skąd się wzięłam?

Moje zdjęcie
Jestem śliwką. Tworzono juz teorie, że śliwka była owocem grzechu pierworodnego, a nawet że jego przyczyną. Cóż... w dziecięcym wierszyku do fartuszka spadła gruszka, spadły grzecznie dwa jabłuszka a śliweczka... spaść nie chciała! Bo ja zawsze muszę po swojemu :D
Kiedyś przeczytałam, że każda podróż oznacza pewną filozofię życia, jest jakby soczewką, w której ogniskują się nasze marzenia, potrzeby, niepokoje. Co nas łączy, tych którzy wracamy do domu tylko po to, by przepakować plecak i wrócić na szlak, to fakt nieposiadania dostatecznej ilości pieniędzy, które umożliwiłyby realizację planów. Ostatecznie jednak nie ma to większego znaczenia, ponieważ prześladujący nas demon włóczęgi sprawia, że wbrew logice i zdrowemu rozsądkowi i tak ruszamy w nieznane, nie dopuszczając przy tym myśli o niepowodzeniu swojej wyprawy. Instynkt wędrowania jest silniejszy od nas samych i choć skazujemy się na ryzyko utraty życia, walkę z samotnością, nierzadko zimno i głód, to robimy to... Człowiek nie jest w stanie żyć, gdy przeżywa coś takiego. Jedyne co nam pozostaje, to po prostu zapakować plecak i być gotowym do Drogi...


Prowadź nas drogą prostą Drogą tych, których obdarzyłeś dobrodziejstwami; nie zaś tych, na których jesteś zagniewany, i nie tych, którzy błądzą.

Keep us on the right path. The path of those upon whom Thou hast bestowed favors. Not (the path) of those upon whom Thy wrath is brought down, nor of those who go astray.

اهْدِنَا الصِّرَاطَ الْمُسْتَقِيمَ صِرَاطَ الَّذِينَ أَنْعَمْتَ عَلَيْهِمْ غَيْرِ الْمَغْضُوبِ عَلَيْهِمْ وَلَا الضَّالِّينَ

sobota, 13 listopada 2010






30 października
Śniły mi się zęby. Przez cały dzień się stresowałam, nie pamiętając co to dokładnie znaczy. Dzień był zresztą śliczny. Chciałam zadzwonić do domu, ale miałam wewnętrzne przekonanie, że dowiem się czegoś bardzo złego, więc znowu zlekceważyłam przeczucia. Po powrocie do Katmandu dowiem się, że był to dzień pogrzebu mojej mamy. Zjechała rodzina z całej Polski, kondolencje wysyłali z całego świata. Tylko ja tkwiłam sobie w moim marzeniu nieświadoma, że mój świat właśnie siemienia już na zawsze. Czy to by cos zmieniło, gdybym wiedziała? Gdybym zadzwoniła z telefonu satelitarnego do domu? Powrót do cywilizacji zająłby mi tydzień. Kilka następnych dni znalezienie biletu na samolot. Więc na pogrzeb bym nie zdążyła. Oj, rację miał Heniu Bober, gdy kilka lat temu tłumaczył mi dlaczego Ne warto używać telefonów na trekkingu – i tak nie zdążysz wrócić. Ale z drugiej strony moja rodzina starała się ze mną skontaktować. I stało się coś bardzo dziwnego. Nie działał żaden z moich numerów telefonów, a w Polsce ludziom pobierano z konta pieniądze za rozmowy do mnie. Żaden z mnóstwa wysłanych do mnie smsów nigdy do mnie nie dotarł. Co więcej, gdy zalogowałam się do sieci 8 listopada nie przyszła do mnie żadna wiadomość. Nawet życzenia urodzinowe, a ponoć wysłano ich wiele. Wśród setek meili, które odebrałam po powrocie znalazłam tylko jeden od bratowej o śmierci mamy. Doprawdy nie wiem jak to wytłumaczyć.
Tak więc nie wiedziałam, że moja rodzina jednoczy się w żalu, że martwi się co się ze mną dzieje. Zamiast wspierać moich najbliższych, jeszcze przysporzyłam im zmartwień. Nie ogarniam tych wszystkich emocji i nic mądrego tu nie napiszę. Zostaję jednak z przekonaniem, że należy ufać swojej intuicji. Żegnając się z mama przed wyjazdem miałam przeczucie, ż juz się nie zobaczymy. Chciałam wracać z Iranu, ale tato mnie powstrzymał. W naszej drodze dokonujemy wyborów a decyzje, jakie poweźmiemy są słuszne lub nie, dobre lub złe – ale są ostateczne. Nie mamy machiny czasu, by wrócić do przeszłości i poprawić nasze postępowanie. Dlatego tak ważne jest, by robić to, co nam serce dyktuje. Czy żałuję, ze byłam w Himalajach, gdy umierała moja mama? Tej wyprawy nie sposób żałować. Na podstawie danych, jakie posiadałam – to była słuszna decyzja. Ale obiektywnie rzecz ujmując: moje postępowanie zapewne wiele osób zraniło. I z tą świadomością muszę żyć. Wiem, że „ludzie i tak będą gadać”, jaka to ze mnie wyrodna córka. Ja wiem, że mama była dumna ze mnie i moich decyzji. Z domu wyniosłam przekonanie, by kierować się własnym sumieniem a nie opinią otoczenia. Jeszcze nie wiem czy wsiądę w samolot by zapalić świeczkę na grobie mamy, ale wiem ze nie będę się kierować ludzkimi językami. Śliwki tkwią na jednym drzewie niezależnie od praw fizyki: czasu i przestrzeni. Mamę mogę opłakać i pożegnać w każdym miejscu, a w górach jest bliżej Boga. Szczególnie w Himalajach.

4 komentarze:

  1. bardzo mi przykro i współczuje. Składam najszczersze kondolencje

    OdpowiedzUsuń
  2. Magdalenko, wiesz jak jest i co Ci podpowiada serce. Przed wyjazdem wiedziałaś jaki jest stan twojej mamy. Ważne że porozmawiałyście przed podróżą. (Specjalnie pisze na otwartym forum, a nie jak zawsze tylko do Ciebie.) Twoja mam zasnęła z przeczuciem, że jej córka realizuje marzenie życia. Co by dała twoja obecność? Wsparcie dla rodziny, płacz? Teraz możesz wspomóc ją modlitwą i własnymi uczynkami. Na pewno jest z Ciebie dumna. Świeczkę możesz zapalić wszędzie. Ja zrobię to tu w Polsce, za kobietę którą wszak miałem okazję poznać, za twoją Mamę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Madziu, mi też przykro... Trzymaj się... Pipek

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeśli kogoś trzeba potępić to ludzi którzy o tym gadają i robią z tego sensacje. Mama Cię kochała Ty kochasz mamę i tylko to się liczy. Napewno było by jej przykro i wstyd za osoby może i nawet z jej rodziny że mogą coś złego powiedzieć na Ciebie bo to tak jakby źle mówili o niej - Ty jesteś jej córką a Ona Twoją mamą. Gdzie byś nie była Ona zawsze będzie z Tobą gdyż jest Twoją częścią, a Ty jej i już zawsze tak będzie - urodziła Cię wychowała - zawsze będziecie związane. Jeśli ludzie gadają to dla tego że albo im się nudzi, albo dla sensaci a i prawdopodobnie dla tego że lepiej gadać (obgadać) kogoś innego niż mówić o samym sobie. Mogę się oczywiście mylić ale takie jest moje zdanie. Ja tak naprawdę nie chciała bym żeby moja córka patrzyła jak umieram, wolała bym żeby pamiętała mnie jak się śmiałam, rozmawiałam bawiłam z nią. Bo patrzenie jak ktoś tak bliski umiera napewno jest strasznym przeżyciem. W psychice jak i w pamięci na pewno jakiś ślad zostawi na zawsze. Tak samo świadomość osoby która umiera że dzieci patrzą na to - też pewnie nie jest łatwe. Ja dlatego chciała bym pewnie oszczędzić tego mojemu dziecku jak i może nawet samej sobie. Zapalić świeczkę, pomodlić się uklęknąć tak naprawdę można w każdym miejscu. Gdzie byś nie była mama zawsze będzie z Tobą… w Twoim sercu. Trzeba o tym zawsze pamiętać, bo tylko to się teraz liczy. Ja o wiele bardziej chciała bym żeby moją córka cały czas miała mnie w swoim sercu, a to czy będzie na pogrzebie wtedy nie ma już takiego znaczenia. Co do śmierci Twojej mamy to jest mi bardzo przykro, była wspaniałą kobietą. Niestety też nie miałam możliwości uczestniczenia w ceremonii pogrzebowej. Kto chce niech też mnie za to obgada. [‘] Pozdrawiam Cię serdecznie. Ewa

    OdpowiedzUsuń