowed favors. Not (the path) of those upon whom Thy wrath is brought down, nor of those who go astray.

اهْدِنَا الصِّرَاطَ الْمُسْتَقِيمَ صِرَاطَ الَّذِينَ أَنْعَمْتَ عَلَيْهِمْ غَيْرِ الْمَغْضُوبِ عَلَيْهِمْ وَلَا الضَّالِّينَ

sobota, 4 grudnia 2010

22 listopada, poniedziałek
Nareszcie ruszamy w góry. Ogarniecie się po tylu dniach choroby nie jest proste, ale końcu przemierzamy miasto w kierunku dworca autobusowego. Komunikacja publiczna to ciekawe zagadnienie, także w Nepalu. W autobusie miejskim kobiety w tradycyjnych strojach siedzą obok tych w dżinsach, jakiemuś panu spod siedzenia ucieka kura (związane łapki, ale tak żywotna, że rozdarła reklamówkę, w którą była zapakowana i sobie skacze w kierunku wyjścia), którą stojąca obok pani w zwiewnych materiałach niewzruszenie łapie i oddaje właścicielowi. A to wszystko w centrum wielkiego miasta. Wielkiego właściwie chyba dlatego, że nie ma tu bloków i wszyscy mieszkają w domkach – zatem powierzchnia miasta jest duża. Czasem nawet są asfaltowe drogi. Czasem w mieście jest światło. A czasem, gdy świeci słońce, jest ciepła woda (powtarzam, jeśli się nagrzała w beczkach na dachu). Wtedy jest też oświetlenie solarne, więc cos się jednak w pokoju świeci i nie trzeba używać świec i latarek. BDW do kąpieli często grzejemy wodę grzałką i polewamy się z butelek po wodzie mineralnej. Jeśli jest prąd. Wtedy możemy tez zrobić sobie herbatkę, musli czy ugotować jajka.
No, ale dobrze – jedziemy do Natapuli. Gość w kasie poinformował nas że autobus wyjeżdża o 14:30 i jedzie półtorej godziny (42 kilometry). Może i prawda. Nasz wyjechał o 14:30, przejechał 200 metrów, odczekał 45 minut (tu wsiadła większość pasażerów oraz tłum obnośnych sprzedawców) a potem jechał kolejne dwie godziny z ogonkiem. Pomocnik kierowcy kazał nam wysiąść w jakimś… miejscu nie oznaczonym na mapie. Dobrze, że miałam opis trasy z przewodnika. Miedzy budkami z jedzeniem wchodzimy na ścieżkę do Birethani – wioski, w której mamy dziś spać. Nie nazwalałbym tego (z wyglądu) głównym szlakiem trekkingowym Nepalu, ale mogę się mylić.
W Birethani znajdujemy nocleg typu komórka. Przez szpary podglądają nas dzieci gospodarza, on w ślimaczym tempie realizuje horrendalnie drogie zamówienie agdy gaśnie we wsi światło – przynosi nam lampę naftową. Zabawne, ale gdy próbuje mi tłumaczyć jak ją obsługiwać, dziękuję mówiąc, że mam taką w pokoju – odwracam się i widzę głupią minę Łukasza. Okazuje się, że on nigdy w życiu z lampy naftowej nie korzystał i potrzebuje instrukcji. No tak, młode pokolenie (przypominam sobie, że mój kolega jest jednak sporo młodszy i grzałką w moim bagażu też był zdziwiony).
Korzystamy z naładowanych baterii w naszych laptopach i oglądamy sobie film. Taki trudny, ambitny. Paradoksalna sytuacja - w tej dziurze oglądać europejskie kino.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz